Przepisy, jakie obowiązują nad Renem, dobrze znają przywódcy Państwa Islamskiego. To z Iraku i Syrii płyną szerokim strumieniem często bezcenne antyczne rzeźby, freski, monety. I w ten sposób przyczyniają się do finansowania jednej z najbardziej okrutnych organizacji terrorystycznych na świecie.
– Niemcy mają o wiele bardziej liberalne przepisy dotyczące obrotu dziełami sztuki niż Włochy czy Francja – potwierdza w rozmowie z „Rz" Claudia von Selle, berlińska adwokatka specjalizująca się w odzyskiwaniu skradzionych dóbr kultury. – To wynik wielu czynników. Najważniejszym są ogromne wpływy lobby kolekcjonerów i marszandów. Ale przyczyną jest także ogrom skradzionych dzieł sztuki w czasie drugiej wojny światowej, które mało kto chce oddać. I wreszcie dziedzictwo historyczne, które jest o wiele mniejsze niż Włoch czy Francji: z tego powodu Niemcy są przede wszystkim krajem importu dóbr kultury, nie ich eksportu – dodaje.
Zatrzeć niesławną przeszłość postanowiła jednak minister kultury Monika Grutters, historyk sztuki. Zapowiedziała wniesienie jesienią do Bundestagu dość rewolucyjnego projektu ustawy. Zakładałby on, że to niemieckie muzea i kolekcjonerzy musieliby udowodnić, iż zgodnie z prawem posiadają dzieła sztuki. Do tej pory ten obowiązek należał do potomków ofiar Holokaustu i innych nazistowskich akcji pacyfikacyjnych, którzy chcieli odzyskać swoją własność. Grutters chciałaby, aby z RFN nie było wolno wywozić dzieł sztuki starszych niż 50 lat bez zgody państwa. A władze uzyskały prawo do inspekcji mieszkań podejrzanych kolekcjonerów sztuki.
– Nie wierzę, aby to ułatwiło odzyskanie skradzionych dzieł choćby przez polskie muzea – przyznaje jednak Claudia von Selle. – Do tej pory, 70 lat po wojnie, niemieckie muzea ustaliły pochodzenie jedynie 10 proc. posiadanych kolekcji. Twierdzą, że tak długo zajmuje im dotarcie do odpowiednich dokumentów. Umyślne blokowanie wykonania takich przepisów nie jest trudne – dodaje pani adwokat z Berlina.
Ale to i tak wersja optymistyczna. Zapowiedź nowych przepisów spowodowała bowiem taką mobilizację lobby marszandów i kolekcjonerów, że zatwierdzenie nowych przepisów wydaje się mało prawdopodobne.