W swojej nowej książce „Kłamstwa arabskich szejków” po raz kolejny zaprasza pan czytelników za kulisy świata Bliskiego Wschodu. Spędził pan tam już dziesięć lat. Jak człowiekowi o mentalności europejskiej żyje się w kraju, którego konstytucja oficjalnie deklaruje, że ponad nią stoi Księga Boga Najwyższego i sunna Jego Wysłannika?
Pochodzę z kraju, którego konstytucja gwarantuje świeckość państwa, a trudno tę świeckość zauważyć na ulicach pełnych krzyży i kościołów. Nawet zdjęcie w moim paszporcie jest otoczone obwódką z napisem zawierającym słowo „Bóg”, więc zdecydowanie nie miałem problemu z tym, by przyzwyczaić się do życia w kraju religijnego fanatyzmu. Zwłaszcza że nie wpływał na moje życie. W Emiratach Arabskich nie ma cienia dyskryminacji wobec wyznawców innych religii ani ateistów. Szejk Rashid zasponsorował nawet budowę świątyń dla wszystkich innowierców, w tym kościołów katolickich. W Arabii Saudyjskiej sprawy nie zaszły tak daleko, ale nigdy nie miałem nieprzyjemności wynikłych z tego, że nie jestem muzułmaninem.