Trzy na cztery z zezwoleń na pracę wydanych w I półroczu tego roku (ponad 145 tys.) trafiło do pracowników z Ukrainy. Jednak w ich przypadku spadek był większy niż ogółem i sięgnął 11 proc. - wynika z najnowszych danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Jak zwraca uwagę Krzysztof Inglot, prezes agencji zatrudnienia Personnel Service, która specjalizuje się w rekrutacji pracowników z zagranicy (głównie z Ukrainy), w danych za I półrocze przede wszystkim widać efekt pandemii i związanych z nią ograniczeń w przyjazdach pracowników z zagranicy, w tym kwarantanny, ale nie tylko. - Europa coraz bardziej otwiera się na Ukraińców, a w Niemczech czy Czechach warunki finansowe są lepsze niż w Polsce. Osobom spoza UE coraz łatwiej jest także zdobyć w tych krajach legalne zatrudnienie - przypomina Inglot.
Czytaj także: Koronawirus wygasił fajerwerki benefitów pracowniczych
Spadła też (o 6 proc. w skali roku) liczba zezwoleń wydanych pracownikom z Białorusi, którzy są drugą co do wielkości grupą imigrantów z pozwoleniem na legalną pracę w Polsce (12,2 tys. w I półroczu tego roku). Na trzecim miejscu są Gruzini - jedyna z największych grup imigrantów, do której trafiło w I półroczu br. więcej zezwoleń na pracę niż rok wcześniej i to aż o 28 proc – do 4,2 tys., co można powiązać m.in. z wysypem gruzińskich piekarni w dużych miastach.
Jak wynika z wyliczeń Personnel Service, 6 proc. spadek liczby zezwoleń w I półroczu miał też miejsce przypadku Azjatów – wydano ich wtedy 32 tys., co było głównie wynikiem dużo mniejszego popytu na pracowników z Nepalu i Bangladeszu. Liczba zezwoleń dla Nepalczyków spadła o 62 proc. a dla migrantów z Bangladeszu- o ponad połowę. O ile przed dwoma laty traktowano ich jako alternatywę dla Ukraińców (zwłaszcza wobec szerszego otwarcia rynku pracy w Niemczech dla fachowców i specjalistów spoza Unii), to już w zeszłym roku ściągnięto ich mniej.