Na tle czarnych prognoz z marca 2020 r. uderzenie pandemii w rynek pracy wydaje się dużo słabsze. Wówczas ostrzegano, że stopa bezrobocia na koniec 2020 r. może dramatycznie wzrosnąć – nawet do 12 proc. Obecnie wiemy już – GUS podał dane w środę – że skończył się znacznie lepiej. Bezrobocie w grudniu 2020 r. wzrosło do 6,2 proc. z 5,2 proc. w grudniu 2019 r.
Czytaj także: Na rynku pracy najlepszy grudzień od wielu lat
Osłony zadziałały
– Stan rynku pracy jest dużo lepszy, niż obawialiśmy się wiosną – przyznaje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Chodzi zresztą nie tylko o stopę bezrobocia, przejściowe okazało się też tąpnięcie dynamiki płac w sektorze przedsiębiorstw. Oczywiście nie wróciliśmy do poziomów sprzed roku, ale wyraźnie widać, że wpływ koronakryzysu nawet na płace nie był szczególnie silny – dodaje. W maju średnie zarobki w większych firmach wzrosły rok do roku o 1,2 proc., ale już w grudniu – o 6,9 proc., a w całym 2020 r. – o 4,7 proc. Zatrudnienie w firmach spadło, ale też umiarkowanie – o 1 proc. rok do roku w grudniu i o 1,2 proc. w całym 2020 r.
Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka Banku Pekao SA, zaznacza, że w dużej mierze taka sytuacje to efekt programów pomocowych. – Nigdy wcześniej nie było tak szeroko zakrojonych mechanizmów wsparcia nakierowanych na utrzymanie zatrudnienia. Pomagałby one firmom „chomikować" pracę, utrzymywać zasoby pracy na wyższym poziomie, niż wynikałoby to z bieżących potrzeb – wyjaśnia.