Mimo utrzymującego się wysokiego bezrobocia pracodawcy coraz częściej mówią o problemach z rekrutacją pracowników. Zaczyna brakować nie tylko deficytowych od lat fachowców i specjalistów, ale nawet szeregowych pracowników. Szefowie HR oceniają, że w rosnącej liczbie branż i regionów można już dostrzec oznaki „rynku pracownika" . Część firm odczuła je nawet w zeszłym roku.

Według niedawno opublikowanej IV już edycji badania Bilans Kapitału Ludzkiego, które jesienią 2013 objęło m.in. ponad 16 tys. pracodawców aż 78 proc. firm, które w ciągu 12 miesięcy poprzedzających badanie poszukiwali pracowników, miało trudności ze znalezieniem kandydatów na oferowane stanowisko. Wprawdzie chętnych nie brakowało, ale  problemem były ich kompetencje.  Jak wyjaśnia Jarosław Adamkiewicz, prezes Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia, przedsiębiorcy, gdy mają konkretne zamówienie czy też nowe kontrakty, muszą praktycznie od zaraz zatrudniać bardzo kompetentnych pracowników,  aby sprostać wymaganiom kontrahenta.

– Obecnie problem jest jeszcze większy –   twierdzi Piotr Palikowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami. Według niego, w niektórych regionach zaczyna brakować kandydatów do pracy, a na oferty zatrudnienia zgłasza się coraz mniej chętnych. Narzekają na to np.  firmy działające w specjalnych strefach ekonomicznych, które mają coraz większe problemy z szeregowymi pracownikami. – Nawet jeśli mają umowy o współpracy ze szkołami średnimi, to okazuje się, że absolwenci wolą iść na studia zamiast do pracy – dodaje Palikowski.

Jego opinię potwierdza Marcin Kuczkowski z Work Service; według niego to m.in. problemy ze znalezieniem odpowiednich kandydatów w najbardziej atrakcyjnych lokalizacjach dla centrów usług biznesowych sprawiają, że inwestorzy z tego sektora coraz częściej kierują się w stronę mniej popularnych miast, takich jak Katowice, Bydgoszcz czy Toruń. Owszem, mieliby więcej chętnych, gdyby podwyższyli wynagrodzenia. Jednak firmy boją się, że wyższe stawki dla nowych pracowników wymuszą na nich podwyżki dla całej załogi.

Artur Skiba, prezes firmy doradztwa personalnego Antal International, wymienia kilka powodów utrzymującego się niedopasowania popytu i podaży na rynku pracy. Jednym z nich są programy kształcenia niedopasowane do potrzeb rynku pracy. Jednak nie bez winy są też sami pracodawcy, zbyt często oczekujący, że zatrudnią kandydata szytego na miarę. Takiego, który wcześniej pracował na takim samym stanowisku w tej samej branży i właściwie bez większego wdrożenia przejmie takie same obowiązki w nowej firmie. Choć są na rynku także kandydaci idealni, spełniający w 100 proc. stawiane im wymagania, to ci nie tylko dużo wyżej się cenią, ale również zazwyczaj nie szukają ofert pracy.