Szefowie sprowadzani z zagranicy, popularnie określani jako ekspaci, nie odczuli skutków kryzysu, który skłonił firmy do szukania oszczędności. W tym przypadku spółki specjalnie nie tną wydatków – wynika z globalnego raportu firmy Pedersen & Partners, która specjalizuje się w Executive Search, czyli rekrutacji na najwyższe stanowiska.
Według jej danych w zależności od kraju i kosztów utrzymania łączna wartość pakietu wynagrodzenia menedżera z zagranicy jest średnio dwu-, pięciokrotnie wyższa od płacy lokalnego szefa (obok zarobków trzeba też uwzględnić np. wynajem domu, szkołę dla dzieci, fundusz na przeprowadzkę). Mimo to w skali świata udział zagranicznych menedżerów nie maleje – co czwarta firma przyznaje nawet, że zatrudnia teraz więcej ekspatów niż przed pięcioma laty (prawie tyle samo mówi tu o spadku). Najwięcej, bo 40 proc., korporacji utrzymało ich liczbę na stałym poziomie. Dlaczego firmy sprowadzają menedżerów z zagranicy?
– Koszt ekspata może być bardzo znaczący, ale nadal jest dużo niższy niż potencjalna strata spowodowana przez złe zarządzanie. Rekrutacja i utrzymanie najlepszych menedżerów jest głównym czynnikiem sukcesu dla międzynarodowych firm – podkreśla Paul Pedersen, szef Pedersen & Partners. W jej badaniu firmy wymieniają trzy główne przyczyny zatrudnienia ekspata.
Pierwsza to potrzeby biznesowe na lokalnym rynku i deficyt odpowiednich kadr. Przysłany z centrali zagraniczny menedżer często ma też wprowadzić i rozwinąć w lokalnej spółce kulturę korporacyjną. Trzecim powodem jest rozwój kompetencji menedżerskich dzięki wymianie międzykulturowej – w większości globalnych korporacji obiecujący menedżerowie muszą się sprawdzić na kilku rynkach.
Choć eksperci Pedersen & Partners mówią o utrzymującym się popycie na top menedżerów z zagranicy, to zwracają uwagę na zmiany w regionach. Udział ekspatów spada np. w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce i Czechach, gdzie większość z nich zastąpili lokalni menedżerowie. Z kolei w takich krajach jak Uzbekistan czy Armenia zagraniczni menedżerowie są nadal w cenie. Co nie znaczy, że zawsze spełniają pokładane w nich nadzieje.