Amerykańscy satyrycy jeszcze w latach 60. zeszłego wieku ilustrowali teksty o pracujących kobietach rysunkami pań, które z obłędem w oku próbowały żonglować kilkoma piłeczkami symbolizującymi obowiązki rodzinne i zawodowe. Takie porównanie sprawdza się i dziś.
Z jednym zastrzeżeniem; w świecie nowych technologii piłeczki wirują szybciej. Jest ich też więcej, bo smartfony i laptopy sprawiły, że praca dosięga ludzi w domu i na wakacjach.
Przybywa obowiązków
W sondażu CBOS co trzeci Polak twierdził, że w zeszłym roku dodatkowo pracował w domu, bez wynagrodzenia. Według ankiety na działalność zarobkową przeznaczamy średnio 46 godzin w tygodniu. To jeszcze więcej niż w unijnych statystykach, w których jesteśmy jednym z najbardziej zapracowanych narodów w Europie.
Nic dziwnego, że w najnowszym badaniu firmy Regus wskaźnik równowagi między życiem zawodowym a prywatnym (z angielska work-life balance) uplasował się w Polsce poniżej światowej średniej. Wyliczony na podstawie odpowiedzi na pytania dotyczące m.in. pracy po godzinach, zadowolenia z czasu spędzonego z bliskimi, spadł do 115 punktów ze 136 przed rokiem (globalna średnia to 120 pkt). Ponad połowa ankietowanych Polaków uważa, że przeznacza teraz więcej czasu na pracę niż wcześniej. Tyle samo twierdzi, iż w wyniku gospodarczego spowolnienia przybyło im obowiązków.
47 procent studentów i absolwentów w Polsce uważa work-life balance za swój zawodowy cel