Szef Małgorzaty, 25-letniej absolwentki ekonomii i marketingu był kompletnie zaskoczony, gdy niedawno usłyszał, że zaledwie po roku pracy młoda, ambitna kobieta chce odejść z firmy. Rezygnuje z etatu w jednym z warszawskich centrów usług technologicznych, gdzie na każde ogłoszenie spływają dziesiątki CV?
Jego zdziwienie wzrosło, gdy dowiedział się, że Małgorzata odchodzi, bo szukała i znalazła sobie lepszą pracę. Zyskała większe możliwości rozwoju i kilkaset złotych podwyżki. Firma wraz z jej odejściem straciła dużo więcej.
Dwukrotność płacy
Dla pracodawcy odejście pracownika to dodatkowy koszt związany z przejściowym wakatem, a potem rekrutacją jego następcy. Jak oceniają eksperci z firmy rekrutacyjnej Antal International, nawet na szeregowych stanowiskach jest to równowartość dwumiesięcznych zarobków, a w przypadku specjalistów nawet siedmiokrotność miesięcznego wynagrodzenia. Adam Wrona z firmy doradczej Sedlak & Sedlak przypomina dane amerykańskiej firmy SHRM, według której całkowite koszty związane z odejściem kluczowego pracownika i poszukiwaniem następcy mogą sięgnąć dwukrotności rocznych zarobków na danym stanowisku.
To wydatek, który musi teraz ponieść wiele polskich firm. Według majowego sondażu agencji Randstad, w minionym półroczu odsetek badanych, którzy zmienili pracę wzrósł do 25 proc., zaś najczęściej wskazywaną przyczyną tych zmian było poszukiwanie lepszych warunków pracy. Czy to oznacza, że chcąc powstrzymać dobrych pracowników przed odejściem, wystarczy im dać podwyżkę? Niekoniecznie.
Jak dowodzi niedawne badanie Antal International dotyczące planów specjalistów i menedżerów, wśród czynników, które utrzymują ich w obecnej firmie, ankietowani najczęściej wskazywali nie zarobki, ale dobrą atmosferę w pracy. Zwykle nie chodzi o to, by w pracy było miło, bezstresowo, bez większych wymagań, a menedżerowie byli „na ty" z podwładnymi.