Według statystyk Polacy należą do najbardziej chorowitych pracowników w Europie. Jak wynika z najnowszych danych ZUS, w minionym roku spędziliśmy na L4 ponad 213 mln dni, prawie o 7 mln więcej niż rok wcześniej (i to licząc tylko zwolnienia z tytułu własnej choroby, a nie np. dzieci). Koszty zwolnień wyniosły w pierwszym półroczu ponad 23 mld zł, o 6 proc. więcej niż rok wcześniej, a w skali całego roku mogły przekroczyć 50 mld zł.
Eksperci HR twierdzą, że wskaźnik absencji chorobowych to odbicie zaangażowania i motywacji pracowników. Jak ocenia Marcin Kuczkowski z giełdowej grupy Work Service, lidera usług personalnych w naszym regionie, zarządzanie absencjami chorobowymi polega często właśnie na budowaniu motywacji pracowników. W niektórych firmach nadal przyjęte jest branie L4 w sezonie grzybobrania czy wędkarskim. W zachodnich województwach bolączką pracodawców są zwolnienia „szparagowe" – pracownicy na L4 wyjeżdżają na 2–3 tygodnie do Niemiec, żeby dorobić przy zbiorach szparagów, zachowując jednocześnie 80 proc. krajowej pensji. Takie nadużycia starają się wyłapać kontrole ZUS (w ubiegłym roku objęły 484 tys. osób). Sporym problemem są także legalne zwolnienia chorobowe, które masowo biorą kobiety w ciąży. – To był koszmar. Musiałam wydzwaniać po znajomych i szukać ludzi – wspomina Hanna, redaktor naczelna jednego z branżowych czasopism, która w ciągu dwóch tygodni „straciła" połowę swojego zespołu – dziennikarki przyniosły zaświadczenie o ciąży razem z długim zwolnieniem chorobowym.
Pracodawcy szukają różnych sposobów, by ograniczyć ten problem, oferując np. możliwość pracy z domu. Cenią ją choćby rodzice małych dzieci, zwłaszcza tych, które często chorują.
Część firm (np. HP GBC) oferuje im w takich sytuacjach nowy benefit – program Family Care, który od zeszłego roku proponuje pracodawcom spółka Baby&Care z grupy Work Service. W ramach programu pracownicy mogą w razie choroby członka rodziny skorzystać z profesjonalnej opieki pielęgniarki w domu chorego, zamiast iść na L4.
—a.b.