Obok nauczycieli i pielęgniarek do grona pracowników, którzy powinni się wykazywać dużym poczuciem misji, należą urzędnicy z wydziałów ds. legalizacji pobytu i pracy cudzoziemców. Bez tego trudno było wytrwać, gdy liczba przypadających na urzędnika wniosków o legalizację pobytu cudzoziemca zwiększyła się w ciągu ostatnich lat (2014–2018) ponadsiedmiokrotnie, a liczba wniosków o legalizację pracy – ponad 12-krotnie. Liczba pracowników zajmujących się obsługą cudzoziemców zwiększyła się w tym czasie niespełna dwa razy.

Te statystyki z ośmiu województw objętych kontrolą Najwyższej Izby Kontroli nie tylko pokazują skalę imigracji zarobkowej do Polski, ale tłumaczą także skalę rotacji kadr w urzędach, sięgającą nawet 80 proc. działu rocznie.
Obciążenie pracą w połączeniu z częstą wymianą kadr wyjaśnia zaś ogromne opóźnienia w obsłudze cudzoziemców. Rekordzistami były urzędy wojewódzkie Dolnego Śląska i Pomorza, gdzie postępowania dotyczące legalizacji pobytu obcokrajowców trwały średnio prawie rok zamiast maksymalnie 90 dni. Jednak ani NIK, ani agencje zatrudnienia specjalizujące się w rekrutacji zagranicznych pracowników nie mają do urzędników pretensji. Stają nawet po ich stronie. Maria Kuzenko, kierownik działu legalizacji w agencji zatrudnienia EWL, mówi o ogromnym zaangażowaniu pracowników urzędów.
Z kolei Violetta Matuszewska-Potempska, wicedyrektor Delegatury NIK we Wrocławiu, zwraca uwagę, że postępowania dotyczące legalizacji pobytu oraz pracy to trudne i czasochłonne sprawy, a przy dużym obciążeniu pracą i mało konkurencyjnych zarobkach wiele urzędów ma dużą fluktuację kadr, która na Dolnym Śląsku sięgała 50 proc. rocznie. – To zwiększało obciążenie urzędników, którzy, mając i tak dużo pracy, musieli jeszcze przyuczać nowych pracowników – tłumaczy Matuszewska-Potempska.