Długo wszyscy wiedzieli, ile zboża wjeżdża do UE z Ukrainy, ale nikt nie reagował, bo liberalizacja handlu z Ukrainą (na rok zniesiono cła dla 40 towarów) jest silnym wsparciem dla walczącego kraju. I to zadziałało, handel Kijowa z krajami Unii utrzymał się na dobrym poziomie, z resztą świata – mocno spadł. Korytarze solidarnościowe dostarczyły też „kroplówką” 23 mln ton niezbędnych towarów do Ukrainy.

Komisja Europejska finalnie zatwierdziła w czwartek pierwszą transzę pomocy z rezerwy rolnej UE – 56,7 mln euro popłynie do trzech krajów, Polski, Bułgarii, Rumunii. A już w piątek zdziwieni wybuchem ostrych protestów urzędnicy KE zapowiedzieli, że planowana jest druga transza pomocy w wysokości 70 mln euro, prawdopodobnie dla pięciu dotkniętych kryzysem zbożowym krajów.

Czytaj więcej

Kreml zamieszał na rynku pszenicy

Chodzi o załagodzenie protestów rolników, wściekłych z powodu spadku cen zboża, dodatkowo zaniżonych przez import taniego ziarna z Ukrainy. Do UE trafiły w ciągu ostatniego roku niemal 3 mln ton pszenicy i 13,5 mln ton kukurydzy. Część trafiła statkami dzięki Black Sea Grain Initiative, a 4,5 mln ton zbóż pojechało tą drogą do Hiszpanii, blisko 2 mln ton do Włoch, a 1,6 mln do Holandii. Jednak ponad 5 mln ton trafiło do krajów sąsiadujących z Ukrainą i – jak dziś skarżą się w Brukseli Bułgaria, Węgry, Polska, Rumunia i Słowacja – obniżyło ceny na ich rynkach, co doprowadziło do gniewu krajowych rolników.

Kraje te w piątek zażądały odkupienia zboża przez UE „na potrzeby humanitarne”, o czym pisała agencja Associated Press. Możliwa jest też interwencja w sprawie napływu towarów, ale któryś kraj musiałby o to wystąpić. Jak dowiedzieliśmy się w KE, Polska nie zwróciła się z prośbą o zbadanie wpływu importu z Ukrainy na krajowy rynek zbóż.