Liczne, nagłaśniane przez dziennikarzy, sprawy dotyczące seksualnego wykorzystywania małoletnich przez niektórych duchownych budzą słuszne oburzenie opinii publicznej. Jest ono tym większe, gdy okazuje się, że sprawców przez wiele lat ukrywali biskupi czy przełożeni zakonni. Zdecydowana większość spraw, o których się teraz dowiadujemy, dotyczy przeszłości. Gorszące czyny i ukrywanie sprawców miały miejsce 20, a czasem 30 lat temu. Są oczywiście wyjątki – jak choćby sprawa ks. Dymera – która ciągnęła się publicznie przez ponad dekadę i nikt nie potrafił/nie chciał jej załatwić. Na dodatek w wielu sprawach hierarchom trudno jest przyjąć fakt, że za dawne błędy dziś mogą ponieść odpowiedzialność. Trudno im także przychodzą kontakty z poszkodowanymi, czemu ci ostatni dają wyraz publicznie. Atmosfera jest generalnie zła i napięta. Odbiór powszechny jest taki, że w tym trudnym temacie Kościół nie robi nic.