Andrzej Person: Idea olimpijska większa niż polityka

Bojkot igrzysk w Pekinie nie posunie świata do przodu, ale tysiące sportowców stanie się zakładnikami polityki – przekonuje dziennikarz sportowy

Publikacja: 21.02.2008 18:36

Andrzej Person: Idea olimpijska większa niż polityka

Foto: Fotorzepa, Bartlomiej Zborowski Bar Bartlomiej Zborowski

Red

Gdy zapadała decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w sprawie przyznania Chinom igrzysk, nie było słychać protestów. Dopiero teraz, gdy do olimpiady zostało zaledwie 150 dni, rozpoczyna się dyskusja. Bojkot tej imprezy mija się z celem. Całe zło takiego protestu polega bowiem na tym, że jego ofiarami są Bogu ducha winni sportowcy.

Przygotowując się do igrzysk, zdają sobie oczywiście sprawę z tego, że gdzieś za drutami przetrzymywani są niewinni ludzie. To dramatyczna sytuacja, dlatego nie do końca wiedzą, jak się zachować. Ich udział w całej sprawie jest jednak zupełnie przypadkowy, więc nie warto dodatkowo pogarszać ich położenia.

Bojkot imprezy w Pekinie niewiele wniesie i nie posunie świata do przodu, a tysiące sportowców stanie się zakładnikami polityki

Natomiast postępowanie Anglików, którzy chcieli być bardziej papiescy od papieża i zabronili swoim sportowcom wypowiadać się w Pekinie na tematy polityczne, jest zupełnie niemądre. Głównym zadaniem sportowca jest udział w zawodach, ale ma on pełne prawo do wyrażania własnych poglądów.

Nie mogę oczywiście w całości odrzucić argumentacji, że olimpiada posłuży do legitymizacji polityki chińskich władz. Za długo żyję i za dużo rzeczy widziałem, żeby nie zdawać sobie sprawy z tego, że większość polityków wykorzystuje sport do promowania siebie czy systemu państwowego. Zdjęcie z uśmiechniętym mistrzem olimpijskim zawsze było w cenie. Tak będzie zapewne również w Chinach. Co więcej, obawiam się, że będziemy świadkami zdobywania medali w sposób nie do końca fair.

Zachód będzie zapewne protestował, ale cóż, taka jest specyfika tej części świata. Nie chcę w żadnym wypadku relatywizować pojęcia praw człowieka czy demokracji. Zgadzam się jednak z opinią, że Chin nie zmienimy z dnia na dzień. W kraju tym od tysiącleci panuje właściwie ten sam system. Demokracja w europejskim rozumieniu jest więc mało prawdopodobna. Możemy jednak przyjąć, że sytuacja w Kraju Środka, nawet jeśli się nie poprawia, to na pewno nie ulega pogorszeniu.

Owszem, nadal mają tam miejsce niepokojące praktyki, ale pstryczek w nos nic nie zmieni. Jeżeli natomiast olimpiada choć odrobinę poprawi sytuację Chińczyków, to już będzie sukcesem. Podobna sytuacja miała miejsce przy okazji olimpiady w Seulu. Przed imprezą też pojawiało się dużo wątpliwości. Korea Południowa nie była najbardziej demokratycznym krajem na świecie, ale później się to zmieniło. Choć naiwnością byłoby sądzić, że to wyłącznie zasługa igrzysk, niemniej na pewno miały one w tym swój udział.

W 1972 roku na olimpiadzie w Monachium na własne oczy widziałem terrorystów palestyńskich, którzy porwali izraelskich sportowców. Podjęto wtedy mądrą decyzję, żeby pomimo śmierci tylu ludzi igrzyska doprowadzić do końca. Udowodniono, że idea olimpijska jest większa niż terroryzm.

Chińskich igrzysk nie można porównywać ze zbojkotowaną przez Zachód imprezą w Moskwie w 1980 roku, na co się powołują zwolennicy protestu. Wtedy trwała wojna w Afganistanie, na której ginęły tysiące ludzi. Bojkot igrzysk w Moskwie pociągnął za sobą cztery lata później bezsensowną decyzję o zignorowaniu olimpiady w Los Angeles, co postawiło polskich sportowców w trudnej sytuacji. Tylko naiwni mogą przypuszcza, że za cztery lata w Londynie odbędą się igrzyska powszechnej szczęśliwości. Różni ludzie będą zapewne również próbowali nagłaśniać sprawę deptania praw człowieka, terroryzmu, dziury ozonowej czy wszelkich innych plag.

A przecież olimpiada to największa impreza, jaką w ciągu ostatnich kilku tysiącleci wymyśliła ludzkość. To, że imprezy te są tak popularne i przyciągają różne akcje polityczne, jest dramatem światowego sportu. Mimo wad same igrzyska niosą wiele pozytywnych wartości, których tak bardzo we współczesnym świecie brakuje. Chroniłbym je więc nawet w sposób trochę sztuczny. Bojkot imprezy w Pekinie niewiele wniesie i nie posunie świata do przodu, ale tysiące sportowców stanie się zakładnikami polityki.

Andrzej Person jest prawnikiem, senatorem PO. W latach 1996 – 2005 był rzecznikiem prasowym Polskiego Komitetu Olimpijskiego, komentator sportowy TVP, Polsat Sport i Eurosport

Gdy zapadała decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w sprawie przyznania Chinom igrzysk, nie było słychać protestów. Dopiero teraz, gdy do olimpiady zostało zaledwie 150 dni, rozpoczyna się dyskusja. Bojkot tej imprezy mija się z celem. Całe zło takiego protestu polega bowiem na tym, że jego ofiarami są Bogu ducha winni sportowcy.

Przygotowując się do igrzysk, zdają sobie oczywiście sprawę z tego, że gdzieś za drutami przetrzymywani są niewinni ludzie. To dramatyczna sytuacja, dlatego nie do końca wiedzą, jak się zachować. Ich udział w całej sprawie jest jednak zupełnie przypadkowy, więc nie warto dodatkowo pogarszać ich położenia.

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości