Piątek też jest właściwszy, bo to dzień bezmięsny, a ja jestem Ryba. Piszę to wszystko, żeby zapobiec spekulacjom, że "Rzepa" się skończyła, że upada na podołek Skarbu Państwa, że będzie wydawać już tylko jedną kartkę, czyli pierwszą i drugą stronę, że moje przeniesienie to serwilizm wobec PiS lub ustępstwo wobec PO. Znak pokoju dla gejów. Pasaż do obozu eurokracjoentuzjastów. Duch antylustratorstwa. Albo, że ja się skończyłem. Nic z tego. Niedoczekanie. Będzie tylko krócej. Już jest krócej.
W ostatnią środę skonstatowałem, słuchając radia publicznego – tego, które jeszcze nie strajkowało – że dla właściwego zrozumienia wypowiedzi niektórych polityków potrzebna jest wiedza, jakiej nie posiadam. Usłyszałem mianowicie, jak poseł Janusz Palikot bronił rzecznika Pawła Grasia przed atakami za korzystanie z gościnności niemieckiego przedsiębiorcy zapewnieniem: – Jest on najuczciwszym z ludzi, jakich znam.
Aby ocenić wartość tego świadectwa moralności wystawionego panu Grasiowi, trzeba by wiedzieć wiele o Palikocie i o kręgach znajomych, w jakich się obraca. To mogłoby dać pewne pojęcie o rozumieniu cnoty uczciwości przez Palikota, a być może i przez Grasia. Ja sam przestaję z ludźmi, którzy nie gwarantują mi świeżego, nieskażonego żadnymi uprzedzeniami spojrzenia na problem uczciwości.
Nie znam nikogo, komu biznesmen, a jeszcze zagraniczny, oddałby do dyspozycji dom i płacił rachunki. Zaczynam przypuszczać, że mam, dla wydawania ocen moralnych, fałszywy krąg przyjaciół, bo żaden z nich nie przeniósł swojego majątku na Bermudy czy inne Kajmany, żaden nie dostaje stamtąd pożyczek, nikomu nie wpłacają na konto swoich stypendiów studenci i oszczędności życia emeryci. Co ja w tej sytuacji, otoczony nieudacznikami, powiedzieć mogę o duchowości Palikota i Grasia. O ich wrażliwości na nieuczciwość. Nic.
Jednego jestem tylko pewny – jak Palikot gwarantuje uczciwość Grasia, tak Graś może gwarantować uczciwość Palikota. Oni mają ten sam krąg przyjacielski.