[b]Rz: Co pan sądzi o portalach, które pomagają zespołom zbierać pieniądze na wydanie płyty?[/b]
[b]Zbigniew Hołdys:[/b] To może być początek nowego nurtu. Ktoś nie może liczyć na rodziców i przyjaciół, żadna firma mu nie ufa i nie chce zainwestować, wstawia więc muzykę do Internetu i liczy, że znajdą się chętni na wyłożenie pieniędzy. To jest rodzaj giełdy, typowy akcjonariat.
[b]Przez wiele lat największe zespoły dbały o to, by mieć kontrolę nad nagraniami. Zbieranie pieniędzy z pomocą portali jest odwrotem od tej tendencji.[/b]
Warto się temu przyglądać, bo wraz ze zmianą systemu dystrybucji muzyki zmienia się kontrola nad prawami autorskimi. W przypadku internetowego akcjonariatu prawa producenckie przenoszą się na wielu udziałowców. Można je odsprzedać, tak jak samochód czy sztabkę złota. Możliwości są dwie: piosenka jest nic niewarta, więc można się cieszyć z pieniędzy albo przeżywać dramat jak Paul McCartney, który skomponował przebój „Yesterday” i mógłby kupić za wpływy sporą cześć Manhattanu, ale nie ma do tej piosenki prawa, bo właścicielem został Michael Jackson.
[b]Sprzedaż praw do piosenek łączy się z faktem, że na płytach już się nie zarabia – stały się reklamą koncertów i to one przynoszą krocie.[/b]