Grupowa sprawa o odszkodowanie nie różni się od zwykłej co do meritum. Trzeba w niej wykazać te same trzy przesłanki. A więc szkodę i jej zakres, przyczynę, w tym wypadku zawinienie urzędników, wreszcie związek między zawinieniem a szkodą.

Jednak taka sprawa daje dodatkowe możliwości przed sądem. Przede wszystkim będzie zapewne szczególnie starannie prowadzona, zarówno przez pełnomocników, jak i sędziów.

Pewną niedogodnością jest to, że nie ma tu zwolnienia z kosztów sądowych, ale sam wpis jest niższy – w wysokości 2 proc. roszczenia, a inne koszty, np. biegłych, zwykle rozłożą się na całą grupę, tak samo jak wynagrodzenia adwokata. Może być jeszcze jedna niedogodność – konieczność organizowania grupy i jej spotkań. Porozumiewanie się na linii jeden klient – adwokat jest zapewne prostsze. Ale poszkodowani mogą wybrać, i zwykle to robią, reprezentanta grupy, osobę energiczną, kompetentną, albo rzecznika konsumentów, który angażuje adwokata, reprezentuje grupę. Indywidualni klienci nie muszą się więc systematycznie zajmować sprawą.

Jest wreszcie strona medialna, a nawet polityczna pozwów zbiorowych, które (jak potwierdzają zachodnie doświadczenia) bywają skutecznym elementem presji na pozwanego, choćby był ogromną firmą czy instytucją. Jeśli więc jeden z prawników mówi, że dla wszystkich, łącznie z ZUS, byłoby najlepiej znaleźć polubowne rozwiązanie, to wie, co mówi.