Ks. Nowak: Usłyszmy wołanie narkomanów o pomoc

Dezaprobata wobec zażywania narkotyków nie jest formą dyskryminacji. W ten sposób wyrażamy tylko swój protest przeciwko ewidentnemu moralnemu złu – pisze katolicki duchowny

Publikacja: 04.10.2010 01:16

Ks. Arkadiusz Nowak

Ks. Arkadiusz Nowak

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Na przestrzeni ostatnich 20 lat zaistniały zdecydowane zmiany w społecznym postrzeganiu chorób cywilizacyjnych, jakimi niewątpliwie są narkomania i AIDS.

Pamiętam czasy pionierskiej działalności m.in. Marka Kotańskiego, który wbrew powszechnej wówczas opinii społeczeństwa starał się przekonać, że narkomania jest poważnym problemem zdrowotnym, a narkomani to ludzie chorzy, którzy wymagają od nas zrozumienia i pomocy.

[wyimek]

[/wyimek]

Jego pogląd wprawdzie nie był zupełnie odosobniony, ale jak na tamte czasy budził wiele kontrowersji. W ogólnej świadomości społecznej narkomania określana była raczej jako zachowanie patologiczne, z którym należy walczyć, sami zaś uzależnieni zaliczani byli do grona osób popełniających czyny społecznie nieaprobowane często będące na granicy zachowań przestępczych. Niewiele było wówczas instytucji działających w obszarze profilaktyki narkomanii i dla dobra samych narkomanów. Poza Markiem Kotańskim i założonym przez niego Monarem należy wspomnieć Towarzystwo Zapobiegania Narkomanii oraz Towarzystwo Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych.

[srodtytul]Narkomania to choroba[/srodtytul]

Można zaryzykować twierdzenie, że te organizacje choć nie działały w ścisłym porozumieniu, to jednak podjęły się wspólnego zadania zmiany społecznych postaw wobec problematyki narkomani i osób uzależnionych. Minęło wiele lat i dzisiaj uprawnione jest zadanie pytania, czy w tym zakresie udało się odnieść sukces. Moja osobista odpowiedź jest pozytywna. Zadanie to było bardzo trudne, ale jednak prowadzona przez lata systemowa edukacja wspierana w przekazie przez media, osobiste zaangażowanie społeczników i lekarzy spowodowały, że dzisiaj nikt już nie kwestionuje, iż narkomania jest chorobą.

Specjaliści zgodnie podkreślają, że narkomania jest chorobą o podłożu psychicznym, niestety, nawracającą i trudno wyleczalną. Tym samym osoby nią dotknięte to ludzie chorzy wymagający profesjonalnej medyczno-psychologicznej pomocy. Powstało w międzyczasie wiele rożnych ośrodków leczenia uzależnień oferujących profesjonalną terapię. Oferta możliwości leczenia narkomanii jest dziś bardzo bogata: począwszy od metod tradycyjnych po alternatywne, takie jak programy metadonowe, adresowane do konkretnej grupy uzależnionych w tym wypadku uzależnionych od heroiny. Wiele zatem dobrego udało się dokonać – ale mimo to narkomania nie przestaje być społecznym problemem. Co więcej, narkomanię określa się jako jedno z największych i najniebezpieczniejszych zagrożeń zdrowotnych współczesnej młodzieży.

W tym miejscu pojawia się zasadniczy problem dotyczący tematu debaty z cyklu Polska Tolerancja. Otóż podstawowa kwestia dotyczy słusznej wątpliwości: czy można w ogóle mówić o tolerancji wobec choroby i chorych?

[srodtytul]Szkodliwe dobre intencje[/srodtytul]

Ktoś powie, że przecież narkomania to nie tylko choroba, to również albo przede wszystkim niepożądane i negatywne zjawisko społeczne. Prowadzi do zachowań sprzecznych z prawem, często przestępczych. Prowadzi do wielu dysfunkcji, rozpadu więzi rodzinnych, radykalnej zmiany hierarchii wartości. To zatem tak poważny problem, że wymaga zdecydowanych rozwiązań prawnych, to wreszcie problem, z którym trzeba walczyć wszelkimi dostępnymi metodami tak, aby ostatecznie wyeliminować go na zawsze z realnego życia społecznego.

[wyimek][b][link=http://debaty.tezeusz.pl/ "target=_blank"]Więcej tekstów w serwisie tezeusz.pl[/link][/b][/wyimek]

To ostatnie zadanie jest zresztą w praktyce niewykonalne – nie znam bowiem kraju, któremu udało się skutecznie rozwiązać problem narkomanii. Czy zatem, mając świadomość, jak tragiczne indywidualne i społeczne skutki wywołuje narkomania, możemy używać wobec tego zjawiska słowa tolerancja?

Jeżeli przyjmiemy, że tolerancja oznaczać będzie jedynie cierpliwą wytrwałość lub cierpliwe znoszenie odmienności innych osób w imię szacunku dla ich wolności, to, w moim przekonaniu, tak rozumianej tolerancji nie można uznać jako wartości sprzyjającej zrozumieniu specyfiki narkomanii. Tym bardziej nie można powiedzieć, że jej zastosowanie w życiu społecznym byłoby pomocą dla osób uzależnionych.

Cierpliwe znoszenie czyjeś odmienności w tym konkretnym wypadku staje się bowiem przyzwoleniem na utratę własnego zdrowia, które wielokrotnie prowadzi do przedwczesnej śmierci. Tak rozumiana tolerancja staje się również przyzwoleniem na popełnianie czynów, które szkodzą innym. Trudno więc zgodzić się z tymi, którzy nie znając dobrze zagadnienia narkomanii, używają słowa – tolerancja – chcąc wyrazić przekonanie, że nie mają nic przeciwko narkomanom. Sugerują wręcz, że będąc tolerancyjnymi wobec narkomanów pomagają im, bo przecież nie przyczyniają się do ich dyskryminacji. Oni – narkomani im nie przeszkadzają, mogą sobie żyć obok, brać narkotyki, bo najwyraźniej taką przyjęli praktyczną filozofię w swoim życiu i w imię owej tolerancji nie należy im w tym przeszkadzać.

W mojej wieloletniej pracy społecznej, może nie za często, ale jednak, spotykałem się z taką właśnie społeczną postawą. Osoby te miały być może dobre intencje jednak w gruncie rzeczy wyrządzały narkomanom dużą krzywdę, bo, tolerując, nie dostrzegły potrzeby reakcji i ewentualnej pomocy.

Powstaje kolejne pytanie, czy można tolerować jakiekolwiek zachowanie drugiego człowieka, które prowadzi do wyrządzenia szkody własnemu zdrowiu? A przecież narkomania nieuchronnie do tego właśnie prowadzi, co więcej prowadzi wielokrotnie do śmierci. Czy zatem brak reakcji z mojej strony podyktowany czy nawet usprawiedliwiony tolerancją jest godną naśladowania społeczną postawą wobec tego problemu?

Odpowiedź wydaje się dla każdego myślącego człowieka oczywista. Nie tędy powinna wieść droga tych ludzi, którym nie jest obojętny los osób uzależnionych.

Tak literalnie i wąsko interpretowana tolerancja nie powinna mieć zastosowania. Problem jednak dostrzegam głównie w tym, że wielu szczególnie młodych ludzi używa trochę bezmyślnie i na wyrost pojęcia tolerancji, nie mając doświadczenia, wiedzy o filozofii i etyce i chcąc pozostać w zgodzie z obowiązującymi trendami.

[srodtytul]Protest przeciw złu[/srodtytul]

Można się zastanowić, czy mają rację te osoby, które pojęcie tolerancji stosują wobec osób uzależnionych, ale pojmują je znacznie szerzej i definiują jako postawę wykluczającą dyskryminację osób, których sposób postępowania może podlegać dezaprobacie części społeczeństwa. Bo to, że zażywanie narkotyków spotyka się z dezaprobatą większości społeczeństwa, nie ulega dyskusji. Dezaprobata wobec zażywania narkotyków nie jest jednak formą dyskryminacji – w ten sposób wyrażamy tylko swój protest przeciwko ewidentnemu moralnemu złu. Trudno więc się zgodzić z poglądem, że w ten sposób dyskryminujemy innych.

Ale zdarza się i to wcale nie rzadko, że dyskryminacja wobec osób używających narkotyki staje się faktem. Narkomani doświadczają bowiem licznych trudności w życiu codziennym począwszy od lekceważącego stosunku do nich poprzez postawy dyskryminacyjne w miejscu pracy aż po chociażby dyskryminujące przepisy prawne i naruszenie godności osobistej.

W tym wypadku – znowu z własnego doświadczenia – przyjmuję, że jest wiele osób, które chcą nadać słowu tolerancja szersze znaczenie i interpretują je de facto w kategoriach obrony człowieka chorego przed niezrozumieniem i wrogimi postawami. Pragną oni używać tego określenia jako wyrażającego pozytywną postawę troski o narkomana. W ślad za tym pojawia się konkretna propozycja pomocy.

Tak rozumiana tolerancja wobec ludzi uzależnionych nie budzi mojego sprzeciwu.Czy większość z nas właśnie tak interpretuje zagadnienie tolerancji wobec uzależnionych? Tego nie wiem. Ale jestem przekonany, że zdecydowanie wzrasta świadomość, jak złożony jest problem narkomanii, z jak wielkimi wyzwaniami musi zmierzyć się osoba uzależniona, dopóki nie podejmie trudu wyzwolenia się z nałogu. Już inaczej patrzymy na samego narkomana – przede wszystkim dostrzegamy w nim człowieka chorego. To wydaje mi się najważniejsze. To tak naprawdę jest kluczem do dalszego zrozumienia jego problemów, a jest ich zastraszająco wiele.

Uzależnienie od środków psychoaktywnych jest specyficzną chorobą, która zniewala tak mocno, że przestają się liczyć jakiekolwiek ważne w życiu wartości. Proces degradacji psychicznej i fizycznej postępuje szybko, normalne życie w społeczeństwie staje się niemożliwe. Pojawiają się okoliczności sprzyjające zachowaniom niezgodnym z prawem. W zasadzie nie znam narkomana, który nie wszedłby w kolizję z prawem, często są to poważne przestępstwa, które wyniknęły najczęściej z potrzeby zdobycia narkotyku.

[srodtytul]Przełamywanie barier nieufności[/srodtytul]

Problemów narkomanowi nigdy nie będzie brakowało. Sam ich nie rozwiąże – nie da rady. Czy szybko zwróci się o pomoc? Raczej nie. Muszą zaistnieć szczególne okoliczności, aby tak się stało. Zdarza się, że próba szukania profesjonalnej pomocy rozpoczyna się dopiero po kilku latach silnego uzależnienia, a często motywem bywa zbliżająca się rozprawa sądowa lub alternatywa dana przez sąd: więzienie albo leczenie.

Próba zrozumienia świata człowieka uzależnionego od narkotyków jest trudna, ale nie niemożliwa. Czy można oczekiwać takiej próby zrozumienia od wszystkich? Na pewno nie. Ale w dzisiejszych czasach, kiedy narkomania może stać się problemem każdej nawet najlepszej, najbogatszej, a nawet najbardziej wierzącej rodziny trzeba wymagać, aby zainteresowanie narkomanią było powszechne.

Mam wrażenie, że stopniowo przełamujemy bariery nieufności, że coraz więcej polskich rodzin czujnie obserwuje swoje dzieci, a gdy pojawiają się symptomy następuje szybka reakcja. To zapewne efekt wieloletniej edukacji, ale szczególnie w ostatnich miesiącach wielkiego zaangażowania telewizji w uświadomienie zagrożenia wywołanego chociażby powszechnym dostępem do tzw. dopalaczy. Ważne są więc wszelkie podejmowane działania profilaktyczne, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym. Realizowane systematycznie przy wsparciu rodziny i szkoły mogą stać się skuteczną ochroną przed wejściem młodzieży w świat narkotyków.

Życie jednak pokazuje, że nie da się, niestety, uchronić wszystkich. Przy tak bogatej ofercie i łatwości dostępu do narkotyków stają się one zbyt silną pokusą. Dlatego problem zagrożenia narkomanią będzie zawsze aktualny. Stąd potrzeba, a wręcz konieczność ciągłego monitorowania problemu, ale też poszerzania o nim wiedzy. Wiedza nie tylko zaspokoi ciekawość czy niepokój, ale również pomoże w mądrych wyborach, szczególnie gdy z problemem przyjdzie się nam samym zmierzyć w życiu osobistym lub rodzinnym.

[srodtytul]Co jeszcze można zrobić[/srodtytul]

Powracając jednak do zagadnienia zmian postaw społecznych wobec narkomanii w naszym kraju, to niezależnie od rozwijającej się perspektywy dla samej narkomani należy przyznać, że miniona dekada, a nawet dwie to nie był czas stracony. Jestem przekonany, że do historii, która się już nigdy nie powtórzy, odeszły czasy społecznych protestów tak silnych, że czasami uniemożliwiających wręcz utworzenie ośrodka leczenia narkomanów w konkretnej społeczności lokalnej. Chyba wszyscy pamiętamy gorszące sceny ludzkich zachowań w Rembertowie, Kawęczynie, Laskach czy Piastowie gdzie próbowano tworzyć takie ośrodki. I chociaż działo się to wiele lat temu, do teraz trudno zapomnieć, jak wiele było w tych reakcjach agresji. Ludzie się bali, a ich lęk wynikał przede wszystkim z niewiedzy.

Wydaje się, że dzisiaj takie zachowanie nie jest już możliwe – wszyscy wiemy o narkomanii znacznie więcej. Prawie każdy z nas zetknął się z tym problemem w gronie swoich znajomych, przyjaciół albo rodziny, poniekąd oswoiliśmy się z tematem. Owa powszechność narkomanii pomogła zrozumieć, że nie ma jedynej i skutecznej recepty na to, aby uniknąć zagrożenia. Już raczej nie spotyka się w opinii społecznej poglądu, że narkomania to jedynie patologia. Powszechnie słyszymy o narkomanii jako o chorobie, a o narkomanach jako o osobach chorych.

Już nawet przedstawiciele palestry zrozumieli, że narkomana nie powinno się karać za posiadanie narkotyku, który ma w niewielkiej ilości na własne potrzeby. Z jednym tylko zastrzeżeniem – że jest to ten narkotyk, od którego jest uzależniony, a nie jakiś inny. Trudno bowiem zrozumieć, że uznajemy narkomanię jako chorobę i wiemy o tym, że specyfiką tej choroby jest przymus zażycia narkotyku, a więc osoba uzależniona nawet jakby bardzo nie chciała, to ten narkotyk musi przyjąć i aby tak się stało musi go mieć przy sobie. Zatem karanie człowieka chorego tylko za to, że posiada niewielką ilość tego właśnie narkotyku na własny użytek było wielkim nieporozumieniem.

Na szczęście takie rozumienie problemu przez wymiar sprawiedliwości, zdecydowanie krzywdzące osobę uzależnioną uległo już zmianie. A nawet jeżeli narkoman trafi do więzienia na skutek popełnionych innych przestępstw, to dzisiaj może liczyć, że będzie odbywał karę w takim zakładzie, w którym prowadzi się profesjonalną terapię uzależnień. To też jest dużym osiągnięciem służby więziennej – podobnie zresztą jak realizacja programów metadonowych. Oferta leczenia narkomanów na wolności jest bogata zarówno w obszarze detoksykacji jak i terapii uzależnień, jest też mocno zróżnicowana w metodach stosowanej terapii.

Czego zatem jeszcze brakuje? Czy to już wszystko, co można w Polsce osiągnąć? Oczywiście nie. Nie ma kraju na świecie, w którym skutecznie by rozwiązano problem narkomanii. Nie da się też tego uczynić w Polsce. Tak jak narkomanom nigdy nie zabraknie problemów tak i nam nigdy – niestety – nie zabraknie narkomanów. Zawsze będą młodzi ludzie, którzy, stając się ofiarami narkomanii, rozpaczliwie będą wołać o pomoc. Naszym zaś nieustającym zadaniem i moralnym obowiązkiem jest, aby ich głos usłyszeć.

[i]Autor jest katolickim duchownym. Od 2007 roku prowincjał polskiej prowincji zgromadzenia kamilianów, zaangażowany w działania dla dobra osób uzależnionych od narkotyków, a zwłaszcza zakażonych wirusem HIV. Prezes Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej[/i]

[ramka][srodtytul]Wyzwania dla polskiej tolerancji[/srodtytul]

„Polska tolerancja” to projekt, który powstał z inicjatywy Fundacji Tezeusz przy współpracy z Laboratorium Więzi. Od 6 września do 29 listopada, co tydzień w serwisie Tezeusz.pl, na stronie internetowej [link=http://rp.pl/polskatolerancja]rp.pl/polskatolerancja[/link], na Facebooku oraz na platformie internetowej salon24.pl będą się odbywać debaty poświęcone ważnym kwestiom społecznym stanowiącym wyzwanie dla polskiej tolerancji. Wprowadzeniem do dyskusji będą teksty m.in.: Jadwigi Staniszkis, Jana Rokita, Tomasza P. Terlikowskiego, Jana Hartmana, Magdaleny Środy, Kingi Dunin czy Henryki Bochniarz. Debaty będą co tydzień podsumowywane przez moderatora w formie audiowizualnej, a po zakończeniu projektu zostanie wydany e-book obejmujący dyskutowane teksty i najciekawsze komentarze.

[link=http://polskatolerancja.tezeusz.pl "target=_blank"]http://polskatolerancja.tezeusz.pl[/link]

[i]—maty[/i][/ramka]

Na przestrzeni ostatnich 20 lat zaistniały zdecydowane zmiany w społecznym postrzeganiu chorób cywilizacyjnych, jakimi niewątpliwie są narkomania i AIDS.

Pamiętam czasy pionierskiej działalności m.in. Marka Kotańskiego, który wbrew powszechnej wówczas opinii społeczeństwa starał się przekonać, że narkomania jest poważnym problemem zdrowotnym, a narkomani to ludzie chorzy, którzy wymagają od nas zrozumienia i pomocy.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Duda i Tusk szkodzą Polsce stając po złej stronie Netanjahu
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Wyjątkowa jednomyślność Dudy i Tuska w sprawie Netanjahu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki zrzuca dres i wchodzi na terytorium Konfederacji
Publicystyka
Tomasz Kubin: O przyjęciu euro w Polsce, czyli o wyższości polityki nad prawem i gospodarką
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Elvis Presley – gdyby żył, miałby 90 lat. Był metaforą Ameryki
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego