Reklama

Katastrofa smoleńska - język miłości czy nienawiści

Proces kończenia żałoby po tragedii smoleńskiej zaczął się błyskawicznie. Pierwszy, już kilka dni po katastrofie, kończyć zaczął Andrzej Wajda, ekspert w sprawie pochówków na Wawelu. Potem odezwali się Janusz Palikot i Kazimierz Kutz. Większy pluł jadem, mniejszy zmieniał mu śliniaczki i dopluwał, gdy było trzeba. Tak zaczęła się wojna polsko-polska, choć po obu stronach nikt jej podobno nie chciał.

Publikacja: 12.10.2010 21:15

Nie widać dziś na horyzoncie nie tylko pokoju, ale nawet rozejmu. Dlaczego? Jak się okazuje, przyczyną nie jest odmienny stosunek do oddania śledztwa w całkowite władanie Władimirowi "Pokazówka" Putinowi. Główna przyczyna wojny to język nienawiści. Ale nie jest nim, broń Boże, wyzywanie starszych, choćby i dewotek. Nie jest nim potok ohydnych słów z ust wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego, a już na pewno nie są nim kpiny szefa dyplomacji z tego, że ktoś po śmierci najbliższych potrzebował środków uspokajających i jak ostatni frajer przyznał się do tego publicznie. Nie są nim także, rzecz jasna, wezwania do zakończenia żałoby przez znanych i lubianych. Ileż można – pytali, nic tylko krzyż, znicze i zawodzenie. Trzeba posprzątać po oszołomach, samowolę budowlaną do kościoła i chwatit. Wiadomo, co jest językiem nienawiści i kto go używa.

 

 

A przecież w debacie publicznej, w wywiadach telewizyjnych i prasowych można inaczej. Językiem miłości. Jak Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, osoby niewierzącej, który stał się ekspertem od krzyża i spraw wiary, a teraz także – empatii. "Żałuję, że pozostała część rodzin dotkniętych tą tragedią nie była z nami – mówił w TVN 24 – bo zrozumieliby dopiero wówczas, tam na miejscu – i w Smoleńsku, i w Katyniu – co to znaczy miłość, co to znaczy przekazanie sobie znaku pokoju, co to znaczy integracja".

Zrozumieliby, co znaczy miłość! Oto język przyjaźni, pokazany ludziom, którzy zawinili Dereszowi jedynie tym, że nie chcieli lecieć do Smoleńska pod flagą nowego prezydenta. "Marsze na Krakowskim Przedmieściu przypominają początki faszyzmu w Niemczech" – to z kolei język Michała Głowińskiego, wielkiego językoznawcy.

Reklama
Reklama

Jak będziemy ze sobą rozmawiać w pierwszą rocznicę smoleńskiej tragedii? Wiadomo, że na kopniaki, ale z półobrotu czy z wyskoku? Już nie mogę się doczekać: Źli Ludzie kontra Chorzy Faszyści. To powinien nakręcić sam Quentin Tarantino.

Nie widać dziś na horyzoncie nie tylko pokoju, ale nawet rozejmu. Dlaczego? Jak się okazuje, przyczyną nie jest odmienny stosunek do oddania śledztwa w całkowite władanie Władimirowi "Pokazówka" Putinowi. Główna przyczyna wojny to język nienawiści. Ale nie jest nim, broń Boże, wyzywanie starszych, choćby i dewotek. Nie jest nim potok ohydnych słów z ust wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego, a już na pewno nie są nim kpiny szefa dyplomacji z tego, że ktoś po śmierci najbliższych potrzebował środków uspokajających i jak ostatni frajer przyznał się do tego publicznie. Nie są nim także, rzecz jasna, wezwania do zakończenia żałoby przez znanych i lubianych. Ileż można – pytali, nic tylko krzyż, znicze i zawodzenie. Trzeba posprzątać po oszołomach, samowolę budowlaną do kościoła i chwatit. Wiadomo, co jest językiem nienawiści i kto go używa.

Reklama
Publicystyka
Robert Gwiazdowski: Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska jak Manifest PKWN
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Nowy plan Tuska: gospodarka, energetyka i specjalna misja Sikorskiego
Publicystyka
Konrad Szymański: Jaka Unia po szkodzie?
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Reklama
Reklama