I tak dochodzimy do drugiego problemu. Pod rządami Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego i Mikołaja Dowgielewicza Polska znacząco zbliżyła się do centrum decyzyjnego Unii. Jednak ten sam proeuropejski rząd w Warszawie pozwala na tworzenie dziur (albo nie zasypuje starszych luk), które sprawiają, że w nowej dekadzie Polska znów będzie musiała gonić polityczną Europę. Zamiast budować ją od środka, sami stawiamy się na marginesie.
Po (niemal) siedmiu latach członkostwa w Unii mamy cztery dziury polskiej obecności. Przede wszystkim krąg decyzyjny w Unii coraz bardziej przesuwa się w stronę strefy euro. Polska miała do niej przystąpić w roku 2011, 2012, 2013, 2014, teraz mówi się, że kiedyś po wyborach się tym zajmiemy. Klasyczna spychologia – nawet okazuje się, że prezydenckie poprawki do konstytucji może będą musiały poczekać „na po wyborach".
Nie wchodząc w argumenty gospodarcze, większość polskich decydentów zapewne zdaje sobie sprawę, że politycznie Polska traci na tym, iż znajduje się poza strefą euro. Od dłuższego już czasu rząd walczy o to, by decyzje związane ze ściślejszą integracją makroekonomiczną zapadały w ramach 27 państw członkowskich UE, a nie w węższym kręgu 17 krajów należących do strefy euro.
Niedawne spotkanie Rady Europejskiej pokazało, że trend w Unii jest odwrotny do tego, czego życzyłaby sobie Warszawa. Choć wina nie leży po naszej stronie, to negatywne konsekwencje dotkną Polski. Kanclerz Angela Merkel – po wielu miesiącach wahania, czy właściwym forum jest „17" czy „27" – poparła francuskie pomysły ściślejszej integracji w ramach „17".
Dodatkowy problem –Polska jest raczej osamotniona w swojej walce. Wielkiej Brytanii tworzenie ściślejszej integracji w ramach eurogrupy jest na rękę tak długo, jak długo nikt jej do niczego nie zmusza (w pojedynkę Londyn pozostaje aktorem, z którym należy się liczyć); pozostałe kraje poza strefą euro mają niewielkie gospodarki (tym samym ograniczenie wpływów jest relatywnie niewielkie); wyjątkiem jest Szwecja. I tak mamy kolejny po Partnerstwie Wschodnim – tym razem z przypadku – polsko-szwedzki sojusz. Cóż robić? Jak najszybciej przyjąć euro – inaczej wpływ Warszawy na najważniejsze polityczne decyzje kontynentu drugiej dekady XXI wieku pozostanie wtórny.
Druga dziura to testament śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zapragnął wyłączenia Polski z Karty praw podstawowych – dokumentu unijnego, który co do zasady polepsza ochronę praw człowieka w Unii (argument prezydenta brzmiał, że diabeł tkwi w szczegółach, a Karta potencjalnie może przynieść niepożądane – z jego punktu widzenia – skutki).