Reklama

SLD: pięć porażek i dwa sukcesy

PO doprowadziła do tego, że Sojusz musi mocno walczyć o utrzymanie pozycji partii liczącej się w polityce

Aktualizacja: 09.07.2011 01:31 Publikacja: 08.07.2011 21:24

SLD: pięć porażek i dwa sukcesy

Foto: ROL

Piątek przyniósł Sojuszowi Lewicy Demokratycznej dwie złe wiadomości. W sondażu CBOS poparcie dla partii spadło do  9 proc. Identyczne notowania SLD miał w badaniu GfK Polonia z 30 czerwca. To już sygnał alarmowy dla Sojuszu, który kilka miesięcy temu cieszył się z poparcia rzędu 15 – 18 proc.

A druga zła wiadomość? Wieloletni poseł ze Śląska Wacław Martyniuk zrezygnował ze startu w wyborach.

Obie sprawy to wynik błędów, które popełnił Grzegorz Napieralski jako lider Sojuszu.  I na starcie kampanii wyborczej ustawiają tę partię w  gorszej pozycji. Lista grzechów Napieralskiego jest zresztą dłuższa.

Pełnia władzy w partii

Lider Sojuszu nie miał łatwej sytuacji, gdy odebrał partię Wojciechowi Olejniczakowi. Sojuszem targały konflikty, a wewnętrzna opozycja była zwarta i zajmowała ważne partyjne stanowiska. Przez trzy lata rządów Napieralski rozbił opozycję w puch i skupił w ręku pełnię władzy.

Potem nadszedł czas próby: gdy w katastrofie smoleńskiej zginął Jerzy Szmajdziński, oficjalny kandydat Sojuszu na prezydenta, Napieralski musiał sam stanąć do wyborów prezydenckich. Ale przeszedł zwycięsko tę próbę, zapracował na dobry wynik i własną rozpoznawalność. Być może te dwa sukcesy: okiełznanie partii i 13,7 proc. w wyborach, zawróciły mu w głowie. A może płaci za brak doświadczenia. Tak czy inaczej, od tego czasu zalicza porażkę za porażką, choć maskuje je propagandą sukcesu.

Reklama
Reklama

Porażka pierwsza to przejście do PO Bartosza Arłukowicza postrzeganego jako nadzieja lewicy. Napieralski utracił go, bo potraktował tak jak innych ambitnych w partii – marginalizując wszystkich, którzy mogliby zagrozić jego pozycji. Polegało to na odbieraniu istotnych funkcji osobom krytycznym wobec lidera, próbach wypchnięcia ich z mediów oraz trzymaniu ich w niepewności co do startu w wyborach parlamentarnych.

Porażka druga to przejęcie przez Platformę Dariusza Rosatiego związanego z SdPl oraz poparcie przez PO Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach do Senatu. Napieralski nie chciał porozumieć się z SdPl, bo wiedział, że jest to źle widziane przez część działaczy Sojuszu. W rezultacie musiał się ścigać z PO w poparciu dla Cimoszewicza i Marka Borowskiego. A i tak to Platforma osiągnęła zamierzony cel: wysłała sygnał do lewicowego elektoratu, że rozsądni politycy z lewej strony sceny politycznej trzymają z PO. To właśnie po tych transferach sondażowe poparcie dla Sojuszu zaczęło spadać.

Grepsy zamiast debaty

Kolejna porażka to wynik wyborów samorządowych w 2010 r. Po raz pierwszy w historii Sojusz wypadł na poziomie sejmików wojewódzkich gorzej niż PSL. Oficjalnie Napieralski się tym nie przejął i ogłosił sukces, ale w partii zrobiło to fatalne wrażenie.

 

Porażka numer cztery to utrata wpływów w telewizji publicznej. Nie musiało do tego dojść, gdyby SLD nie poparł kadłubkowej ustawy Platformy umożliwiającej odwołanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz zmiany we władzach mediów publicznych w trakcie kadencji. W efekcie wpływy w publicznym radiu i telewizji straciły osoby związane z PiS, a zyskały popierane przez PO. Pozycja Sojuszu po tej zagrywce wydawała się nawet lepsza niż w poprzednim układzie, ale ludzie PO wyczekali na odpowiedni moment i odebrali Sojuszowi większość stanowisk.

Porażka piąta i na razie ostatnia to pozwolenie, by PO przejęła większość tematów ideologicznych, które były domeną lewicy. To od PO zależy, czy w Sejmie odbędzie się debata nad ustawą o związkach partnerskich, nad in vitro czy nawet w sprawie aborcji. I Platforma bezwzględnie to wykorzystuje, np. przyspieszając prace nad ustawami ze świadomością, że i tak nie zostaną uchwalone przed końcem kadencji.

Reklama
Reklama

Platforma Obywatelska gra ostro na marginalizację SLD i udaje jej się dlatego, że Grzegorz Napieralski, popełniając wiele błędów, po prostu na to pozwolił.

Bardzo możliwe, że przeciw Sojuszowi obróci się też skłonność lidera do prowadzenia kampanii ciekawostkowej, polegającej na rozdawaniu jabłek, spotkaniach z dziećmi lub organizowaniu konferencji prasowych w pociągu. Wśród działaczy terenowych już można usłyszeć, że Napieralski musi zacząć przemawiać językiem programowym i zerwać z manierą lidera grającego grepsami, bo to się źle skończy.

Piątek przyniósł Sojuszowi Lewicy Demokratycznej dwie złe wiadomości. W sondażu CBOS poparcie dla partii spadło do  9 proc. Identyczne notowania SLD miał w badaniu GfK Polonia z 30 czerwca. To już sygnał alarmowy dla Sojuszu, który kilka miesięcy temu cieszył się z poparcia rzędu 15 – 18 proc.

A druga zła wiadomość? Wieloletni poseł ze Śląska Wacław Martyniuk zrezygnował ze startu w wyborach.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Publicystyka
Dziesięć lat od śmierci Jana Kulczyka. Jego osiągnieć nie powtórzył nikt
Publicystyka
Marek Cichocki: Najciemniejsze strony historii Polski
Publicystyka
Marek Kozubal: W 2027 r. będzie wojna? Naprawdę?
Publicystyka
Robert Gwiazdowski: Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska jak Manifest PKWN
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Nowy plan Tuska: gospodarka, energetyka i specjalna misja Sikorskiego
Reklama
Reklama