Dorota Gawryluk, "Polsat":
Wybory wygra dwoma lub trzema punktami Platforma. Czyli nie tak, by czuć się usatysfakcjonowana. Zresztą wszyscy mogą czuć się w jakiś sposób przegrani. Nawet Palikot, który podobno już się zrównał z SLD w sondażach. Łatwiej jest deklarować poparcie dla niego ankieterowi, niż potem oddać głos. Jego elektorat to nie ten "obywatelski", chętny do chodzenia na wybory i może pozostać w domu. Platforma wygra nie dlatego, że ma jakąś tajną broń w postaci "Tuskobusu". Obraz narzekających i płaczących ludzi świadczy o kompletnym oderwaniu władzy od problemów kraju. To nie jest siła Platformy i sympatii wyborców jej nie przysporzy. Wygra, bo gwarantuje status quo. Natomiast nienawiść do PiS jest wciąż na tyle duża, że skutecznie trzyma partię Kaczyńskiego z dala od władzy.
Michał Karnowski, "Uważam Rze":
To nie będzie triumf, ale wygra lekko Platforma. Różnica w zasobach politycznych, medialnych i biznesowych jest na tyle duża na jej korzyść, że to wystarczy. Dla wielu osób lata 2005-2007 były także wyborami tożsamości. Ludzie w gorącej atmosferze na nowo się określali. Potem żyli w przekonaniu, że rządy PO to raj.To osłabło, teraz to często wybór z zatkniętym nosem, ale w wielu przypadkach będzie kontynuowany. Ciężko, jak to zrobił Kazik Staszewski, przyznać, że było się baranem. Nawet jeżeli PO wystarczy koalicja z PSL, premier będzie chciał wciągnąć do rządu SLD, niezależnie od tego, że dziś boksuje się z Napieralskim. To da Platformie nowy oddech. Będzie też łatwiej pożegnać się z niektórymi ministrami, którym powie się, że muszą odejść ze względu na nowe rozdanie.