Pan A. Hofman pytany złośliwie przez M. Olejnik o profil sejmowej działalności agenta Tomka (obranego przed chwilą posłem), miał prosić, by nie nazywać już Kaczmarka agentem. Przypomniał:
"Jest wielu ludzi, o których można by mówić agent. Michał Boni na przykład też był agentem, a nie mówi pani o nim agent Michał".
Na tę mało merytoryczną utarczkę słowną profilaktycznie i przewidywalnie zareagowała niezawodna "Gazeta Wyborcza". W. Czuchnowski napisał:
"Boni, dzisiaj szef doradców premiera, w 1985 r. działacz opozycyjny, został zatrzymany przez SB w mieszkaniu swojej partnerki. Oboje aresztowano, a jej kilkuletnią wtedy córkę oddano do izby dziecka. Szantażowany, że to dopiero początek represji, Boni po nocy spędzonej w areszcie podpisał zobowiązanie do współpracy. Nigdy jednak jej nie podjął. Kilkakrotnie nagabywany przez bezpiekę nie udzielił żadnych ważnych informacji, co potwierdzają materiały na jego temat znalezione w IPN. Jedyną winą Boniego było, że nie powiedział przyjaciołom z podziemia, że coś podpisał."
Po ww. laurce, Czuchnowski zgłosił Hofmana do zawodów w obrzucaniu błotem, sugerując iż to pewniak w specyficznej kategorii. Można wiele zarzucić Panu Wojciechowi, ale nie to, że się na robocie nie zna... Od lat okupuje miejsce na podium; z resztą, na jego poziomie "rozgrywek" już dawno z "błota" przerzucono się na produkty ekskrecji...Ekstr...aklasa rządzi się własnymi prawami.