Pod palmą

Ekspres do Warszawy wjechał na stację Poznań Główny z raptem 40 minutowym opóźnieniem. Z tablicy w hallu głównym wynika, że to i tak jeden z najmniej opóźnionych na dziś pociągów. Ale w końcu to przelotowy ekspres z Berlina

Aktualizacja: 29.10.2011 14:51 Publikacja: 29.10.2011 14:33

Nie może się za bardzo spóźnić, bo pewnie wiezie ważne wskazówki dla naszych zegarmistrzów. Wagony niemieckie, przyzwoite, są wtyczki do laptopa i nawet jest w nich prąd. Można sobie z okna popatrzyć na godne Bangladeszu sceny dworcowe, gdy halloweenowe tłumy ludzi depczą po sobie i gniotą się między rozmaitymi płotami i zasiekami (bo dworzec, jak wszystko, w budowie) biegając w panice z peronu na peron w rytm komunikatów z głośników, na który to peron zamiast wcześniej podawanego wjedzie ostatecznie oczekiwany od dawna pociąg, jak w końcu wjedzie.

To fajna zabawa ? patrzeć tak na tratujących się, zdyszanych ludzi z walizami, i wyobrażać sobie, ze to ci właśnie, co trzy tygodnie temu głosowali za szeroko rozumianą władzą i kontynuacją. No i jak wam teraz w dzióbkach, misie-platformisie?

Ciekawe, można odnieść wrażenie, że niezbyt słodko. A przecież powinno być. Wybraniec idzie wszak jak burza. Wiadomo, co najważniejsze, trzeba zrobić przez pierwsze sto dni po wyborach. A co dla kogo najważniejsze, to już zależy od formatu przywódcy. David Cameron czy Wiktor Orban przez pierwsze sto dni swych rządów wykonali większość głębokich, zaplanowanych na cała kadencję reform. Donald Tusk też „nie zasypuje gruszek w popiele", jak to mawiają „inteligenci" wychowani na Michniku. Umacnia swą władzę na wszystkich ważnych dla niego poziomach. Nad własnym dworem ? poniża i wywyższa, obezwładnia „spółdzielnię", zeruje Schetynę i posyła za jego współpracownikami CBA... ciekawe zresztą, czy tych samych funkcjonariuszy, którzy pono niedawno jeszcze tropili transakcje finansowe Palikota. Nad mediami ? wiadomo. I nad koalicją ? łączy i rozdziela resorty, przykrawa administrację państwa, niczym nicowany garniturek, dla potrzeb optymalnego poustawiania pod sobą frakcji, koterii i sitw. Prokuratura umarza nielegalny wyrąb lasu pod wyciąg Sobiesiaka (więc niech i skuci przed kamerami przez CBA schetynowcy nie tracą nadziei ? jak nie będą głupi, to i w ich sprawie coś się da załatwić), a minister finansów pokazuje PSL-owi kwit na egzekucję 20 milionów zet. Jak się PSL wykaże odpowiedzialnością, to minister im te 20 baniek umorzy, bo się okażą nieporozumieniem, głupią formalnością. Jak się nie wykażą, to sami sobie będą winni. Do następnych wyborów daleko, więc zero obcyndalania się.

Im wyżej małpa wchodzi na palmę, powiadają afroafrykanie, tym bardziej pokazuje zadek. Ale na szczęście pod palmą ma małpa cały legion swoich „służnych" dziennikarzy, którzy gorliwie odwracają od nieprzystojnego widoku uwagę gapiów. Przed nami wszak same ważne sprawy ? zdejmowanie krzyża, ustawa o „związkach partnerskich", wielki powrót in vitro i kluczowa dla utrzymania „młodych z fejsbuka" w dotychczasowym stanie legalizacja marihuany. No i walka z cenzurą, z prześladowaniami za poglądy... To takie rzeczy się zdarzają w III RP pod rządami Tuska?! ? zdumie się ten i ów pod palmą. Ano, niestety, zdarzają się, choć rzadko. Po tym, jak ofiarą prześladowań padł „Holocausto", teraz z kolei Empik ośmielił się dzieło Kazimiery Szczuki sławiące skrobanki przenieść na półkę z książkami dla dorosłych! Wobec takiego prześladowania i tłumienia wolności słowa żaden intelektualista i „człowiek na poziomie" nie może pozostać obojętny.

Na TVP „Historia" wciąż jeszcze można oglądać „Dzienniki Telewizyjne" z 1984 roku. W jednym z nich ? pierwotnie emitowanym dokładnie w tym czasie, gdy patron Palikota i jego Ruchu łamał księdzu Popiełuszce palce, wydłubywał mu oczy i wyrywał język ? spory fragment poświęcono niejakiemu Wionczkowi, reżyserowi obrazu filmowego pod tytułem „Godność". Z materiału wynikało, że Wionczek robiąc ten film, demaskujący zdziczały motłoch jakim była tzw. NSZZ „Solidarność" wykazał się niezwykłą odwagą, odpornością na rozmaite szykany i prześladowania. On sam przyznawał skromnie, że istotnie, był i pozostaje ofiarą represji ze strony ogłupionych solidarnościową propagandą środowisk, ale też zapewniał, że się nie ugnie, bo o bolesnych faktach z naszej najnowszej historii trzeba mówić, i trzeba mieć tę odwagę. Bardzo polecam pp. Szczuce i Nergalowi ten historyczny materiał, na pewno doda im otuchy.

Wracając do palmy, powinno być w dzióbku słodko po takich triumfach, a czegoś nie wiem. Lemingi, już przed wyborami maksymalnie agresywne, po zwycięstwie zamiast odsapnąć stały się agresywne jeszcze bardziej. Kolejna ciekawostka, podobna nieco do potraktowania staruszek pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu ? jak pisałem, naturalnym mechanizmem „młodych z fejsbuka" byłoby raczej lekceważenie i machnięcie ręką, a nie agresja i przemoc. Prawidłowość jest taka, że agresja rodzi się raczej z frustracji, a sfrustrowani powinni być ci, którzy przegrali, i to już któryś raz z rzędu. Tymczasem jest akurat odwrotnie, proszę się rozejrzeć dokoła. Zgodnie z tezą towarzysza Stalina, walka zaostrza się w miarę odnoszonych sukcesów. Trudnie nie pogratulować sławnym tuskowym specjalistom od tzw. programowania neurolingwistycznego. W ogóle programistów ma niezwykle skutecznych. Pewnie młody człowiek właśnie wmawiał mi z przekonaniem, że „przecież" pod krzyżem to jego obrońcy byli agresywni i atakowali spokojnych zwolenników PO. Nawet ten nie muszę go pytać, skąd czerpie wiedzę o tych wydarzeniach, skoro nawet go wtedy nie było w Warszawie ? bo też ten program wyborczy oglądałem. Jedyny program, jaki ma PO, nawiasem mówiąc, ale po co jej program reform, jak ma już w garści wszystkie programy informacyjne i publicystyczne?

Temu młodemu człowiekowi też, na pierwszy rzut oka, słodko w dzióbku nie było, choć powinno. A sam fakt, że nie jest warszawiakiem i nie musi pokonywać okolic Dworca Wileńskiego jest dlań wielkim prezentem od życia. Nawiasem mówiąc, sam muszę się tam przejść. Po pierwsze, to też fajne miejsce do tej samej zabawy obserwacyjno-politycznej, której oddawałem się na dworcu w Poznaniu. No a po drugie, muszę sprawdzić, czy remont, dla którego zagrodzono plac i sparaliżowano drugie pół miasta, nadal się nie może zacząć? Bo ? w natłoku ważnych spraw ten drobiazg jakoś mediom spod palmy zupełnie umyka ? ambasada rosyjska nadal, już drugi tydzień, nie odpowiada na uniżoną prośbę władz miasta o zgodę, by robotnikom wolno było, oczywiście z należną czcią, przenieść kawałek dalej pomnik wdzięczności Armii Czerwonej. A bez tej zgody o wbiciu pierwszej łopaty mowy nie ma.

Nie, mój bliski już wnuku, który będziesz kiedyś czytał ten archiwalny felieton, to nie żadna zgrywa felietonisty, tak naprawdę było w czasach Tuska, w październiku 2011 roku, w Warszawie rządzonej przez panią prezydent z PO, której jedynym poważnie traktowanym programem było konsekwentne niedopuszczanie, by w stolicy postawiono pomnik ofiarom katastrofy smoleńskiej bądź upamiętniono je w jakikolwiek inny sposób. Czekano tygodniami z kluczowym dla miasta remontem do łaskawej zgody premiera Putina na przestawienie pomnika krasnormiejców, upamiętniającego ich morderstwa, gwałty i rabunki oraz bohaterskie przyglądaniem się z remontowanego dziś miejsca rzezi powstańców. Trudno o lepszy symbol rządów Tuska, i trudno o lepszy symbol tego, co media pod palmą nazywają umocnieniem przez niego naszej pozycji międzynarodowej.

Co do pozycji międzynarodowej, to niezłym symbolem jest też szczyt w sprawie euro. Minister Rostowski i tak by nie przyjechał, nawet gdyby go zaproszono, bo jako się rzekło zajęty jest straszeniem Pawlaka komornikami, ale Tuskowi mogli europejscy protektorzy zrobić te przyjemność i pozwolić przez pięć minut tam pogadać i popuszyć się do kamer, w końcu wciąż jeszcze „sprawuje prezydencję". Ale widać uznali, że dość już dla niego zrobili, pozwalając Januszowi Lewandowskiemu agitować w krajowej kampanii wyborczej, czego zasadniczo unijne prawo europejskiemu komisarzowi zabrania, i zwlekając do po wyborach z ogłoszeniem decyzji o ukaraniu zwrotem 5 miliardów środków unijnych bezprawnie przesuniętych z kolei na autostrady. Nie 300, tylko 5 miliardów, i nie dostaniemy od Europy, tylko musimy jej oddać, ale zawsze jednak swoje obietnice PO spełnia, nie wymagajmy za wiele, skoro Polska jest w budowie.

Cóż, wyszło z tą prezydencją jak w tej scenie z Nikodema Dyzmy, kiedy to Wilhelmi pitoli w knajpie na mandolinie i śpiewa z głębokim uczuciem i przejęciem swą rolą, aż pada hasło, że idą poważni goście ? wtedy Pyrkosz bierze harmonię, powiada mandoliniście zwięźle „spadaj" i podaje melodię sam. Jak przyszło w Europie do poważnych rozmów, to nikt nawet nie udawał, że pamięta o jakiejś „polskiej prezydencji". Nasz ukochany przywódca pewnie musiał to ciężko przeżyć, i kto wie, może to jego frustracja udziela się telepatycznie lemingom? Nic to, palnie w ucho Schetynę, kopnie Pawlaka, wytrze podłogę Gradem i humor mu się poprawi. W końcu wlazł wyżej niż ktokolwiek przed nim ? a Państwo pod palmą zadzierajcie głowy i podziwiajcie jego sukces, zanim Kriwonosow do reszty wszystko zasłoni.

Nie może się za bardzo spóźnić, bo pewnie wiezie ważne wskazówki dla naszych zegarmistrzów. Wagony niemieckie, przyzwoite, są wtyczki do laptopa i nawet jest w nich prąd. Można sobie z okna popatrzyć na godne Bangladeszu sceny dworcowe, gdy halloweenowe tłumy ludzi depczą po sobie i gniotą się między rozmaitymi płotami i zasiekami (bo dworzec, jak wszystko, w budowie) biegając w panice z peronu na peron w rytm komunikatów z głośników, na który to peron zamiast wcześniej podawanego wjedzie ostatecznie oczekiwany od dawna pociąg, jak w końcu wjedzie.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości