Piłka nożna jest polityką w czystej niemal postaci. Tutaj tłumione przez europejskie elity narodowe uczucia mają znaleźć prawowite ujście. To właśnie te autentyczne, lecz na co dzień wypierane i potępiane emocje sprawiają, że najnudniejszy mecz wydaje się pasjonujący, i to one nadają imprezom takim jak mistrzostwa Europy znaczenie polityczne, którego rządy nie mogą zlekceważyć. (...) Kibicowanie drużynie narodowej staje się preferowaną, a dla niektórych wręcz jedyną dopuszczalną formą patriotyzmu.
Krasnodębski pisze o potrzebie sukcesu:
Sukces odniesiony w sporcie, szczególnie w piłce nożnej, daje wielki kapitał symboliczny, integruje społeczeństwa i wzmacnia rządzących. Gdy w krajach silnych sukcesy sportowe są dodatkowym potwierdzeniem i wzmocnieniem własnej wartości, w krajach słabych są chwilową kompensacją słabości. Sukcesy odwracają uwagę od rzeczywistości, pozwalają zapomnieć o prawdziwych zadaniach. Rausz jednak szybko przechodzi, a rzeczywistość pozostaje.
Publicysta wspomina o upolitycznieniu mistrzostw:
Odbywające się w Polsce Euro 2012 jest szczególnie upolitycznione. Nie tylko dlatego, że rządzą nami ludzie, których jedyną potrzebą duchową wydaje się oglądanie meczów i „haratanie w gałę”, lecz dlatego, że stały się telosem (celem) i sprawdzianem „modernizacji”. Słyszymy, że jest to impreza, na którą rząd pracował od 2007 r. A rząd, jak wiadomo, się chwieje, łaknie więc sukcesu jak kania dżdżu. A z nim sukcesu potrzebuje też cały stojący za nim obóz władzy.