Rządzący są gorąco zainteresowani, by wykorzystując okres wakacyjny wygasić tę aferę. Jednak sądząc po tym, co udało się już ujawnić dziennikarzom, nie powinni na to liczyć. Wciąż bowiem brakuje odpowiedzi dotyczących najbardziej kluczowych, a jednocześnie najbardziej obciążających ekipę Donalda Tuska kwestii. Jeśli wszystkie okoliczności tej afery wyjdą na jaw, mogą być zabójcze dla premiera i innych wysoko postawionych osób.
Oczywiście media sprzyjające Platformie będą jej energicznie pomagać w wyciszaniu afery. Ich dziennikarze zachowują się jak propagandziści rządu. Wystarczy spojrzeć na nowy numer tygodnika "Newsweek". Cała Polska żyje aferą Amber Gold, w której może chodzić o setki milionów złotych, w której mamy do czynienia z praniem brudnych pieniędzy, a tygodnik Lisa zajmuje się wyszukiwaniem najmniejszych drobiazgów - bo afer po tej stronie nie ma - obciążających opozycję. Przypomina mi to początek lat 90., kiedy Tusk i jego koledzy także byli u władzy. Afera rządowa goniła aferę, a chłopcem do bicia było opozycyjne Porozumienie Centrum. Wszystko, by zająć czymś opinię publiczną i odwrócić uwagę od problemów rządu.
Gargas mówi o układzie na styku biznesu, polityki i służb specjalnych:
Gołym okiem widać, że bez parasola ochronnego ze strony służb specjalnych, układu rządzącego oraz wymiaru sprawiedliwości ta afera nie miałaby racji bytu. Interwencja ze strony państwa na którymkolwiek etapie afery uniemożliwiłaby jej rozwój do takich rozmiarów. Interwencji nie było, bo afera Amber Gold sięga najwyższych szczytów władzy.
Zapytana o skutki polityczne tej afery, odpowiada: