Cezary Gmyz proszony przez portal wpolityce.pl o komentarz w sprawie skandalu z zarabianiem na grzebaniu ofiar 10 kwietnia 2010 r. (pisaliśmy o tym w „W Sieci Opinii”) podkreśla:
Wiadomość, że ktoś postanowił zrobić interes życia na tragedii smoleńskiej – bo tak to wygląda – jeży włos na głowie. Sprawa ewidentnie nadaje się do zbadania przez prokuraturę.
I zaraz dodaje:
Mnie w żadnym wypadku nie przekonuje linia obrony zaprezentowana przez Pawła Grasia, który wspomina, jaki to był czas, w którym to rząd nie liczył się z pieniędzmi. Owszem, czas był ciężki, natomiast jest nie do pojęcia, że przez szereg miesięcy ukrywano fakt, iż jedna z firm branży funeralnej dorobiła się na pogrzebach. Rzeczywiście ktoś pieniędzy nie liczył, ale ktoś inny policzył je bardzo dobrze. Pytanie, czy tego typu działalność to kwestia tylko oceny moralnej nie pozostawia miejsca na odpowiedź. Przecież tu nie chodzi tylko o to, że ktoś zachował się nieetycznie, ale prawdopodobnie doszło do przestępstwa. Na nic są próby tłumaczenia, że czas był ciężki i nikt sprawy nie dopilnował. To przecież jedno z dziesiątek, setek, jeśli nie tysięcy zaniedbań, jakie popełniono przy sprawie katastrofy smoleńskiej. Może nie największe, bo dopuszczono się rzeczy o wiele bardziej skandalicznych. Natomiast zrobienie biznesu na ofiarach smoleńskich jest rzeczą nie do zaakceptowania.
Można powiedzieć, że nowego znaczenia nabierają wielokrotnie powtarzane przez władzę słowa o państwie, które zdało egzamin organizując pogrzeby.