Opisał własny przykład, jak chciał przekazać tablicę pamiątkową upamiętniającą dowódcę 9. Pułku Strzelców Konnych do Muzeum Pamięci Bitwy pod Kockiem. Został na miejscu, w pałacu, ostrzeżony przez życzliwych pracowników Domu Opieki Społecznej, że muzeum jest regularnie okradane.
„Kradnie się wszystko, co się da spieniężyć. Czy może być coś ohydniejszego? To jak okradanie cmentarzy przez hieny cmentarne." I podał inny przykład, jak kilka lat temu zwrócił się do dyrekcji Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie o udostępnienie mu do wykonania zdjęć zbroi husarskich i kilku buław pułkownikowskich, które jego rodzina przekazała muzeum w darze w latach 1964 – 1965.
„I mimo, że spotkałem się z życzliwością dyrektora muzeum, nikt nie potrafił wskazać, które to są zbroje i buławy. Rozumiem, że nie było wówczas komputerów, ale brak jakichkolwiek rejestrów darowizn wzbudza co najmniej zdziwienie i zaniepokojenie" – napisał.