Miller: Rządy z PiS są niemożliwe

Różnica między nami a PO polega na tym, że Platforma zamiata wszystkie afery pod dywan. A my byliśmy naiwni i sądziliśmy, że prawda sama się obroni – mówi przewodniczący SLD, były premier w rozmowie z Elizą Olczyk.

Aktualizacja: 16.11.2013 09:27 Publikacja: 16.11.2013 09:00

Leszek Miller

Leszek Miller

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Czy wygodnie jest stać w rozkroku między opozycją a koalicją? Wielu komentatorów i polityków twierdzi, że SLD jest już jedną nogą w koalicji z PO.

Leszek Miller:

To jest prymitywny pogląd. Sensem opozycyjności nie jest mówienie zawsze „nie", gdy koalicja mówi „tak". Jesteśmy w opozycji rozumnej, tzn. gdy jakiś projekt nam odpowiada, to go popieramy. Jednak proszę zauważyć, że nasze głosowania z PO i PSL są bardzo rzadkie.

Popieraliście koalicję w takich sytuacjach, gdy opozycja zawsze manifestuje odrębność, np. nie wystawiliście własnego kandydata na szefa NIK, tylko od razu popieraliście kandydata PO.

Nie od razu, tylko po spotkaniu naszego klubu z Krzysztofem Kwiatkowskim. On przedstawił ciekawą koncepcję funkcjonowania Izby, którą uznaliśmy za wartą poparcia. A że nasz kandydat i tak nie miałby żadnych szans, to uznaliśmy, że lepiej zainwestować w kandydata, który jest dobry i ma szanse.

Ale to właśnie takie decyzje prowokują teksty, że Donalda Tuska łączy z panem większa zażyłość niż z niejednym politykiem PO.

To jest nieprawda. Po lekturze takich tekstów jestem zawsze przygnębiony. Bo z tego wynika, że jeżeli politycy z różnych opcji nie wylewają na siebie pomyj, to budzi to powszechne zdumienie. Jestem krytyczny wobec wielu działań premiera. Ale jeżeli chodzi np. o jego politykę europejską, to mogę mu zarzucić tylko jedno, że nic nie robi, by przyspieszyć nasze wejście do strefy euro. W innych sprawach, jak np. podwyższenia wieku emerytalnego, mieliśmy różne zdania. Podobnie jeżeli chodzi o podniesienie płacy minimalnej, wprowadzenie podatku od transakcji finansowych, przywrócenie trzeciej stawki podatkowej. W tych sprawach z Tuskiem się nie porozumiemy.

A po wyborach będzie to możliwe?

To zależy od tego, iloma mandatami będą dysponowały poszczególne ugrupowania i czy uda się sporządzić umowę koalicyjną. Obecna koalicja PO–PSL jej nie ma, czyli nie porozumiała się w sprawie żadnego minimum programowego. Parę dni temu z rozbawieniem przyjąłem wypowiedź Marka Sawickiego z PSL, iż skoro Stronnictwo nie może się porozumieć z PO co do programu, to trzeba się zastanowić nad sensem trwania tej koalicji. I to mówi polityk po sześciu latach wspólnego rządzenia z PO. A teraz pytanie: skoro oni nie mają programu, który ich łączy, to co jest spoiwem tej koalicji? Odpowiedź może być tylko jedna: korzyści wynikające ze sprawowania władzy. My jak współrządziliśmy z PSL, to zawsze zaczynaliśmy od umowy koalicyjnej. Często to było trudne. Zespoły ekspertów pracowały po wiele dni. Ale to konieczne do wspólnego rządzenia.

I tak dochodziło do konfliktów.

Sześcioletnie dzieci mogą iść do szkoły, ale wtedy, kiedy szkoła jest przygotowana

Na tle personalnym, a nie programowym. Wyjątkiem była tylko odmowa PSL poparcia winiet, co doprowadziło do rozbicia koalicji. A szkoda, bo dzisiaj mielibyśmy dużo więcej autostrad.

Jak pan ocenia obecną sytuację PO?

Ta partia ma coraz więcej kłopotów. Z jednej strony pogarszają się wskaźniki ekonomiczne – wyhamowanie tempa wzrostu gospodarczego, rosnące bezrobocie, coraz większe rozwarstwienie dochodów obywateli i poziomu ich życia. Z drugiej – w samej partii pojawiają się tendencje rozłamowe i afery takie jak na Dolnym Śląsku.

Niektórzy publicyści orzekli, że PO znalazła się w takiej sytuacji jak SLD za czasów afery Rywina.

Analogie są bardzo wątłe. Bo jeżeli chodzi o sytuację społeczno-gospodarczą, to za naszych czasów wskaźniki gospodarcze były coraz lepsze. A nasz problem z aferą Rywina polegał na tym, że poważny polityk Marek Borowski doprowadził do rozłamu w SLD, zorganizował własną partię i przeszedł do opozycji wobec rządu. W PO nie widzę nikogo, kto mógłby tego dokonać.

To porównanie raczej dotyczyło poziomu zepsucia moralnego obu partii, gdzie jedni kupczą stanowiskami, a inni to nagrywają.

Za naszych czasów żadnych taśm nie było. Politycy SLD nie nagrywali się wzajemnie. Nie handlowano też stanowiskami, żeby zapewnić sobie zwycięstwo w partii. A jeżeli chodzi o rozmaite tzw. afery, które rozgrywały się za czasów naszych rządów, typu afera starachowicka, to myśmy nigdy niczego nie zamiatali pod dywan.

A jednak były taśmy Andrzeja Pęczaka, prominentnego polityka Sojuszu, który powoływał się na wpływy i żądał korzyści majątkowych.

I pan Pęczak zapłacił za swoje zachowanie wysoką cenę. Różnica między nami a PO polega na tym, że Platforma zamiata wszystko pod dywan. A my byliśmy naiwni i sądziliśmy, że prawda sama się obroni. Otóż się nie obroni.

Ryszard Kalisz wieszczył niedawno, że PO ulegnie destrukcji, ale pan uratuje rządzących przed wcześniejszymi wyborami.

Z wielu powodów nie mogę traktować Kalisza poważnie. Nikogo nie zamierzam ratować. SLD nie weźmie na siebie odpowiedzialności za sześć lat cudzych rządów. Zresztą jestem pewien, że nie będzie takiej potrzeby, bo koalicja PO–PSL dotrwa do końca kadencji.

A czy sądzi pan, że historia z Dolnego Śląska, sugestia pomocy przy znalezieniu pracy w zamian za poparcie na zjeździe partyjnym to jest sprawa dla prokuratora?

Jeżeli ta sprawa wyczerpuje znamiona powoływania się na wpływy, to powinno być wszczęte postępowanie. Nie jestem jednak pewien, czy tak się stanie. Bo duża część mediów i wymiaru sprawiedliwości jest bardzo wyrozumiała wobec PO. SLD nigdy nie miał takiej komfortowej sytuacji.

Czy dolnośląska afera może być gwoździem do trumny PO?

To zaledwie mały gwoździk. Prawdziwe gwoździe do trumny PO mogą być dwa: jeżeli pojawi się ktoś, kto rozbije partię albo jeżeli notowania PO spadną poniżej 20 proc. Bo to jest taka magiczna granica, poniżej której w ugrupowaniu zaczyna się destrukcyjna panika.

A niedoszłe referendum edukacyjne nie było takim zagrożeniem w ostatniej chwili odsuniętym? Może dlatego PO nie chciała do niego dopuścić?

Nie. Chodziło o pokazanie zwartości i przewagi koalicji. I to zostało udowodnione. Ale jestem przekonany, że PO i PSL mogą za to zapłacić polityczną cenę. W społeczeństwie powszechne jest przekonanie, że co prawda dzieci sześcioletnie są przygotowane do obowiązku szkolnego, ale szkoła nie jest przygotowana na sześciolatki. Po odrzuceniu referendum setki tysięcy rodziców, w tym wyborców PO, będzie miało przed oczami obraz Platformy jako partii działającej w interesie ministerstwa i urzędników, a nie dzieci. A więc nieprzyjaznej. To zostanie zapamiętane, bo dla każdego rodzica interes jego dzieci jest najważniejszy.

Wanda Nowicka, która głosowała przeciwko referendum, oskarżyła SLD i Twój Ruch o hipokryzję w tej sprawie. Bo przypomniała, że popieracie edukację sześciolatków, a głosowaliście za referendum.

Jeszcze raz powtórzę. Uważamy, że sześcioletnie dzieci mogą iść do szkoły, ale wtedy, kiedy szkoła jest przygotowana. Pani Nowicka nie wie, co mówi. Przypomnę, że MEN wdraża tę reformę już od prawie sześciu lat! I nie bez powodu ciągle odsuwa ją w czasie. A z drugiej strony nie chce żadnego dialogu ze społeczeństwem. Infolinia dla rodziców umożliwiająca zadawanie pytań w sprawie reformy została uruchomiona dopiero po zebraniu 1 mln podpisów pod wnioskiem o referendum. To jest skandaliczne zachowanie. Referendum, jak się okazało, jest jedynym środkiem do wymuszenia działań.

Kalisz ostatnio apelował do SLD i Twojego Ruchu o rozmowy w sprawie zjednoczenia sił. Czy to jest możliwe?

Nie potrzebuję pośrednika, żeby rozmawiać o współpracy. Podpisaliśmy porozumienie z Unią Pracy, będziemy to czynić z innymi podmiotami. Natomiast partia Janusza Palikota to nie jest żadna lewica. Zwłaszcza od czasu, gdy zmieniła nazwę i pracuje nad programem, który zakłada częściową odpłatność za edukację i służbę zdrowia. Takie rozwiązania są typowe dla formacji demokratyczno-liberalnej.

Pana też oskarżano, że ustanawiając podatek liniowy dla przedsiębiorców, był pan bardziej liberalny niż lewicowy.

Nowoczesna lewica nie może być tylko specjalistką od dzielenia, ale także od wytwarzania i tworzenia warunków dla wzrostu gospodarczego. Ale Palikot chce wprowadzić dodatkowe obciążenia dla ludzi biednych, chroni zaś bogatych przed wyższymi podatkami. Był np. przeciwny wprowadzeniu trzeciej stawki podatkowej. Lewica tak się nie zachowuje.

Ale dopuszcza pan wspólne rządy z PO, a to też jest partia liberalna.

Nie wiem, czy będziemy rządzić z PO. Nie wiadomo, czy ta partia się utrzyma na scenie politycznej, w jakiej będzie kondycji. Czy nadal będzie silna, czy ulegnie częściowej destrukcji. Ale jedno jest pewne: zanim wejdziemy z kimkolwiek w koalicję, najpierw usiądziemy do rozmów w sprawie umowy koalicyjnej. Jeżeli jej przyjęcie i podpisanie będzie możliwe, to koalicja powstanie, a jeżeli różnice będą nie do przezwyciężenia, to koalicja nie powstanie.

Nawet w imię zagrodzenia PiS drogi do władzy nie ustąpicie z postulatów programowych?

Nie. Rządzić będą ci, którzy zdołają się dogadać. A jeżeli PiS wygra wybory, to powinno otrzymać misję utworzenia rządu. Nasi koledzy z SPD, którzy prawdopodobnie utworzą rząd z chadecją, dzień po dniu dyskutują o programie przyszłego gabinetu. Zajmuje im to sporo czasu, ale uważają, że to jest podstawa dobrego rządzenia. I my wychodzimy z tego samego założenia.

To może jesteście w stanie usiąść do negocjacji również z PiS, gdybyście dostali taką propozycję?

Nie.  Bo po pierwsze, musielibyśmy uznać, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu na prezydenta. PiS jest przekonane, iż najlepszy polski prezydent, jaki kiedykolwiek był, został zamordowany w wyniku spisku polsko-rosyjskiego. To jest teza, której my nigdy nie przyjmiemy i  będziemy z nią walczyć. Po drugie, musielibyśmy przyjąć założenia IV RP. Po trzecie, musielibyśmy zapomnieć o grobie Barbary Blidy. Z tych trzech powodów wspólne rządy z PiS są niemożliwe.

Leszek Miller jest przewodniczącym SLD.  W latach 1989–1990 był członkiem Biura Politycznego KC PZPR. W latach 1993–1997 sprawował kolejno funkcje: ministra pracy i polityki socjalnej, szefa Urzędu Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych i administracji. W latach 2001–2004 był premierem

Rz: Czy wygodnie jest stać w rozkroku między opozycją a koalicją? Wielu komentatorów i polityków twierdzi, że SLD jest już jedną nogą w koalicji z PO.

Leszek Miller:

Pozostało 98% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości