Brzydkie pomniki

Wielka, czerwona kropka na jasnym tle zdobiła ścianę półpiętra krakowskiego muzeum, w którym lubiłam odwiedzać Helenkę i dzieci z pasteli Stanisława Wyspiańskiego.

Publikacja: 24.02.2014 08:22

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Oprawiona w ramy, niczym normalny obraz, kropka udawała dzieło sztuki. Dzięki niej może, po wielu latach, w pewnym domu wpatruję się w obraz podobnego konceptu i nie wybucham drwiącym śmiechem, choć ta kropa w odcieniach szarości została nabyta za oszałamiającą cenę.

W końcu, na weneckim biennale nie taka szmira uznawana jest za wartą wielkich pawilonów. Coś, co rzekomo jest sztuką plastyczną, najczęściej okazuje się dzisiaj płytką literaturą, służy refleksji, sztuce całkiem nie wizualnej. Jest bajerem ubogich duchem i ręką, których stać już głównie na kompilację filmów, instalacje z elementów gotowych, żart performansu. Spreparowane zwierzęta ustawione na wypchanym koniu, formy z bandaża, z płaszczyzn zielonej rzeżuchy – ot, tworzywo sprzedawców myśli, których nie stać na genialną, doskonałą i trwałą formę. Słynna ostatnio przygoda Włoszki, która poznała się na dziele sztuki za 10 tysięcy euro i posprzątała je,  nie dziwi.

Pojęcie piękna zagubiło się i skomplikowało. Fotografia żylastego ciała piosenkarki Madonny, kadłub betonowej Wenus bez głowy i kończyn na skwerku nieopodal pegaza z zardzewiałej blachy - każde z nich wypełnia jakieś kanony estetyki. Kto potrafi mówić jasno o pięknie czegokolwiek stworzonego w naszych czasach? Żyjemy, tak w ogóle, w epoce przemysłowej tandety, zaniku rzemiosła i nędznej demokracji, która wyklucza potrzeby wyższego rzędu. Andy Warhol bryluje w muzeach. Sztuka użytkowa miewa wzloty, ale przecież nawet najpiękniejsze modele aut w końcu zeżre rdza . Nietrwałe jest współczesne piękno. Plantacja rzeżuchy zabija gnilnym odorem już po tygodniu.

Mecenasów sztuki jest żałośnie mało. Prywatni inwestują w nazwiska, rzeczy modne. Państwo nagradza twórców grzecznych i użytecznych. Odwieczny mecenas - Kościół Katolicki - z trudem dźwiga swoje materialne dziedzictwo pod obstrzałem wrogów i grabieżców - byłych i potencjalnych, chętnych widzieć katolików wraz z ich skarbami kultury w ruinie.

W ojczyźnie Jana Pawła II wykształcił się natomiast pewien typ koneserów sztuki, których drażnią pomniki naszego Rodaka Wszechczasów i, niebawem, świętego. Portal „Gazeta.pl" podał właśnie skwapliwie do wiadomości, że jakiś angielski koneser umieścił pomnik Jana Pawła II wzniesiony w Rzymie, w 2011 roku, w swoim rankingu najbrzydszych pomników świata. Twórca tej listy Iain Aitch nie jest krytykiem sztuki, wbrew twierdzeniu autora artykułu „Gazety pl.", tylko publicystą uprawiającym dziennikarstwo turystyczne na wesoło, ale kto by się przejmował szczegółami. Wrażenie na Polakach ma zrobić fakt, że o rankingu Aitcha wspomniała CNN. Jedno jest pewne - wobec bliskiej kanonizacji Jana Pawła II, koneserów niezadowolonych z poziomu sztuki rzeźbiarskiej w Polsce przybędzie.

Będą to zresztą ci sami esteci, którzy „tęczę" – kicz tworzywa i koloru - obwołali dziełem sztuki. Nieważne, że z Brukseli dzieła tego pozbyto się równo z końcem polskiej prezydencji a jego poziom artystyczny wyraźnie przekroczył nawet wytrzymałość tych europejskich środowisk, którym schlebianie zapewnia twórcy karierę.

Tymczasem, wystarczy choć przez chwilę pooglądać ofertę biur nieruchomości rodzimego rynku wtórnego, by zorientować się w poziomie estetycznym mieszkań i potrzebach przeciętnej, tutejszej ludności. Narodu, który dopiero co dochrapał się jako takiego standardu życia. Kraju pokoleń łupionych i przeganianych z miejsca na miejsce, grabionych z dóbr materialnych, ogłupianych, wyniszczonych eksterminacją zamożniejszych i oświeconych warstw społecznych. Ludu, który urządza już przyzwoite łazienki, na posesjach dorobił się iglaków i strzyżonej trawki, którego jednak ściany mieszkań są wciąż zasmucająco puste. Najczęściej bez śladu obrazów, rzeźb oraz książek.

Ubogiemu społeczeństwu, które dotąd nie wybrnęło z poziomu trosk o najprostszą egzystencję, mówi się więc, że pomniki Jana Pawła II są brzydkie. Jakby chodziło o jego wykształcenie artystyczne. Jakby środowisko recenzentów stawiało pomniki piękniejsze. Jakby nie wiedziało, po co stawia się pomniki, a tęcza nie była upiornym kiczem. Jakby nie było tak, że nie życzy sobie ono ujrzeć wielu pomników, kompletnie nieciekawe, czy przypadkiem nie wykonają ich najwybitniejsi artyści.

Jakby nie było wiadomo, że gdy burzy się pomniki, to nie ma znaczenia, czy są one ładne.

Najeźdźcy Polski zawsze zaczynali od niszczenia pomników, symboli, emblematów, nie zważając na ich walory artystyczne.

W ciągu ostatnich dni naród ukraiński roztrzaskał niemal setkę pomników Lenina, nazywając rzecz „Leninpadem". Nie z powodu niewłaściwych proporcji, głupich min rzeźb, czy niedostatku ich podobieństwa do oryginału, a z tych samych przyczyn, z jakich padł niegdyś nowohucki pomnik z pracowni profesora Koniecznego .

Pomniki niszczy się z nienawiści. Gdy uciemiężony lud nie może tego uczynić, mści się na nich choćby słowem. Rzeszowski pomnik czynu rewolucyjnego dotąd rymuje z wielką lipą.

Pomniki stawia się z miłości i szacunku, dlatego wzbudzają one uczucia pozaartystyczne, często skrajne. Parę dni temu ktoś sprofanował popiersie Ryszarda Kuklińskiego w Krakowie, w rocznicę profanacji pomnika „Inki" Siedzikówny w panteonie, w Parku Jordana. Ktoś nie wie, dlaczego?

We Wrocławiu do cyrku z koneserami sztuki społeczeństwo przyzwyczajano już dość często. Swego czasu, grupka wyrostków wyposażona w tekturowe miecze i korony, cyklicznie naigrywała się tam z pięknego, okazałego pomnika Bolesława Chrobrego. Pryszczatych raziła fuszerka artystyczna pomnika zdobywcy Łużyc i pogromcy niemieckiego cesarza. Polski król aż za Dreznem i Budziszynem wbił słupy graniczne zachodnich rubieży Rzeczpospolitej. W roku 1025 koronował się na równego największych władców Europy. Na zew wygłupów  pryszczatych trefnisiów, stawiali się czujni na puls miasta reporterzy gazety niemieckiego wydawcy, który chwycił w swoim ręku trzy w jednym, byłe tytuły miejscowych dzienników. Nigdy nie brakowało i kamer telewizji. Wielki, sowiecki czołg na wjeździe do miasta w roli pomnika nie raził, obeliski pruskie nie raziły, a zwycięski Chrobry na koniu raził pryszczatych bowiem okropnie. Ich dyzgust artystyczny znajdował zawsze miejsce w mediach, ku porwaniu wrocławian dla sprawy piękna przestrzeni miejskiej. - Są to ujmujący, spontaniczni „młodzi ludzie" – opisywała ich polskojęzyczna gazeta, czyli „Słowo Polskie", „Wieczór Wrocławia" i „Gazeta Wrocławska" naraz. Pod okiem samego Zdrojewskiego Bogdana w ratuszu.

W roku 1976 helikopter stawiał na cokole krakowskiego Pomnika Grunwaldzkiego z fundacji wielkiego Ignacego Paderewskiego statuę króla Jagiełły na koniu. Oryginał rzeźby niemieccy koneserzy sztuki strzaskali niezwłocznie we wrześniu 1939, zaraz po wkroczeniu do miasta. W 1976 nie było mnie na Placu Matejki. Myślę, że był to jeden z piękniejszych momentów, który umknął mi w życiu. To było coś niesamowitego.

Oprawiona w ramy, niczym normalny obraz, kropka udawała dzieło sztuki. Dzięki niej może, po wielu latach, w pewnym domu wpatruję się w obraz podobnego konceptu i nie wybucham drwiącym śmiechem, choć ta kropa w odcieniach szarości została nabyta za oszałamiającą cenę.

W końcu, na weneckim biennale nie taka szmira uznawana jest za wartą wielkich pawilonów. Coś, co rzekomo jest sztuką plastyczną, najczęściej okazuje się dzisiaj płytką literaturą, służy refleksji, sztuce całkiem nie wizualnej. Jest bajerem ubogich duchem i ręką, których stać już głównie na kompilację filmów, instalacje z elementów gotowych, żart performansu. Spreparowane zwierzęta ustawione na wypchanym koniu, formy z bandaża, z płaszczyzn zielonej rzeżuchy – ot, tworzywo sprzedawców myśli, których nie stać na genialną, doskonałą i trwałą formę. Słynna ostatnio przygoda Włoszki, która poznała się na dziele sztuki za 10 tysięcy euro i posprzątała je,  nie dziwi.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości