Oprawiona w ramy, niczym normalny obraz, kropka udawała dzieło sztuki. Dzięki niej może, po wielu latach, w pewnym domu wpatruję się w obraz podobnego konceptu i nie wybucham drwiącym śmiechem, choć ta kropa w odcieniach szarości została nabyta za oszałamiającą cenę.
W końcu, na weneckim biennale nie taka szmira uznawana jest za wartą wielkich pawilonów. Coś, co rzekomo jest sztuką plastyczną, najczęściej okazuje się dzisiaj płytką literaturą, służy refleksji, sztuce całkiem nie wizualnej. Jest bajerem ubogich duchem i ręką, których stać już głównie na kompilację filmów, instalacje z elementów gotowych, żart performansu. Spreparowane zwierzęta ustawione na wypchanym koniu, formy z bandaża, z płaszczyzn zielonej rzeżuchy – ot, tworzywo sprzedawców myśli, których nie stać na genialną, doskonałą i trwałą formę. Słynna ostatnio przygoda Włoszki, która poznała się na dziele sztuki za 10 tysięcy euro i posprzątała je, nie dziwi.
Pojęcie piękna zagubiło się i skomplikowało. Fotografia żylastego ciała piosenkarki Madonny, kadłub betonowej Wenus bez głowy i kończyn na skwerku nieopodal pegaza z zardzewiałej blachy - każde z nich wypełnia jakieś kanony estetyki. Kto potrafi mówić jasno o pięknie czegokolwiek stworzonego w naszych czasach? Żyjemy, tak w ogóle, w epoce przemysłowej tandety, zaniku rzemiosła i nędznej demokracji, która wyklucza potrzeby wyższego rzędu. Andy Warhol bryluje w muzeach. Sztuka użytkowa miewa wzloty, ale przecież nawet najpiękniejsze modele aut w końcu zeżre rdza . Nietrwałe jest współczesne piękno. Plantacja rzeżuchy zabija gnilnym odorem już po tygodniu.
Mecenasów sztuki jest żałośnie mało. Prywatni inwestują w nazwiska, rzeczy modne. Państwo nagradza twórców grzecznych i użytecznych. Odwieczny mecenas - Kościół Katolicki - z trudem dźwiga swoje materialne dziedzictwo pod obstrzałem wrogów i grabieżców - byłych i potencjalnych, chętnych widzieć katolików wraz z ich skarbami kultury w ruinie.
W ojczyźnie Jana Pawła II wykształcił się natomiast pewien typ koneserów sztuki, których drażnią pomniki naszego Rodaka Wszechczasów i, niebawem, świętego. Portal „Gazeta.pl" podał właśnie skwapliwie do wiadomości, że jakiś angielski koneser umieścił pomnik Jana Pawła II wzniesiony w Rzymie, w 2011 roku, w swoim rankingu najbrzydszych pomników świata. Twórca tej listy Iain Aitch nie jest krytykiem sztuki, wbrew twierdzeniu autora artykułu „Gazety pl.", tylko publicystą uprawiającym dziennikarstwo turystyczne na wesoło, ale kto by się przejmował szczegółami. Wrażenie na Polakach ma zrobić fakt, że o rankingu Aitcha wspomniała CNN. Jedno jest pewne - wobec bliskiej kanonizacji Jana Pawła II, koneserów niezadowolonych z poziomu sztuki rzeźbiarskiej w Polsce przybędzie.