Robert Kostro: Mam poczucie bicia głową w mur

Rządy Kazimierza Marcinkiewicza, Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska firmowały program budowy instytucji, którą kieruję. Liczę, że pod rządami premier Kopacz nie dojdzie ?do rewolucji, jeśli chodzi o stosunek ?do narodowego dziedzictwa – mówi dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro Mariuszowi Cieślikowi.

Publikacja: 30.09.2014 02:00

Robert Kostro: Mam poczucie bicia głową w mur

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Rz: Co dalej z Muzeum Historii Polski?

Działamy. Zdobywamy publiczność ?i nagrody, robimy wystawy...

Wiem. Kilka dni temu otworzyliście ciekawą ekspozycję w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie poświęconą polskiemu Londynowi. Był już Jan bez Ziemi, a teraz mamy muzeum bez siedziby.

Pytanie o siedzibę należy adresować nie do mnie, tylko do Ministerstwa Kultury, któremu podlegamy. My zrobiliśmy swoje. Uzgodniliśmy z władzami Warszawy miejsce. Przeprowadziliśmy konkursy: na projekt budynku, ?a także na wystawę stałą. Jak na instytucję, która nie ma siedziby, jesteśmy wyjątkowo aktywni. Wielkim sukcesem frekwencyjnym była nasza wystawa „Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności". W Zamku Królewskim obejrzało ją 50 tysięcy osób, co jest jednym z rekordów muzealnictwa ostatnich lat. To pokazało potencjał, jaki tkwi w tematyce, którą się zajmujemy. Inny ważny projekt, wystawa „Pod wspólnym niebem", o narodach i religiach I Rzeczypospolitej, otrzymał nagrodę Sybilla dla najlepszej ekspozycji historycznej 2012 roku. Działamy też w przestrzeni wirtualnej, byliśmy jedną z pierwszych instytucji na świecie zaproszonych do realizacji wystaw na platformie Google Cultural Institute. To bardzo ważna platforma, dzięki niej nasze wirtualne wystawy mają widzów pod każdą szerokością geograficzną. Ekspozycja poświęcona Janowi Karskiemu ma nawet 20 wersji językowych, w tym chińską, hindi i farsi. Zresztą projekt „Jan Karski. Niedokończona misja" uważam za szczególnie ważny...

Nie musi mnie pan przekonywać, jak ważną postacią był Jan Karski.

To pewnie pana ucieszy, że nasze wystawy i projekty edukacyjne w ramach Roku Karskiego prezentowane były już w około 20 krajach – od Japonii przez Izrael po USA i Brazylię. Uczestniczyliśmy też w akcji lobbingowej na rzecz przyznania bohaterskiemu emisariuszowi przez prezydenta Obamę Medalu Wolności i w przekonywaniu naszych parlamentarzystów, by 2014 uczynili Rokiem Karskiego. W obu przypadkach skutecznie. Oczywiście, nie jest to tylko nasza zasługa, ale również wielu ludzi i instytucji, którzy w ten pomysł uwierzyli i się zaangażowali, ale wydaje mi się, że odegraliśmy w tym rolę szczególną i zrobiliśmy dla Polski coś dobrego, popularyzując postać Jana Karskiego. To pokazuje znaczenie, jakie ma Muzeum Historii Polski dla budowania wizerunku kraju, a może czasem wręcz dla polskiej racji stanu. Za chwilę ukończymy inne ważne przedsięwzięcie, w którym muzeum okazało się ważną z punktu widzenia interesów państwa instytucją – wystawę w 25. rocznicę mszy pojednania w Krzyżowej, w której udział wzięli Helmut Kohl i Tadeusz Mazowiecki. Idea jej realizacji wyszła z Kancelarii Premiera.

Jesteście tak potrzebni, że w związku z tym nie macie siedziby, a ta, którą mieliście mieć, zdaniem minister Omilanowskiej jest za droga.

Cóż, w kolejce po pieniądze na siedzibę ciągle ktoś nas wyprzedza. Trudno być sędzią we własnej sprawie, może to są inicjatywy ważniejsze dla Polski, a może bliższe sercom rządzących. Na liście priorytetów wyprzedziły nas m.in. Muzeum II Wojny Światowej i Muzeum Piłsudskiego. Teraz minister Omilanowska ogłosiła, że resort kultury wesprze rozbudowę Muzeum Narodowego. Jak najbardziej słusznie, bo ono tego potrzebuje. Cieszę się, że stać nas na nowe placówki. Nie jest jednak zrozumiała kolejność tych działań. I nie jest oczywiste, dlaczego jednym tchem mówi się o nowych inwestycjach oraz o oszczędnościach na projekcie Muzeum Historii Polski.

Minister Omilanowska wyraźnie powiedziała, że zaakceptowany w 2009 roku projekt przykrycia Trasy Łazienkowskiej jest za drogi, a to oznacza kolejne lata zwłoki.

Trudno mi komentować słowa minister Omilanowskiej na temat ewentualnej zmiany siedziby, bo do tej pory znam je z niezobowiązujących wypowiedzi. Stanowisko szefowej resortu kultury i władz Warszawy odczytuję jako wahanie, a nie rezygnację z budowy obiektu nad Trasą Łazienkowską. Przez pięć lat opinia publiczna otrzymywała regularne zapewnienia, ostatnio wiosną tego roku od ministra Zdrojewskiego, że inwestycja będzie realizowana zgodnie z projektem Bohdana Paczowskiego wybranym w międzynarodowym konkursie architektonicznym. Do tej pory czekaliśmy na środki europejskie, a w przypadku ich braku miał zostać uchwalony wieloletni plan rządowy. Jak rozumiem, chodzi o szukanie tańszych rozwiązań. Ale ja nie wierzę, że to możliwe. Muzeum Historii Polski po prostu musi być jedną z placówek o podobnej skali jak Muzeum II Wojny Światowej czy Muzeum Historii Żydów Polskich i szacunki mówią o kwotach porównywalnych do kosztów budowy tych placówek. Wbrew pozorom z prac studyjnych wynika, iż obecny projekt zawieszony nad Trasą Łazienkowską nie byłby droższy od podobnego budynku wzniesionego od fundamentów w innym miejscu.

No i gdyby z tej lokalizacji rezygnować, to tracimy kilka milionów złotych wydanych z publicznej kasy na konkurs, prace przygotowawcze. A co najgorsze, stracimy kolejne lata. Ponadto skoro ministerstwo i władze Warszawy miały pięć lat na zaproponowanie lepszych rozwiązań, to na jakiej podstawie mam sądzić, że znajdą się one w ciągu najbliższych tygodni czy miesięcy.

Ekipie rządzącej wyraźnie na tym projekcie nie zależy.

Nie jestem publicystą ani politykiem i nie chcę się zastanawiać nad intencjami decydentów. Jeśli kolejne rządy Rzeczypospolitej zapewniają, że muzeum ma powstać, to uważam te deklaracje za wiążące. Jedyne, co mogę zrobić, to apelować do elementarnego poczucia odpowiedzialności.

Może obecna ekipa uważa, że wybory wygrywa się nie dzięki historii, tylko autostradom.

Nie chce mi się w to wierzyć. A nawet jeśli takie kalkulacje istnieją, to są krótkowzroczne, bo placówki takie jak nasza służą krajom przez setki lat. Stają się ważnymi instytucjami z punktu widzenia tożsamości i edukacji obywatelskiej, tworzą wizerunek kraju, są także atrakcyjnymi miejscami przyciągającymi turystów. Weźmy choćby przykład Niemiec. Kanclerz Kohl był inicjatorem realizacji dwóch projektów podobnych do naszego: Muzeum Historii Niemiec w Berlinie i Domu Historii RFN w Bonn. Na poziomie europejskim CDU należy do tej samej frakcji co Platforma. Naprawdę nie widzę żadnych politycznych i ideologicznych powodów, dlaczego ten rząd miałby być przeciwny naszemu muzeum.

A może jakieś są? Może ktoś chce się pozbyć Roberta Kostry i jego ekipy? Jest pan jednym z ostatnich, a może ostatnim szefem tego rodzaju instytucji mianowanym za czasów PiS. Najpierw słyszymy, że siedziba jest za droga, a w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" minister Omilanowska powiedziała, że nie podoba jej się koncepcja wystawy stałej oparta wyłącznie na scenografii wirtualnej.

Nie rozumiem tej wypowiedzi. Nasza wystawa od początku przewidywała wykorzystanie zarówno obiektów zabytkowych, jak i multimediów i instalacji scenograficznych, nigdy nie miała być wyłącznie wirtualna. Pani minister może oczywiście doprowadzić do unieważnienia konkursu, jednak dokonany w 2011 wybór projektu konsorcjum WWAA /Platige Image był jednogłośny, a dokonali go zasiadający w sądzie konkursowym fachowcy światowej klasy, tacy jak prof. Jack Lohman, prof. Andrzej Rottermund czy laureat Oscara Allan Starski. Decyzję poparł również przedstawiciel ministerstwa. Zwycięska ekipa to twórcy świetnie ocenionego na świecie polskiego pawilonu Expo w Szanghaju.

Zasmuciła mnie ta wypowiedź również osobiście, dlatego że pani minister Omilanowska przez kilka lat była moją zwierzchniczką i mieliśmy bardzo dobre relacje. Miała dziesiątki okazji, żeby sformułować swoje wątpliwości dotyczące koncepcji wystawy stałej, bez pośrednictwa mediów. Jeśli zaś chodzi o polityczny kontekst mojej nominacji, to mam nadzieję, że w dojrzałej demokracji, a do takiego statusu aspiruje Polska, nie ma znaczenia, czy mianował mnie Ujazdowski, Zdrojewski czy Omilanowska. Współtwórcą muzeum był śp. Tomasz Merta, który może uchodzić za wzorzec ponadpartyjnego urzędnika, który koncentruje się na służbie dla państwa.

Myślę też, że mój styl prowadzenia instytucji, traktowanie muzeum jako instytucji publicznej, otwartej na ludzi różnych środowisk, jest doceniany. Miałem osobistą satysfakcję, kiedy rok temu powstał list intelektualistów w obronie idei Muzeum Historii Polski i podpisali go ludzie o najrozmaitszych poglądach, tacy jak Henryk Samsonowicz i Eugeniusz Smolar, Andrzej Nowak i Wojciech Roszkowski. Zresztą zawsze jest możliwość wymiany dyrektora. Jeśli to byłaby cena powstania tego muzeum, to na pewno nie zamuruję się w gabinecie. Trzy kolejne rządy: Kazimierza Marcinkiewicza, Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska, firmowały program budowy instytucji, którą kieruję. Liczę na to, że również pod rządami pani premier Kopacz nie będziemy świadkami rewolucji, jeśli chodzi o stosunek do narodowego dziedzictwa. Może jestem naiwny, ale uważam, że tego rodzaju przedsięwzięcia, jak Muzeum Historii Polski, powinny być przedmiotem konsensu. Zresztą moja współpraca z resortem układała się zawsze dobrze, poza kwestią siedziby. Tutaj mam poczucie bicia głową w mur. Jednak wciąż zakładam, że deklaracje w kwestii budowy muzeum są poważne.

Oby pan się nie pomylił. Bo to muzeum jest Polsce potrzebne.

Dlatego wierzę, że powstanie. Bo jeśli w takiej sprawie nie można traktować deklaracji władz poważnie, to znaczy, że zapomnieliśmy, czym jest dobro wspólne, że zostały tylko sfory obszczekujących się nawzajem psów.

Rz: Co dalej z Muzeum Historii Polski?

Działamy. Zdobywamy publiczność ?i nagrody, robimy wystawy...

Pozostało 99% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości