To pewnie pana ucieszy, że nasze wystawy i projekty edukacyjne w ramach Roku Karskiego prezentowane były już w około 20 krajach – od Japonii przez Izrael po USA i Brazylię. Uczestniczyliśmy też w akcji lobbingowej na rzecz przyznania bohaterskiemu emisariuszowi przez prezydenta Obamę Medalu Wolności i w przekonywaniu naszych parlamentarzystów, by 2014 uczynili Rokiem Karskiego. W obu przypadkach skutecznie. Oczywiście, nie jest to tylko nasza zasługa, ale również wielu ludzi i instytucji, którzy w ten pomysł uwierzyli i się zaangażowali, ale wydaje mi się, że odegraliśmy w tym rolę szczególną i zrobiliśmy dla Polski coś dobrego, popularyzując postać Jana Karskiego. To pokazuje znaczenie, jakie ma Muzeum Historii Polski dla budowania wizerunku kraju, a może czasem wręcz dla polskiej racji stanu. Za chwilę ukończymy inne ważne przedsięwzięcie, w którym muzeum okazało się ważną z punktu widzenia interesów państwa instytucją – wystawę w 25. rocznicę mszy pojednania w Krzyżowej, w której udział wzięli Helmut Kohl i Tadeusz Mazowiecki. Idea jej realizacji wyszła z Kancelarii Premiera.
Jesteście tak potrzebni, że w związku z tym nie macie siedziby, a ta, którą mieliście mieć, zdaniem minister Omilanowskiej jest za droga.
Cóż, w kolejce po pieniądze na siedzibę ciągle ktoś nas wyprzedza. Trudno być sędzią we własnej sprawie, może to są inicjatywy ważniejsze dla Polski, a może bliższe sercom rządzących. Na liście priorytetów wyprzedziły nas m.in. Muzeum II Wojny Światowej i Muzeum Piłsudskiego. Teraz minister Omilanowska ogłosiła, że resort kultury wesprze rozbudowę Muzeum Narodowego. Jak najbardziej słusznie, bo ono tego potrzebuje. Cieszę się, że stać nas na nowe placówki. Nie jest jednak zrozumiała kolejność tych działań. I nie jest oczywiste, dlaczego jednym tchem mówi się o nowych inwestycjach oraz o oszczędnościach na projekcie Muzeum Historii Polski.
Minister Omilanowska wyraźnie powiedziała, że zaakceptowany w 2009 roku projekt przykrycia Trasy Łazienkowskiej jest za drogi, a to oznacza kolejne lata zwłoki.
Trudno mi komentować słowa minister Omilanowskiej na temat ewentualnej zmiany siedziby, bo do tej pory znam je z niezobowiązujących wypowiedzi. Stanowisko szefowej resortu kultury i władz Warszawy odczytuję jako wahanie, a nie rezygnację z budowy obiektu nad Trasą Łazienkowską. Przez pięć lat opinia publiczna otrzymywała regularne zapewnienia, ostatnio wiosną tego roku od ministra Zdrojewskiego, że inwestycja będzie realizowana zgodnie z projektem Bohdana Paczowskiego wybranym w międzynarodowym konkursie architektonicznym. Do tej pory czekaliśmy na środki europejskie, a w przypadku ich braku miał zostać uchwalony wieloletni plan rządowy. Jak rozumiem, chodzi o szukanie tańszych rozwiązań. Ale ja nie wierzę, że to możliwe. Muzeum Historii Polski po prostu musi być jedną z placówek o podobnej skali jak Muzeum II Wojny Światowej czy Muzeum Historii Żydów Polskich i szacunki mówią o kwotach porównywalnych do kosztów budowy tych placówek. Wbrew pozorom z prac studyjnych wynika, iż obecny projekt zawieszony nad Trasą Łazienkowską nie byłby droższy od podobnego budynku wzniesionego od fundamentów w innym miejscu.
No i gdyby z tej lokalizacji rezygnować, to tracimy kilka milionów złotych wydanych z publicznej kasy na konkurs, prace przygotowawcze. A co najgorsze, stracimy kolejne lata. Ponadto skoro ministerstwo i władze Warszawy miały pięć lat na zaproponowanie lepszych rozwiązań, to na jakiej podstawie mam sądzić, że znajdą się one w ciągu najbliższych tygodni czy miesięcy.