To miała być czysta formalność, a zanosi się na poważną batalię. Bronisław Komorowski był pewien, że ma drugą kadencję w kieszeni i że jedyną walkę stoczy ze sobą – o to, czy uda mu się zwyciężyć w pierwszej turze. Dlatego w Pałacu Prezydenckim w ostatnich miesiącach nikt na poważnie nie prowadził przygotowań do kampanii wyborczej.
Dziś to widać – urzędujący prezydent jest w wyraźnej defensywie wobec najpoważniejszego konkurenta, Andrzeja Dudy z PiS. – Rozmawiałem ze współpracownikami Komorowskiego. Nie mają żadnego pomysłu – mówi przybity członek rządu, polityk PO.
Sztab wyborczy prezydenta teoretycznie już działa, ale efekty są marne. Widać to było podczas inaugurującego kampanię wystąpienia Komorowskiego na posiedzeniu Rady Krajowej PO. Czytane z kartki przemówienie było tak nudne, że spora część sali nie słuchała prezydenta i wdała się w pogaduszki. W porównaniu z przemawiającym dzień później na efektownej konwencji PiS Dudą Komorowski wypadł blado.
Prezydent prowadzi anachroniczną kampanię, opartą na wywiadach telewizyjnych i oficjalnych uroczystościach – czyli jest dokładnie taki jak przez całą kadencję. Do tego kompletnie nie panuje nad kampanią w internecie. W sobotę, gdy Duda mówił o polityce zagranicznej, sztabowcy Komorowskiego atakowali go dziesiątkami wpisów poprzez oficjalny profil prezydenta na Twitterze. Na profilu wyborczym sztabowcy wypisują zaś tak głębokie komunikaty jak wczoraj: „Spotkanie z seniorami w Nieporęcie. Szarlotka pyszna :-)".
Formalnie sztabem kieruje poseł PO Robert Tyszkiewicz, ale decydujący wpływ na kampanię mają ludzie prezydenta, w tym szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski, ministrowie Jaromir Sokołowski i Sławomir Rybicki, szef gabinetu Paweł Lisiewicz czy doradca Jerzy Smoliński.