W odpowiedzi na mój tekst zamieszczony w „Rz" 6.11.2014 r. traktujący o tym, że „Kodeks cywilny" nie obejmuje przedawnienia długów potwierdzonych sądowym tytułem wykonawczym, spotkałem się z krytyką, prawdopodobnie wierzycieli i egzekutorów, że długi należy bezwzględnie spłacać, że jeżeli spadkodawca nie spłacił długów, to powinni to zrobić jego spadkobiercy, skoro dziedziczą majątek. Odnosząc się do tych zarzutów, stwierdzić przede wszystkim muszę, iż nie nawiązują one do wskazanej przeze mnie prawnej strony tego zagadnienia; tzn., że jest to luka w prawie pozostająca w sprzeczności z tytułem VI księgi I k.c. i orzecznictwem Sądu Najwyższego, który ratio legis instytucji przedawnienia wyraźnie podtrzymał. W odniesieniu natomiast do zarzutu, że spadkobiercy są zobowiązani spłacać długi spadkodawców, to żądanie takie jest niemoralne, a zarzut nielogiczny. Jeżeli bowiem dłużnik spadkodawca posiadał majątek, to dług można było ściągnąć, tytuł wykonawczy byłby wykonany, a spadkobiercom żaden majątek by nie przypadł, chyba że przewyższał spłacony dług. Skoro więc spadkobiercy żadnego majątku nie odziedziczyli, to dlaczego mają spłacać długi spadkobiercy? Czy tylko dlatego, że w porę nie odrzucili spadku, o istnieniu którego mogli wcale nie wiedzieć?
Ale egzekutorom chodzi o coś więcej: o ściągnięcie długu właśnie od takich spadkobierców. Jak wynika z ich wypowiedzi, jest to najatrakcyjniejsza grupa dłużników, bo najczęściej są zaskakiwani roszczeniami i zawsze jakimś majątkiem dysponują. A jeżeli nawet nie, to w całym swym przyszłym życiu będą się musieli liczyć z obowiązkiem spłaty odziedziczonego długu. W tym miejscu należy zadać pytanie, czy takie postępowanie egzekutorów, nawet prawnie dozwolone – bo dziurawe prawo na to pozwala – jest moralnie i etycznie dopuszczalne?