Zacznę od osobistego wyznania – nie wezmę udziału w pierwszej turze wyborów prezydenckich, bo żaden z kandydatów w wystarczającym stopniu nie odpowiada moim poglądom, natomiast zagłosuję w drugiej, kierując się przede wszystkim emocjami negatywnymi, czyli chęcią uniemożliwienia objęcia najwyższego urzędu w państwie przez osobę, którą uznam za groźną dla mojego bezpieczeństwa. To postawa w pełni świadoma i obywatelska – korzystam ze swoich praw po pogłębionym namyśle. Myślę nawet, że ów namysł był dłuższy i poważniejszy niż w przypadku większości tych ok. 20 mln wyborców, którzy wezmą udział w majowej elekcji.
Młotkowanie obywateli, którzy nie głosują w wyborach
Odmowa uczestnictwa w procesie wyborczym może być wynikiem świadomej i przemyślanej decyzji, i oskarżanie tych, którzy z niej skorzystają, o brak postawy obywatelskiej jest w wielu przypadkach niesłuszne. Oczywiście, duża część elektoratu wybiera absencję nie w skutek pogłębionej refleksji, lecz z innych, mniej szlachetnych, powodów, ale nawet oni nie zasługują na te uwagi, które padają pod ich adresem przy okazji każdej elekcji, czy to prezydenckiej, czy parlamentarnej.
Polski komentariat specjalizuje się bowiem w młotkowaniu tej grupy ludzi, którzy nie uczestniczą w wyborach, używając pod ich adresem całego szeregu epitetów. Jest to wyjątkowa postawa, bo wszędzie na świecie publicyści i naukowcy zajmują się analizą przebiegu kampanii i jej wyników. U nas przez cały jej okres poświęcają uwagę mobilizowaniu ludzi do udziału w elekcji oraz zawstydzaniu tych, którzy z tego prawa nie chcą skorzystać.
Czytaj więcej
„Czy według Pani/Pana należałoby zwiększyć liczbę podpisów niezbędnych do rejestracji kandydatki...
Właśnie – prawa. Nasza klasa komentatorska nie chce przyjąć do wiadomości, że udział w wyborach jest w naszym kraju prawem, nie obowiązkiem. Owszem, są takie państwa, jak np. Belgia, gdzie obywatele muszą, pod groźbą nieznacznych kar, głosować, ale akurat Polska do nich nie należy. Zatem stawianie znaku równości między byciem dobrym obywatelem jakiegoś kraju a uczestnictwem w akcie wyborczym jest co najmniej dyskusyjne. Z praw możemy, ale nie musimy, korzystać. W innym przypadku trzeba byłoby uznać, że z możliwości palenia papierosów, picia alkoholu oraz brania rozwodów wynika konieczność takich zachowań – pod groźbą bycia uznanym za złego konsumenta lub obywatela.