Jednym z najważniejszych oczekiwań, jakie wiązały się z wygraną demokratycznych partii w wyborach październikowych, był powrót zasady kompetencji i racjonalności działania wszelkich kierowników i zarządców w instytucjach publicznych. W dodatku – działania w porozumieniu z pracownikami, w prawdziwej dyskusji z nimi i z szacunkiem do nich. Było to głębokie pragnienie po latach chamstwa, prostactwa, uderzającej niekompetencji ludzi na stanowiskach w systemie stworzonym przez PiS. W dodatku – jak się dowiedzieliśmy – ci ludzie na stanowiskach dbali o siebie i o swych bliskich, zatrudnianych w podległych sobie urzędach, po prostu okradając nas, obywateli. Lecz gdy spojrzeć na to, co się dzieje obecnie w Polsce, trzeba zadać sobie pytanie: czy oczekiwania się spełniają, czy raczej nie?
Czytaj więcej
Ważą się losy Biełsatu. Obrońcy stacji, którą nowe polskie władze chciałyby odchudzić i wtopić w większą telewizyjną strukturę, ostrzegają, że Białorusini stracą najważniejsze niezależne źródło informacji, a Polska – narzędzie miękkiego oddziaływania na Wschodzie. W MSZ i TVP tłumaczą, że zmiany są konieczne, ale słychać o możliwym kompromisie.
Obóz rządzący tak samo jak PiS obsadza stanowiska swoimi ludźmi
I jako obywatel, i jako socjolog muszę odpowiedzieć: NIE. Po pierwsze, jak dowiaduję się i jak mogłem zaobserwować w niektórych samorządach terytorialnych, to teraz nowo wybrani „demokraci” natychmiast obsadzają tzw. swoimi ludźmi (a więc partyjnymi) węzłowe stanowiska, wyrzucając dotychczasowych pracowników, niekoniecznie pisowsko zaangażowanych. Gdy pojawia się problem mianowania niepartyjnego, acz wybitnego specjalisty na odpowiedzialne stanowisko, to nacisk dawnych, demokratycznych (a jakże!) partyjnych autorytetów na nowo wybranych decydentów bywa tak silny, że następuje zmiana decyzji. To przypadek z jednego z ważnych miast nadmorskich. W innym, mazowieckim samorządzie wybrany na stanowisko wprost nakazał przyjęcie do wydziału urzędu kogoś, kto zasłużył się w jego kampanii wyborczej. A także pomnożył liczbę ważnych urzędników (np. swych zastępców) o kolejne osoby, czego nie było od początku działania niezależnego samorządu terytorialnego.
Czytaj więcej
Kanał Zero Krzysztofa Stanowskiego przyciąga widzów i uwagę mediów. TVP po nowemu radzi sobie słabo. Dlaczego? Skąd różnica?
W Polskim Radiu robią miejsce dla nowych stanowisk
A teraz przypadek z mediów. Pisałem kilka tygodni temu, że właściwie mediami publicznymi w tej chwili kierują ludzie albo całkiem przypadkowi, albo – podobnie jak w opisanych wyżej samorządach – przywróceni na stanowiska. Jedni i drudzy mają tendencję do tego, aby władzę daną w swym stanowisku poszerzać i tworzyć nowe stanowiska, by mieć oparcie w osobach na nie przyjmowanych.