Rusłan Szoszyn: Ambasada w Warszawie to perła dla Rosjan

Na zamknięciu placówek dyplomatycznych znacznie więcej straciłaby Moskwa. Dlatego nie zdecyduje się na eskalację.

Publikacja: 29.04.2023 10:33

Ambasada Rosji w Warszawie

Ambasada Rosji w Warszawie

Foto: Fotorzepa/Radek Pasterski

Istotę rosyjskiej dyplomacji dobrze obrazuje historia sprzed niemal dwudziestu lat. W październiku 2004 roku ówczesny szef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji (SWZ) Nikołaj Lebiediew (były funkcjonariusz wywiadu m.in. w Berlinie Zachodnim) wręczał medal weterana SWZ poprzedniemu szefowi służby i swojemu byłemu kierownikowi Jewgienijowi Primakowowi. Wówczas twórca postsowieckiego rosyjskiego wywiadu Primakow (a później szef MSZ w latach 1996-1998) żartował, że rosyjski MSZ to nie tylko wywiad. Obok stał uśmiechnięty i dopiero mianowany na szefa dyplomacji Siergiej Ławrow.

W czasach radzieckich w każdej sowieckiej ambasadzie była tak zwana „legalna rezydentura”, na czele której stał człowiek (z paszportem dyplomatycznym) koordynujący działalność wywiadu w danym kraju. Jego zastępca mógł odpowiadać np. za prace z „nielegałami” (przeważnie byli to obcokrajowcy bez związków z Rosją) pracującymi dla radzieckiego wywiadu. Oprócz tego w „rezydenturze” był dział referentów i specjalistów od łączności. Pracownicy tego działu praktycznie nigdy nie wychodzili na zewnątrz, bo mieli zbyt dużą wiedzę. Po za tym główny „rezydent” koordynował prace funkcjonariuszy wywiadu podających się za dyplomatów i pracowników związanych z ambasadą placówek. W odróżnieniu od „nielegałów”, którzy np. w Stanach Zjednoczonych byli skazywani na dożywocie (niektórzy siedzą od czasów ZSRR), dyplomata ambasady zasłaniał się immunitetem i mógł być wyłącznie wydalony. Czy wiele się zmieniło w pracy rosyjskich ambasad od tamtej pory? Trwająca od ponad roku agresja nad Dnieprem pokazuje, że w Rosji niewiele się zmieniło od dziesięcioleci.

Czytaj więcej

Miliony z ambasady Rosji zostaną przez Polskę zamrożone na lata?

Nietrudno więc się domyślić, jaką wartość stanowi dla Kremla ambasada Rosji w Warszawie. Biorąc pod uwagę to, że poprzez nasz kraj nad Dniepr trafia lwia część zachodniego wsparcia militarnego, finansowego i humanitarnego, Polska dla rosyjskiego wywiadu dzisiaj ma nie mniejsze znaczenie niż Niemcy, Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone. Dlatego nie należy się spodziewać daleko idących reakcji Moskwy na zajęcie przez prokuraturę środków ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce. Będą wozić gotówkę w walizkach, oby tylko tu pozostać i nie stracić placówki. Znacznie bardziej niż Polska nie są oni zainteresowani eskalacją i wydaleniem dyplomatów.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Szpiedzy Putina bez kasy

Gdyby jednak do eskalacji doszło i w najgorszym scenariuszu Polska musiałaby wstrzymać pracę swoich placówek dyplomatycznych w Rosji, to przede wszystkim pozbawiłoby to opieki konsularnej przebywających na terenie Rosji Polaków. Ale też skazałoby Warszawę na czerpanie informacji o sytuacji w Rosji od Niemców, Francuzów, Brytyjczyków czy Amerykanów, którzy mimo wszystko utrzymują swoich ambasadorów w Moskwie. Miałoby to duże znaczenie, gdyby w Rosji na przykład nagle rozpoczęła się rewolucja. Zawsze lepiej uczestniczyć w procesie decydującym o losie sąsiedniego atomowego kraju niż być biernym obserwatorem cudzych rozgrywek. Zresztą Polska jest w wąskim gronie państw demokratycznych, którzy swoją ambasadę mają nawet w Korei Północnej.

Istotę rosyjskiej dyplomacji dobrze obrazuje historia sprzed niemal dwudziestu lat. W październiku 2004 roku ówczesny szef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji (SWZ) Nikołaj Lebiediew (były funkcjonariusz wywiadu m.in. w Berlinie Zachodnim) wręczał medal weterana SWZ poprzedniemu szefowi służby i swojemu byłemu kierownikowi Jewgienijowi Primakowowi. Wówczas twórca postsowieckiego rosyjskiego wywiadu Primakow (a później szef MSZ w latach 1996-1998) żartował, że rosyjski MSZ to nie tylko wywiad. Obok stał uśmiechnięty i dopiero mianowany na szefa dyplomacji Siergiej Ławrow.

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę
Publicystyka
Janusz Lewandowski: Mój własny bilans 20-lecia
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił