Pod patronatem i na zaproszenie byłych prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego odbyło się 20 września spotkanie liderów opozycyjnych partii. Poświęcone było bezpieczeństwu Polski, 25 lat po rozpoczęciu negocjacji o przystąpieniu Polski do NATO.
Ktoś, kto życzy opozycji zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach, powinien być zadowolony z przebiegu tego wydarzenia. Bronisław Komorowski słusznie zwrócił uwagę, że w sprawach bezpieczeństwa znalezienie wspólnego mianownika dla ugrupowań opozycyjnych jest nie tylko możliwe, ale też nie jest trudnym zdaniem. Zdecydowana większość wystąpień reprezentowała dobry, merytoryczny poziom.
Chyba jeszcze ważniejszy był przekaz: liderzy opozycji są razem i panuje pomiędzy nimi dobra atmosfera. Bez względu na to, w jakiej konfiguracji pójdą do wyborów, istnieje duża szansa, że będą zdolni do wypracowania wspólnego minimum programowego, tak aby – jeśli ich ugrupowania faktycznie odniosą sukces – wspólnie rządzić po wyborach.
Wyższość moralna
Niestety dobra atmosfera nie utrzymała się zbyt długo. Niektórzy uczestnicy dali niebawem wyraz swego zdegustowania obecnością na spotkaniu Jarosława Gowina i stwierdzili, że nie chcą mieć z nim nic wspólnego. W tym duchu wypowiedzieli się Donald Tusk i Szymon Hołownia. Przewodniczącego Platformy Obywatelskiej entuzjastycznie poparł Włodzimierz Czarzasty z Lewicy. Gowina ostro skrytykowali też Radosław Sikorski z PO i Michał Kobosko, wiceprzewodniczący Polski 2050, sugerując, że Gowin nie zasługuje na to, aby uważać go za polityka opozycji. Tę postawę uważam za politycznie szkodliwą, ale także dość niesprawiedliwą.
Czytaj więcej
Jeśli prezydent Andrzej Duda nagradza Antoniego Macierewicza, to dlaczego nie ujawnia aneksu do raportu WSI – pyta Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu.