Wczorajsze wystąpienia w Sejmie zapewniły paliwo prasie kolorowej. „Rozliczyła Platformę, wróciła do łask" – pisze na okładce „Fakt". Gazeta publikuje zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego całującego w rękę Beatę Szydło. Zdaniem bulwarówki, prezes PiS był zachwycony płomienną mową pani premier i wybaczył jej wcześniejsze potknięcia.
„Fakt" pisze też o złotym mercedesie dla byłego prezesa Totalizatora Sportowego Wojciecha Szpili, a „Super Express" publikuje nawet na okładce zdjęcia tego cacka. Mercedes na fotografii dziwnie się błyszczy. Oczywiście, jest to fotomontaż. Mercedes w rzeczywistości jest bowiem żółtawym metalikiem i to wcale nie najnowszym modelem. „Super Express" dla lepszego efektu poprawił jego kolor w programie do obróbki zdjęć.
W rzeczywistości „złoty mercedes" ma tyle wspólnego ze złotem, co sejmowy „audyt" z prawdziwym audytem. Pisze o tym „Dziennik Gazeta Prawna". „Rząd miał na przygotowanie sejmowych wystąpień tylko dwa dni. Dlatego przeważały w nich znana już wcześniej retoryka i krytyka rządów PO" – pisze ta gazeta. Dodaje, że „nie wszystkie problemy, o których mówili ministrowie, to wina ich poprzedników". Zdaniem „Dziennika Gazety Prawnej", bardziej złożone są przyczyny np. luki podatkowej, o której mówił minister finansów Paweł Szałamacha, a państwo wygrywa większość procesów dotyczących roszczeń firm budujących drogi. Listę roszczeń minister infrastruktury wydrukował na olbrzymiej płachcie, którą przyniósł do Sejmu.
Wystąpienia ministrów postarała się też rozłożyć na czynniki pierwsze „Rzeczpospolita". „Szefowie resortów gospodarczych wskazali wiele liczb, ale nie składają się one na podaną przez premier kwotę 340 mld zł, jaką Polacy mieli stracić za rządów PO-PSL" – pisze gazeta. Zarzuty ekipy PiS odpiera m.in. były minister skarbu Włodzimierz Karpiński. Mówi, że za jego kadencji wartość spółek kontrolowanych przez resort skarbu wynosiła 109 mld zł, a teraz spadła do 81 mld. – To nie jest materiał do analizy gospodarczej – mówi z kolei Marcin Peterlik z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Jego zdaniem rząd posługuje się luźno powiązanymi liczbami wziętymi z sufitu.
Z powodu wątpliwej metodologii audytem w dość lekceważący sposób zajmuje się „Gazeta Wyborcza". Omawia go dopiero na szóstej stronie pod tytułem „Hyde Park Prawa i Sprawiedliwości w Sejmie". Komentatorzy „Wyborczej" wyjaśniają, skąd takie podejście ich gazety. „Rząd PiS ma niebezpieczną tendencję do zmieniania znaczenia słów" – pisze Witold Gadomski. Jego zdaniem „audytor, czyli biegły księgowy, to poważny zwód wymagający wysokich kwalifikacji". „To nie był żaden audyt ani nawet cień audytu. To był wielogodzinny propagandowy spektakl w Sejmie" – pisze z kolei Dominika Wielowieyska.