Z zachwytem i zadziwieniem przeczytałem krótki wpis byłego redaktora „Gazety Wyborczej” Wojciecha Fuska. Tekst napisany rok temu późno dotarł do mnie. Nawet Donald Tusk wcześniej odpowiedział. Trudno. Istagram, Fecebook to nie moje bajki. Zapyta czytelnik: jaki jest więc sens na powrót go przypominać? Odpowiem tak: bo tekst krąży w internecie, jest wartościowy, uczciwy, a tylko takie utrwala czas. Prawda w nim zawarta właśnie dzięki czasowi nabiera podwójnej mocy, dowodzi siły przekazu, przypomina, że choć otacza nas bagno, nie wszystko jeszcze stracone. Poza tym – przyznaję – nie mogłem uwierzyć, że choć jestem dużo starszy od autora, jego doświadczenia życiowe, weryfikacje światopoglądowe, refleksje, nadzieje i rozczarowania są wyjątkowo zbieżne z moimi.
Co prawda, gdy Wojciech Fusek jako młody dziennikarz zaczynał pracę w „GW”, ja miałem już za sobą kawał „politycznej drogi” i sporo siniaków. Ale i tu mamy podobne, kolorowe sińce; po 27 latach pracy, będąc na stanowisku zastępcy redaktora naczelnego, niespodziewanie zostaje zwolniony, co przyjmuje z pokorą. Nie użala się, nie skarży. Imponujące. Podkreślam to, bo przed wielu laty sam doświadczyłem podobnego rozczarowania. Napisałem o tym w liście otwartym do Adama Michnika, niegdyś mojego guru. Oczywiście, list nie został opublikowany w „GW”. Drukowała go „Arka" (nr 47/1993), później swoje doświadczenia opisałem w artykule "Wściekłość i duma", zatem nie będę się powtarzał.
Czytaj więcej
Skrót myślowy - esencjonalny tytuł książki Oriany Fallaci. I nie ma lepszego, by wyrazić moje emocje dotyczące współczesnej Polski. Mając przywilej stosownego wieku i sprawnej pamięci, szczypię się po policzkach, czy nie śnię jakiegoś koszmarnego snu.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego dzisiaj przywołuję ten tekst, podkreślając wszystko to, co napisałem powyżej. Sprowokowało mnie zdanie, z którym absolutnie się nie zgadzam. Autor napisał: „Tej przeklętej ziemi nie da się zaorać i posiać ziarnem rozsądku i dobroci”. Cóż, moja Ojczyzna nigdy nie będzie dla mnie „ziemią przeklętą”. Choćby dlatego, że za jej trwanie oddawano życie. Podzielam zdanie Sándora Máraia, który napisał, co już raz cytowałem: „Ojczyźnie należy przebaczać, ponieważ na swój zagadkowy sposób zawsze ma rację”.
Zatem sprowokowany tą fałszywą dla mnie nutą w pięknej refleksji, wlewam w wpis Fuska małą łyżeczkę dziegciu, i pytam: w jakiej przestrzeni żyli młodzi dziennikarze „GW”, gdy na początku lat 90. z takim oddaniem kreowali wizerunek gazety poddanej dyktatowi redaktora naczelnego? Jego i wszelkiej maści jego kumotrów i pobratymców politycznej wizji? Czy nikt z nich nie wiedział, że to lewacka strona Solidarności przejęła do niej prawo? Nikt nie czytał artykułu Michnika „Wasz prezydent, nasz premier” – wyraźnego sygnału podzielenia się z byłymi komunistami władzą? Nikt nie czytał drugiego, jakże ważnego tekstu: „Dlaczego nie oddam głosu na Lecha Wałęsę”?