Tomański: Eksperyment na demokracji

Warunki nietypowe, ponieważ chodzi o niewielkie miasteczko w Chinach.

Publikacja: 21.06.2016 22:00

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Chiński Wukan przyciąga uwagę światowych mediów. Choć liczy zaledwie 12 tys. mieszkańców, ma szansę stać się wzorem do tego, jak wprowadzać zmiany lub jak całkowicie przeciwnie - jak się ich skutecznie wystrzegać.

Wukan po raz drugi trafia na pierwsze strony gazet. Pierwszy raz stało się tak w październiku 2011 roku, gdy miasteczkiem wstrząsnęła rewolta mieszkańców. Chińczycy wyszli na ulicę, demonstrowali przed policją, bunt skończył się aresztowaniami i jedną ofiarą śmiertelną. Wówczas zaryzykowano i pozwolono w Wukanie wprowadzić na próbę demokrację. Wolne wybory, brak partyjnego nadzoru i pełną dowolność pod względem działań politycznych.

Po 5 latach na pierwszy rzut oka wygląda na to, że sytuacja zatoczyła koło i partia miała rację. Wybrany przywódca z ludu, Lin Zuluan został w minioną sobotę aresztowany i przed kamerami przełykając łzy przyznał się do korupcji. Oświadczył, że brał łapówki za przyznawanie rządowych kontraktów nazywając to swoim największym kryminalnym występkiem.

Mieszkańcy nie dają jednak za wygraną i ponownie wychodzą na ulicę. Podobno nie ma wśród nich ani jednego, który wątpliłby w uczciwość Lina. Podobno zeznanie zostało wymuszone - niedawne oświadczenie jednego z hongkońskich księgarzy o porwaniu i nielegalnym przetrzymywaniu przez specjalną, podlegająca jedynie partii jednostkę policji dowodzi, że przymuszanie do zeznań nie musi być tak rzadkie jak można by sobie tego życzyć - a sam przywódca chronił swojego wnuka, któremu także groził areszt.

Od wyborów wygranych 3 marca 2012 roku przez Lin Zuluana mijają ponad 4 lata. Wioska Wukan miała nauczyć Chiny demokracji, pokazać, że ten rodzaj ustroju może poradzić sobie na trudnej i nieprzyzwyczajonej do niego ziemi. Jeżeli bowiem protesty z 2011 roku nie zakończyły się jak te na placu Tiananmen w 1989, istniała szansa, że władza może zacznie swój Długi Marsz (na wzór tego odbytego przez przewodniczącego Mao w latach 30. ubiegłego wieku) w stronę zwykłych ludzi.

Pięć lat temu prawie bezkrwawe przekazanie rządów umożliwił Wang Yang, ówczesny szef partii w prowincji Guangdong. Dziś Chiny owładnięte są bezlitosną walką z korupcją, którą zapoczątkował ten sam Xi Jinping, który właśnie opuścił nasz kraj. Lin Zuluan wpisuje się w obraz skorumpowanego tygrysa, lokalnego herszta o samodzielnie kreowanych uprawnieniach, którego sieć wpływów zanadto wykracza poza przyzwoitość. Demokracja w tej sytuacji okazuje się aberracją, wypadkiem przy pracy, na który łaskawie zgodziła się w swej dobrotliwości komunistyczna partia.

Po latach doświadczeń i korumpowania tego, który miał nieść zmiany, Lin wyznaje swoje grzechy nagromadzone w ostatnim czasie, a Pekin przychodzi z pomocą. Na wszelki wypadek w mediach społecznościowych przydaje się zablokować hasła "Wukan" i "mieszkancy wioski", żeby na kreowanym obrazie nie pojawiły się najmniejsze skazy.

70-letni lider wybrany przez rybaków musi odejść, ale czas pokaże, czy przypadek Wukanu będzie miał przełożenie na dalsze sygnały świadczące o kwestionowaniu linii partii w Chinach. Kilka tysięcy mieszkańców wioski jeszcze nie zdecydowało się odłożyć transparentów proszących o oddanie "naszego przewodniczącego". Prezydent Xi musi zmierzyć się z tym, co postawił mu poprzedni przywódca Hu Jintao, który wydał zgodę na eksperyment w maleńkiej wiosce 120 km na wschód od Hongkongu. 

Chiński Wukan przyciąga uwagę światowych mediów. Choć liczy zaledwie 12 tys. mieszkańców, ma szansę stać się wzorem do tego, jak wprowadzać zmiany lub jak całkowicie przeciwnie - jak się ich skutecznie wystrzegać.

Wukan po raz drugi trafia na pierwsze strony gazet. Pierwszy raz stało się tak w październiku 2011 roku, gdy miasteczkiem wstrząsnęła rewolta mieszkańców. Chińczycy wyszli na ulicę, demonstrowali przed policją, bunt skończył się aresztowaniami i jedną ofiarą śmiertelną. Wówczas zaryzykowano i pozwolono w Wukanie wprowadzić na próbę demokrację. Wolne wybory, brak partyjnego nadzoru i pełną dowolność pod względem działań politycznych.

Pozostało 81% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości