Amerykański sekretarz stanu, Joe Biden podczas rozmowy z prezydentem Chin, Xi Jinpingiem miał stwierdzić, że Japonia jest w stanie przygotować broń atomową w ciągu zaledwie jednej nocy. Nie wiadomo, kiedy obaj panowie rozmawiali, ale sedno szybkości opanowania nowej technologii jest niezwykle ważne. Japonia, podobnie jak Korea Południowa być może już niedługo stanie przed dylematem natury militarnej. Zmiana na stanowisku prezydenta USA na Donalda Trumpa może przecież wiązać się z wycofaniem amerykańskich żołnierzy z obu państw i uzbrojenie ich właśnie w atom.

Nie wiadomo, czy Trump rzuca takie słowa na przedwyborczy wiatr, czy rzeczywiście liczy się z całkowitą zmianą polityki odnośnie sojuszy w Azji. Korea Północna nie ustaje w staraniach nad dopracowywaniem rakiet Musudan, według analiz jednego z think tanków w ciągu najbliższych 4 lat może osiągnąć zdolność rażenia amerykańskich baz przy pomocy tych pocisków. Rozmowy nad koreańską tarczą rakietową THAAD są w tej sytuacji bardziej kluczowe niż kiedykolwiek. Na horyzoncie jednak pojawia się Brexit.

Korea Południowa już zastanawia się nad nową dwustronną umową o wolnym handlu z Wielką Brytanią. Japoński jen się umacnia, a opozycyjna partia demokratyczna wykorzystuje giełdowe tsunami szalejące po giełdach do krytykowania reform Shinzo Abe. Wybory w Japonii do izby wyższej parlamentu odbędą się 10 lipca, a już dziś ruszyło głosowanie dla tych, którzy w terminie ogólnokrajowym nie będą mogli oddać głosu. Pierwszym najmłodszym Japończykiem uprawnionym do wypełnienia karty stała się 18-letnia Chiho Tatsumi. Do komisji wyborczej w Mino w prefekturze Osaka poszła już o 6:30 rano, ponieważ nieoddanie głosu będąc do tego uprawnionym byłoby według niej bezsensowne.

Co dalej po brytyjskim szoku? W sobotę do Pekinu przyjeżdża Putin i z pewnością będzie miał wiele do omówienia z chińskim prezydentem. Czy dla Polski oznacza to jakiekolwiek szanse na gospodarcze zwycięstwo szczególnie w kontekście niedawnej wizyty Xi i podpisaniu szeregu umów? To już pytanie do futurologów. Lepiej nie korzystać z pomocy ośrodków badania opinii publicznej, bo te po raz kolejny błędnie oceniły wynik głosowania nad Brexitem.