Chiny są nieco bardziej zaawansowane w swoich planach Nowego Jedwabnego Szlaku, ale podobnie jak Sapkowski nie wiedzą, co z niego wyjdzie. Na wszelki wypadek trzeba ubezpieczać się na kilku frontach. To historia rozstrzygnie, która z tworzonych dziś bram okaże się dla Chińczyków Powroźniczą.
W praktyce wygląda to tak, że podczas negocjacji "Pasa i Szlaku" wszystkie kraje słyszą to samo. Unikalne, wyjątkowe, specjalne, jedyne, odwieczne i niezwykle przyjacielskie relacje wypełniają chiński przekaz dyplomatyczny wobec wszystkich. To samo słyszy Serbia, Czechy, Zimbabwe, Lesotho, Wielka Brytania czy Polska. Wszyscy mają pełnić rolę "największych przyjaciół", "na każdą okazję" i przy okazji "najlepszych wrót do Europy/Zachodu/Afryki w zależności od geograficznych okoliczności.
Mieliśmy próbkę takiego przekazu niedawno u siebie. Prezydent Xi Jinping zapowiedział co prawda, że relacje z Polską mają stać się modelem dla innych krajów, ale na chińską pomoc liczy co najmniej pół świata. Jeżeli nie potrafi się między sobą jednoznacznie porozumieć strefa ASEAN, gdy od kilkunastu lat Rosja nie jest umie stworzyć jednolitego mechanizmu działania byłych republik radzieckich - wreszcie, żeby daleko nie szukać - w momencie, gdy po Brexicie może nadejść czas na kolejne wyjścia z Unii, walka o wspólny szlak handlowy może być dużo trudniejsza niż na papierze.
Stąd przydają się różne bramy. Chiński jest już port w greckim Pireusie (od kwietnia br. sfinalizowane przejęcie przez firmę Cosco), nowy port w izraelskiej Hajfie (zwycięska oferta z marca 2015 na 25 lat dla Shanghai International), wreszcie międzynarodowe lotnisko w albańskiej Tiranie. Ten ostatni przykład wiąże się z szeregiem inwestycji w kraju, który zajmuje przedostatnie miejsce w Europie pod względem gospodarczym.
Kwiecień przyniósł ogłoszenie dziesięcioletniej dzierżawy wspomnianego lotniska przez państwową China Everbright i Friedman Pacific Asset Management z Hongkongu. Chińczycy wypierają inwestorów z Turcji, oferują bardziej korzystne warunki od tych z UE. Jest to szczególnie ważne w sytuacji, gdy Albania stara się o przyjęcie do krajów wspólnoty. Pieniądze z Pekinu nie są jednak równoznaczne ze wzrostem zatrudnienia dla miejscowych i z natychmiastowym skokiem ekonomicznym. Albania notuje obecnie bezrobocie na poziomie ponad 17 proc., ale musi liczyć się z tym, że chińskie firmy spowodują napływ chińskich pracowników.