Jeśli ktoś się łudził, że rząd zgodzi się na uruchomienie korytarzy humanitarnych dla uchodźców z Aleppo, to po środowej konferencji premier Beaty Szydło powinien się złudzeń pozbyć. I choć ani premier, ani minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak nie powiedzieli tego wprost, to przekaz był jasny: żadnych korytarzy nie będzie. Rząd deklaruje za to, że za pośrednictwem organizacji humanitarnych będzie pomagał poszkodowanym na miejscu, i przekazuje 1,5 mln zł na odbudowę szpitala w Aleppo.
Ta darowizna to piękny gest miłosierdzia, który należy docenić. Przydadzą się, bo dziś w Aleppo nie działa żaden szpital.
Ale na środową konferencję rządu trzeba też patrzeć w kategoriach politycznych, a także na jego stosunki z Kościołem. Naciskany od kilku miesięcy przez opinię publiczną w sprawie korytarzy rząd właśnie wysłał sygnał społeczeństwu: pomagamy, i to we współpracy z Kościołem, który żąda od nas zdecydowanych działań.
Ową współpracę ma uwiarygodniać przekazanie pieniędzy Papieskiemu Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Jego szef – ks. prof. Waldemar Cisło – publicznie dziękuje, a obecny na konferencji franciszkanin z Syrii o. Feras Lofti stwierdza, że idea korytarzy od co najmniej trzech miesięcy jest nieaktualna, bo Aleppo jest wyzwolone. Siłę przekazu wzmacniają filmy z podziękowaniami za pomoc od samych Syryjczyków. To jednak wizerunkowa sztuczka.
Przed wojną w Aleppo mieszkało ponad 2 mln osób. Teraz o połowę mniej. Reszta uciekła. Głównie do Libanu i tam ich sytuacja jest tragiczna. I to właśnie z tego kraju uchodźcy mieliby przylecieć do Polski.