Reklama

Joanna Ćwiek-Świdecka: Polityczna gra zdrowiem dzieci

Deklaracja prezydenta Karola Nawrockiego dolała oliwy do wojny wokół edukacji zdrowotnej. Ofiarami tych politycznych targów będą dzieci.

Publikacja: 22.09.2025 16:00

Prezydent RP Karol Nawrocki i pierwsza dama Marta Nawrocka (podczas inauguracji roku szkolnego 2025/

Prezydent RP Karol Nawrocki i pierwsza dama Marta Nawrocka (podczas inauguracji roku szkolnego 2025/2026 w Publicznej Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II w Wolanowie.

Foto: PAP/Leszek Szymański

„Pod niewinnie brzmiącą nazwą tego przedmiotu próbuje się przemycać do polskich szkół ideologię i politykę, a na to nie może być zgody” – napisał w miniony weekend na portalu X prezydent Karol Nawrocki. Podkreślając przy tym, że „to rodzice w pierwszej kolejności mają prawo do decyzji w sprawie edukacji dzieci”. Rodzice w sprawie uczestnictwa dzieci w edukacji zdrowotnej decyzję muszą podjąć do czwartku, 25 września.

Drobny szczegół: gdyby to od rodziców zależało, czy dziecko będzie się uczyć, czy nie, nie byłoby w naszym prawie ani obowiązku szkolnego, ani obowiązku nauki. Ale już pomijając ten szczegół, to wypowiadanie się przez głowę państwa w taki sposób nie jest niczym innym jak włączeniem się w obecnie trwającą nagonkę na szkolny przedmiot. I to taki, w którego podstawie programowej jest wiele treści ważnych dla zdrowia naszych dzieci, jak odpowiednie odżywianie, znaczenie aktywności fizycznej, uzależnienia (w tym także od telefonów), troska o zdrowie psychiczne czy umiejętność rozpoznawania i reagowania na „zły dotyk”, który jeśli się zdarza, to często ze strony osób najbliższych. Zdrowie seksualne? Jest go w programie EZ mniej niż w wychowaniu do życia w rodzinie, które było w szkołach do końca ubiegłego roku szkolnego.  

Z powodów politycznych rząd Donalda Tuska wycofał się rakiem z wprowadzenia obowiązkowej edukacji zdrowotnej

W sprawie edukacji zdrowotnej mam jednak żal nie tylko do polityków opozycji, ale także obecnej koalicji rządzącej, która nie tylko szybko wpadła w wir internetowych dyskusji z prezydentem i innymi politykami, ale przede wszystkim wprowadziła ten przedmiot do szkół w absurdalny sposób, choć wiadomo było, że wybuchnie wokół tego afera.

Czytaj więcej

Jakub Sewerynik: Czy aby biskupi nie strzelili z armaty do muchy?
Reklama
Reklama

Przypomnijmy: edukacja zdrowotna miała być przedmiotem obligatoryjnym, ale z inicjatywy wicepremiera, lekarza, Władysława Kosiniaka-Kamysza, stała się przedmiotem nieobowiązkowym. Tradycjonalistyczni politycy PSL obawiali się gniewu swojego elektoratu, uznając zapewne, że kwestia zdrowia dzieci nie jest tak ważna jak wyborcze notowania czy sondażowe słupki. A że to był okres kampanii wyborczej, a Rafał Trzaskowski walczył wówczas o prawicowy elektorat, to uznano, że pomysł Kosiniaka-Kamysza może wcale nie jest taki niedorzeczny. Przestrzeni do dyskusji nie zostawiono żadnej, miejsca na rozwiązanie kompromisowe także.

Czy w kwestii edukacji zdrowotnej dałoby się znaleźć rozwiązanie kompromisowe?

A przecież nie trzeba wylewać dziecka z kąpielą. Jeśli sprawy zdrowia seksualnego wzbudzają aż takie emocje i niepokoje, może w pierwszym okresie powinno się postawić na pomysł, by tylko udział w tych „kontrowersyjnych” zajęciach związanych z życiem seksualnym był za zgodą rodziców? Takie rozwiązanie stosują niektóre szkoły, mówiąc rodzicom, że nauczyciele będą informować, kiedy będzie realizowany blok zadań związanych z tą tematyką. A ci będą mogli napisać dzieciom zwolnienie z lekcji. To oczywiście nie jest rozwiązaniem idealnym, bo nie uczula dzieci na ich krzywdzenie, ale pozwoliłoby pokazać, że nie taki diabeł straszny… I może w kolejnym roku chętnych byłoby już więcej. No, ale wtedy trudno byłoby prowadzić polityczną wojenkę wokół dzieci. A kolejna kampania wyborcza powoli się przecież rozkręca.

Czytaj więcej

Edukacja zdrowotna i wstrzemięźliwa rewolucja minister Barbary Nowackiej

„Pod niewinnie brzmiącą nazwą tego przedmiotu próbuje się przemycać do polskich szkół ideologię i politykę, a na to nie może być zgody” – napisał w miniony weekend na portalu X prezydent Karol Nawrocki. Podkreślając przy tym, że „to rodzice w pierwszej kolejności mają prawo do decyzji w sprawie edukacji dzieci”. Rodzice w sprawie uczestnictwa dzieci w edukacji zdrowotnej decyzję muszą podjąć do czwartku, 25 września.

Drobny szczegół: gdyby to od rodziców zależało, czy dziecko będzie się uczyć, czy nie, nie byłoby w naszym prawie ani obowiązku szkolnego, ani obowiązku nauki. Ale już pomijając ten szczegół, to wypowiadanie się przez głowę państwa w taki sposób nie jest niczym innym jak włączeniem się w obecnie trwającą nagonkę na szkolny przedmiot. I to taki, w którego podstawie programowej jest wiele treści ważnych dla zdrowia naszych dzieci, jak odpowiednie odżywianie, znaczenie aktywności fizycznej, uzależnienia (w tym także od telefonów), troska o zdrowie psychiczne czy umiejętność rozpoznawania i reagowania na „zły dotyk”, który jeśli się zdarza, to często ze strony osób najbliższych. Zdrowie seksualne? Jest go w programie EZ mniej niż w wychowaniu do życia w rodzinie, które było w szkołach do końca ubiegłego roku szkolnego.  

/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Spór prezydenta z rządem o samolot to część większego planu Karola Nawrockiego
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Konflikt Radosława Sikorskiego z Karolem Nawrockim jak polityczne perpetuum mobile
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Donald Trump w Fox News o rosyjskich dronach nad Polską, czyli trzy powody do niepokoju
Komentarze
Bogusław Chrabota: Pokojowy Nobel dla króla Karola III, a nie dla Donalda Trumpa
Komentarze
Tomasz Krzyżak: Winę za znaczący spadek zaufania do Kościoła ponoszą wyłącznie biskupi
Reklama
Reklama