Reklama

Bogusław Chrabota: Tajwan tańczy na krawędzi wulkanu

W Tajpej spokój. Na Tajwanie nie ma żadnej paniki; żadnego stanu podniesionej gotowości bojowej. Świat jednak czuje presję Pekinu, turystów na wyspie jest znacząco mniej. Dlaczego mieszkańcy wyspy jej nie czują?

Publikacja: 21.09.2025 15:52

Tajpej, stolica Tajwanu

Tajpej, stolica Tajwanu

Foto: AdobeStock

Nie widać wojska, aktywności służb, w prasie żadnych wzmianek o nadchodzącym zagrożeniu ze strony Państwa Środka. Tajwańczycy żyją jak kilka lat temu; tylko turystów na wyspie jest znacząco mniej. Tam, gdzie do niedawna były tłumy, dziś pusto. Przed Narodowym Muzeum Pałacowym w stolicy żadnych kolejek. Podobnie przy monumentalnym, ponad 500-metrowym Tajpej 101. Przed kilkoma laty między knajpkami u jego podstawy ciężko się było przecisnąć; wszędzie rozbawiona młodzież, setki języków, uliczni artyści, muzyka, bajeczne kolory. Dziś jakby wszystkich wymiotło. Może więc jednak świat czuje presję Pekinu? A Tajwańczycy tylko dlatego nie, że przyzwyczaili się do tańca na krawędzi wulkanu? Od dawna nie czują zagrożenia, choć jest całkiem blisko.

Reklama
Reklama

Chiny i Xi Jinping mają ambicje

Przewodniczący Xi za to w świetnej formie; podobnie jak prowadzony przez niego wielki statek handlowy, którym są Ludowe Chiny. Podczas ostatniej parady w Pekinie pokazał siłę sojuszy, sprawność armii, potęgę, która niedługo – zdaniem ekspertów – nie będzie miała równych.

Tajwan i jego peryferyjne wyspy

Tajwan i jego peryferyjne wyspy

Foto: PAP

By spełnił się sen Xi Jinpinga, potrzebne jest jedno – skuteczne przejęcie Tajwanu. W Chinach nazywa się to domknięciem procesu jednoczenia kraju. Wszak Tajwan to zbuntowana prowincja. Dopóki nie podporządkuje się Pekinowi, ideał jednych Chin się nie spełni.

Czy Tajwan czeka wojna?

Czy jednak realizacja marzenia przewodniczącego Xi musi oznaczać brutalną wojnę? Mało kto w to wierzy. Bo Tajwan dla Chin to nie tylko terytorium i spora populacja etnicznych Chińczyków. Tajwan to przede wszystkim imperium technologiczne, które wyprzedza większość światowych konkurentów o kilka dekad. Znaczenie strategiczne wyspy jest kwestią drugorzędną. Liczy się technologia, a głównie tajwański klejnot w koronie; firma TSMC, odpowiedzialna za 30 proc. wolumenu handlowego Republiki Chińskiej.

Reklama
Reklama

Pekinowi nie zależy na przejęciu zniszczonej wyspy, zmasakrowanych fabryk i wyludnionych laboratoriów. Potrzebuje pokojowego przejęcia technologicznego dorobku Tajwanu, co pozwoliłby mu domknąć strategiczną przewagę w konfrontacji z Zachodem

To bezdyskusyjny lider światowego rynku półprzewodników, producent procesorów stosowanych we wszystkich najnowszych technologiach z AI na czele. Bez wahania można powiedzieć; TSMC to fundament jednego z dwóch kierunków rozwoju światowej gospodarki. Jednym z nich są źródła energii, drugim półprzewodniki. Świetnie o tym wie Xi, ale i reszta świata.

Półprzewodniki. Perła w tajwańskiej koronie

Pekinowi nie zależy więc na przejęciu zniszczonej wyspy, zmasakrowanych fabryk i wyludnionych laboratoriów. Potrzebuje pokojowego przejęcia technologicznego dorobku Tajwanu, co pozwoliłby mu domknąć strategiczną przewagę w konfrontacji z Zachodem. Technologicznej, handlowej i w końcu – militarnej. Nie wierzę więc, jak większość ekspertów, w siłowe przejęcie Tajwanu w drodze operacji wojskowej; Pekin będzie toczył wojnę hybrydową na setkach nowych, nie całkiem jeszcze określonych pól. Będzie wywierał presję na Tajwan. Polityczną, handlową, cywilizacyjną.

Nie można wykluczyć, że rychło odniesie sukces, bo i na Tajwanie są siły polityczne, które opowiadają się za zjednoczeniem z macierzą. Dziś znajdują się w mniejszości, ale nigdzie nie jest powiedziane, że kiedyś nie wrócą do władzy. Wtedy wszystkie scenariusze są możliwe, a tradycja politycznej korupcji na Wschodzie jest długa.

W Tajwan można zresztą skutecznie uderzyć i sabotażem – tłumaczy Piotr Plebaniak, mieszkający od wielu lat w Tajpej autor książek o Chinach i geopolityce. Wystarczy uderzyć w TSMC. Sparaliżować tę firmę oraz jej inżynierów i wtedy Tajwan traci swój największy atut. I wartość dla światowej gospodarki. Także determinacja Zachodu do wsparcia wyspy będzie mniejsza. Ale czy o taką opcję chodzi chińskiemu liderowi? Śmiem w to wątpić. W Chinach myśli się strategicznie na dekady do przodu. A Tajwan jako kura znosząca złote jajka wciąż rośnie. 

Nie widać wojska, aktywności służb, w prasie żadnych wzmianek o nadchodzącym zagrożeniu ze strony Państwa Środka. Tajwańczycy żyją jak kilka lat temu; tylko turystów na wyspie jest znacząco mniej. Tam, gdzie do niedawna były tłumy, dziś pusto. Przed Narodowym Muzeum Pałacowym w stolicy żadnych kolejek. Podobnie przy monumentalnym, ponad 500-metrowym Tajpej 101. Przed kilkoma laty między knajpkami u jego podstawy ciężko się było przecisnąć; wszędzie rozbawiona młodzież, setki języków, uliczni artyści, muzyka, bajeczne kolory. Dziś jakby wszystkich wymiotło. Może więc jednak świat czuje presję Pekinu? A Tajwańczycy tylko dlatego nie, że przyzwyczaili się do tańca na krawędzi wulkanu? Od dawna nie czują zagrożenia, choć jest całkiem blisko.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Polska może być celem Putina. Dlaczego gdy potrzeba jedności, Konfederacja się wyłamuje?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Hołd lenny prezydenta Nawrockiego
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jak Tusk i Kaczyński stali się zakładnikami Mentzena i Bosaka
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Narada Tuska i Nawrockiego przed spotkaniem z Trumpem w cieniu Westerplatte
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki potwierdził na Radzie Gabinetowej, jaki jest jego główny cel
Reklama
Reklama