Sensu istnienia komisji nie ma co podważać. Sprawy dotyczące wykorzystywania seksualnego nieletnich powinny być wyjaśnione, a sprawcy ukarani. Bez wyjątków. Sęk w tym, że niektórych działań komisji nie da się zrozumieć.
W ub. tygodniu komisja poinformowała, że wystąpiła do prokuratury o zbadanie, czy biskupi Tadeusz Rakoczy, Roman Pindel, Piotr Greger i kard. Stanisław Dziwisz nie popełnili przestępstwa, nie zgłaszając organom ścigania faktu wykorzystania osoby nieletniej. Biskupi mieli posiadać wiedzę o tym, że ks. Jan Wodniak w latach 80. XX w. wykorzystywał Janusza Szymika, lecz nie powiadomili organów ścigania. A przecież art. 240 § 1 kodeksu karnego mówi o tym, że kto „mając wiedzę" o takim przestępstwie, tego nie zgłosi, podlega karze więzienia. Wystąpienie komisji przyjęto z euforią, ale to radość co najmniej przedwczesna.
Wspomniany przepis pojawił się w prawie w lipcu 2017 r. Wśród prawników toczy się spór, czy obejmuje on także „wiedzę", którą posiadło się przed jego wprowadzeniem, czy tylko po. Biskupi przyjęli, że obowiązku informowania o tym, co działo się przed rokiem 2017, nie mają. Taką drogą idą także prokuratury, które odmawiają wszczynania postępowań. Zakładając, że komisja ma ekspertyzy prawne, które podważają dotychczasowe postępowania prokuratur i wskazują, że obowiązek przekazania wiedzy o przestępstwach dotyczy także wiedzy sprzed nowelizacji kodeksu karnego, będziemy mieli do czynienia z przełomem.
Tu małe „ale". Lista duchownych, którym, zdaniem komisji, należy się przyjrzeć, wydaje się wybrakowana. Wiedzę o tym, że Szymik mógł być wykorzystywany, biskup Rakoczy po raz pierwszy miał otrzymać w roku 1993, potem w 2007. Biskupi Greger i Pindel w okolicach 2014. Ale kard. Dziwisz (jego nazwisko wzbudza najwięcej emocji) w roku 2012. Dowiedział się o tym z listu od ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który z kolei wiedzę o czynach ks. Wodniaka otrzymał w 2008 r. od poszkodowanego mężczyzny. Dlaczego zatem wniosek komisji nie obejmuje ks. Isakowicza-Zaleskiego, który – przy całym szacunku dla niego i jego determinacji – konsekwentnie milczy na temat swoich działań w tej sprawie? Skoro bowiem o czynach ks. Wodniaka wiedział od 2008, to dlaczego dopiero cztery lata później poszedł z tym do kard. Dziwisza? Czy powiadomił organy ścigania o swojej wiedzy, czy zrobił to po nowelizacji przepisów? Czemu komisja ds. pedofilii chce zbadać działalność biskupów, a Isakowicza-Zaleskiego nie?
Jeśli faktycznie komisja chce być konsekwentna, to powinna wziąć pod lupę wszystkich, którzy wiedzę w tej sprawie mieli – także tych, którzy ściśle z nią dziś współpracują. Ograniczenie działań tylko do osób ze świecznika może dać komisji poklask, lecz podważa jej wiarygodność.