Polska szkoła potrzebuje zmian stopniowych, długofalowych, projakościowych, trzeba skończyć z „zawracaniem” wszystkiego co parę lat. Najważniejsze jest, aby w każdej szkole wszyscy uczniowie, rodzice i nauczyciele czuli się naprawdę u siebie, aby każda szkoła miała zaangażowanego, w pełni odpowiadającego za jej rozwój gospodarza.
Twórczy i aktywni odchodzą
Ostatnie odgórne reformatorskie pomysły wpłynęły na pogorszenie atmosfery pracy w wielu szkołach. Przede wszystkim na ogół rozbite zostały zespoły kadry gimnazjów, szkół, które z trudem przez 20 lat budowały swoją tożsamość i ofertę, dopracowały się wielu osiągnięć. Tymczasem stopniowo, w latach 2017-2019, znikały z mapy szkół. Ich dyrektorzy pożegnali się ze stanowiskami, czasem zostali wicedyrektorami w sąsiednich podstawówkach, gdzie dołączono też część „ich” kadry nauczycielskiej. Inni szukali pracy w szkołach średnich.
Przez szkoły przetoczyło się zamieszanie kadrowe, które odebrało nauczycielom poczucie bezpieczeństwa. Te złe nastroje doprowadziły w końcu na wiosnę 2019 r. do dużego strajku. Reakcja rządzących dopełniła rozgoryczenia. Niedługo potem pojawiła się pandemia, od marca 2020 r. do czerwca 2021 r. dezorganizująca cały proces edukacji i pogarszająca nastroje jeszcze bardziej. Mamy do czynienia z odchodzeniem z zawodu nauczycielskiego osób najbardziej aktywnych i twórczych, które łatwo znajdują sobie inną pracę.
Wprowadzona, również wchodząca stopniowo – w szkołach podstawowych od 2017 r., a w szkołach średnich od 2019 r. – przeładowana ponad miarę siatka godzin i zbyt szczegółowa podstawa programowa bardzo mało zostawia szkole przestrzeni na pracę nad odkrywaniem uczniowskich talentów, rozbudzanie pasji, naukę zaangażowania w sprawy publiczne, uczestnictwo w życiu lokalnego środowiska.