Katarzyna Hall: Uwolnić szkołę

Dziś szczególnie potrzebne jest danie przestrzeni szkołom na zmiany oddolne, wychodzące naprzeciw lokalnym potrzebom – pisze była minister edukacji

Publikacja: 09.09.2021 21:00

Katarzyna Hall: Uwolnić szkołę

Foto: PAP/Leszek Szymański

Polska szkoła potrzebuje zmian stopniowych, długofalowych, projakościowych, trzeba skończyć z „zawracaniem” wszystkiego co parę lat. Najważniejsze jest, aby w każdej szkole wszyscy uczniowie, rodzice i nauczyciele czuli się naprawdę u siebie, aby każda szkoła miała zaangażowanego, w pełni odpowiadającego za jej rozwój gospodarza.

Twórczy i aktywni odchodzą

Ostatnie odgórne reformatorskie pomysły wpłynęły na pogorszenie atmosfery pracy w wielu szkołach. Przede wszystkim na ogół rozbite zostały zespoły kadry gimnazjów, szkół, które z trudem przez 20 lat budowały swoją tożsamość i ofertę, dopracowały się wielu osiągnięć. Tymczasem stopniowo, w latach 2017-2019, znikały z mapy szkół. Ich dyrektorzy pożegnali się ze stanowiskami, czasem zostali wicedyrektorami w sąsiednich podstawówkach, gdzie dołączono też część „ich” kadry nauczycielskiej. Inni szukali pracy w szkołach średnich.

Katarzyna Hall

Inicjatorka tworzenia autorskich rozwiązań w edukacji od 1989 roku. Zastępczyni prezydenta miasta Gdańska ds. polityki społecznej w latach 2006-2007, minister edukacji narodowej w pierwszym rządzie Donalda Tuska (2007-2011). Od 2012 roku prezeska Stowarzyszenia Dobra Edukacja, które prowadzi 12 szkół i placówek oświatowych.

Przez szkoły przetoczyło się zamieszanie kadrowe, które odebrało nauczycielom poczucie bezpieczeństwa. Te złe nastroje doprowadziły w końcu na wiosnę 2019 r. do dużego strajku. Reakcja rządzących dopełniła rozgoryczenia. Niedługo potem pojawiła się pandemia, od marca 2020 r. do czerwca 2021 r. dezorganizująca cały proces edukacji i pogarszająca nastroje jeszcze bardziej. Mamy do czynienia z odchodzeniem z zawodu nauczycielskiego osób najbardziej aktywnych i twórczych, które łatwo znajdują sobie inną pracę.

Wprowadzona, również wchodząca stopniowo – w szkołach podstawowych od 2017 r., a w szkołach średnich od 2019 r. – przeładowana ponad miarę siatka godzin i zbyt szczegółowa podstawa programowa bardzo mało zostawia szkole przestrzeni na pracę nad odkrywaniem uczniowskich talentów, rozbudzanie pasji, naukę zaangażowania w sprawy publiczne, uczestnictwo w życiu lokalnego środowiska.

Po stronie dziecka i rodziców

Dziś szczególnie potrzebne jest danie przestrzeni szkołom na zmiany oddolne, wychodzące naprzeciw lokalnym potrzebom. Czym więcej wolności i samodzielności w swojej pracy mają nauczyciel i dyrektor szkoły, tym bardziej czują się odpowiedzialni za efekty tej pracy i mogą proponować ciekawe i efektywne rozwiązania dydaktyczne i organizacyjne. Są dyrektorzy i zespoły nauczycielskie, którzy w każdych realiach okażą się kreatywni, zbudują dobrą atmosferę, osiągną dobre efekty. Pozostaje nam wiara w zdrowy rozsądek i dobre kwalifikacje nauczycieli – oby tacy pomimo wszystko chcieli dalej pracować w zawodzie.

Z pewnością najpilniejszym zadaniem kolejnych ministrów edukacji będzie poprawa kondycji nauczycielskiego stanu. Bez tego żadne zmiany nie będą udane.

Szkoła publiczna musi być dla wszystkich, z szacunkiem traktować świat wartości każdej rodziny jej uczniów. Możemy mieć w szkole osoby różnych narodowości, różnych wyznań, różnych poglądów politycznych i nawet jeśli akurat mamy grupę dość jednorodną, to każdego dnia może pojawić się w naszej szkole rodzina innej narodowości, innego wyznania czy zupełnie odmiennych poglądów niż dotychczas wszyscy mieszkańcy naszej gminy. Musimy pracować każdego dnia tak, aby to „inne” przybywające kiedyś do naszej szkoły dziecko poczuło się od razu u siebie, aby nasi uczniowie już wcześniej wiedzieli i rozumieli, że godne szacunku i zrozumienia są także osoby jakoś inne od nas.

Czytaj więcej

Joanna Ćwiek: Nierozwiązywalny pomysł ministra Czarnka

Musimy być po stronie dziecka i jego rodziców. Musimy wysłuchać i starać się zrozumieć każdego rodzica, bo tylko w ten sposób dajemy poczucie bezpieczeństwa dziecku. Rodzice traktowani ze zrozumieniem i szacunkiem mogą i powinni się organizować, podejmować działania na rzecz szkoły swoich dzieci.

Cel: personalizacja

Jeśli damy szansę dyrektorom szkół i nauczycielom wiedzieć lepiej od wójta, kuratora i ministra, czego potrzebują ich uczniowie, damy też im szansę lepiej się o tych uczniów zatroszczyć, poszukiwać takich rozwiązań, które w ich realiach mają sens.

Dobre zatroszczenie się o dzieci i młodzież wymaga nie tylko wolności w decydowaniu, co w danym miejscu i czasie jest najlepsze i najbardziej potrzebne, ale też pieniędzy: na dobre wynagrodzenia kadry pedagogicznej, na dodatkowe godziny pomocy w nauce, na pomoc psychologiczną, na pracę w mniejszych grupach.

Czytaj więcej

"Uczeń jest zmęczony". Czarnek zapowiada cięcie godzin lekcyjnych

Spersonalizowane podejście do potrzeb uczniów jest potrzebne na każdym etapie edukacyjnym. Zespoły nauczycieli mogą przyglądać się potencjałowi, poziomowi zaawansowania każdego ucznia z osobna i projektować dostosowane odpowiednio wymagania edukacyjne. Każdemu możemy dawać szansę i możliwość zrobienia postępu, zamiast oceniać wszystkich równo, dając im jednakowe wymagania, co sprawia, że jedni – najlepiej oceniani – się nudzą i postępów nie robią, a drudzy stale dostają niskie oceny, zniechęcają się i też się nie rozwijają, bo wymagania okazują się dla nich w danym momencie niedostępne.

Personalizacja w edukacji to podążanie za potrzebami uczniów, stwarzanie możliwości, by byli zadowoleni z osiągania zaplanowanych indywidualnie postępów, ograniczenie tradycyjnych stresów szkolnych.

Pieniądze, które idą za uczniem, są dobrym rozwiązaniem, jeśli poza tym mamy wolność organizacyjną i jeśli te pieniądze wystarczają na odpowiednią liczbę etatów nauczycielskich. Potrzebne jest przede wszystkim istotne samoograniczenie się władzy różnych szczebli i odbudowanie społecznego zaufania.

Czym więcej wokół tych wszystkich wymienionych kwestii bardzo szczegółowych obwarowań, tym bardziej jest prawdopodobne, że będziemy organizować i finansować wcale nie to, co powinno być załatwione najpierw. Uwolnimy energię dyrektorów i nauczycieli, gdy to oni będą wspólnie decydować, najlepiej jeszcze po konsultacji z rodzicami, jak organizować pracę zgodnie z potrzebami uczniów i otrzymają na to środki.

Więcej elastyczności

Przynajmniej wokół kilku ważnych zagadnień w edukacji przydałaby się zgoda społeczna. Aby mądrze zatroszczyć się o dzieci, potrzebujemy więcej godzin pracy nauczycieli, nie na klasowe zajęcia obowiązkowe, bo tych mogłoby być istotnie mniej, ale na zindywidualizowaną pomoc w nauce, ciekawe zajęcia dodatkowe, pomoc psychologiczną, pracę w małych grupach zainteresowań, pomoc mentorską, pracę projektową. Aby zajęcia były ciekawe i rozwijające, musi je prowadzić zadowolony ze swojej pracy nauczyciel, odpowiednio doceniony, także finansowo. Samo dołożenie pieniędzy automatycznie nie przeniesie się na jakość pracy, ale jest pewnym startowym warunkiem koniecznym.

Państwo odpowiada za nadzór nad jakością edukacji, w interesie każdego ucznia. Dobrze byłoby, aby ograniczyło się do kontroli przestrzegania prawa w szkołach i placówkach oświatowych oraz przeprowadzania egzaminów – tylko takich, które badają podstawowej umiejętności i mają znaczenie rekrutacyjne lub dają kwalifikacje zawodowe. Im bardziej poszerzamy listę aspektów pracy szkoły jakoś zewnętrznie ocenianych, tym bardziej jest prawdopodobne, że spotkamy się – zamiast pokazania obszarów naprawdę wymagających wsparcia – z koloryzowaniem rzeczywistości, potrzebą udowodnienia za wszelką cenę, że jest świetnie.

Potrzebujemy zbudowania systemu wspomagania szkół z prawdziwego zdarzenia, sprawiedliwie finansowanego, dostępnego, ściśle i aktywnie współpracującego z każdą szkołą i przedszkolem, pomagającego podnosić jakość, dbać o potrzeby każdego ucznia, rodzica i nauczyciela.

Egzaminy zewnętrzne mające jednocześnie charakter wskaźnika rekrutacyjnego utrwaliły się w naszej tradycji szkolnej. Lista przedmiotów egzaminacyjnych powinna być jak najkrótsza, a badane powszechnymi egzaminami umiejętności raczej podstawowe. Musimy przy tym pamiętać, że szkoła ma uczyć nie tylko tego, co jest wymagane na egzaminach. Źle by było, gdybyśmy nie nauczyli uczniów czytać, pisać i liczyć (sensownie skonstruowane egzaminy zewnętrzne mobilizują jednak do uczenia w szkołach tych podstawowych i potrzebnych umiejętności), ale również źle, jeśli wymagania egzaminacyjne będą tak obszerne, że przysłonią wszystko inne, co powinno się w szkole dziać. Większość zajęć z przedmiotów szkolnych może zaciekawiać, rozwijać społecznie, uczyć krytycznego korzystania ze źródeł, uczyć głównych umiejętności charakterystycznych dla poszczególnych dziedzin, ale niekoniecznie obciążać wieloma szczegółami do zapamiętania, które i tak po szkole z pamięci ulecą.

Potrzebna jest oczywiście też refleksja nad treściami nauczania. Jednak kolejne zamieszanie z podstawami programowymi i podręcznikami z pewnością szkołom nie pomoże. Natomiast pomogłoby od razu bardzo zalecenie elastycznego podejścia do wymogów programowych, wskazanie możliwości twórczego interpretowania poszczególnych zapisów, rozkładania akcentów, dokonywania autorskich wyborów, na czym przede wszystkim się skupić. Nie ma potrzeby skupiania się dokładnie jednakowo na każdym szczególe.

Zanim wybierzemy rządzących

Szczególnie po przerwie w tradycyjnym nauczaniu wywołanej pandemią i przy konieczności powrotu do szkoły w realiach szczególnych, bardzo przydałoby się w szkołach trochę więcej wolności, możliwość elastycznego, zdroworozsądkowego podejścia do zapisów podstawy programowej i ramowych planów nauczania. Lokalnie w szkole można najlepiej ocenić, realizowanie którego przedmiotu w okresie pandemicznym najbardziej ucierpiało, którzy uczniowie wymagają pomocy w nadrobieniu czego. Także bez pandemicznych realiów powinniśmy w szkole diagnozować, na jakim poziomie zaawansowania są nasi uczniowie, dostosowywać organizację pracy i wymagania do ich indywidualnych potrzeb i możliwości.

Warto zwracać uwagę i stawiać na takie priorytety jak samodzielność, współpraca, odpowiedzialność, praca projektowa, odkrywanie i rozwijanie pasji i talentów. Wyzwanie dzisiejszych czasów to także spotkanie w szkole z dziećmi czerpiącymi wiedzę z bardzo wielu pozaszkolnych źródeł. Powoduje to potrzebę uczenia krytycznej analizy i weryfikacji takiej wiedzy. Szkoła powinna w coraz większym stopniu pracować w grupach różnowiekowych, grupach zaawansowania, grupach zainteresowań. Nauczyciele są odpowiedzialni za planowanie i indywidualnej drogi edukacyjnego rozwoju każdego dziecka, pomoc dzieciom w podążaniu własnymi drogami, dostosowanymi do ich potrzeb. Ważny cel to pomoc nauczycielom w bardziej spersonalizowanym organizowaniu edukacji, czyli zakładającym różne cele dla poszczególnych dzieci.

Pandemiczne doświadczenia wiele nas nauczyły i spowodowały też zainteresowanie społeczne kwestią tego, jak może i powinna wyglądać powszechna edukacja, uświadomienie sobie, jak ważne jest zadbanie o nasze dzieci i młodzież. Zawsze możemy zaangażować się w tworzenie szkoły naszych marzeń w naszym lokalnym środowisku. Ale także, gdy będziemy kolejny raz wybierać rządzących naszym państwem i naszą gminą, zadajmy im przedtem pytanie, ile wolności i odpowiedzialności chcą przekazać w ręce nauczycieli i dyrektorów szkół, jak wyobrażają sobie szkołę przyszłości. To od naszych wyborów w dużym stopniu zależy, do jakiej szkoły będą chodzić nasze dzieci i wnuki.

Polska szkoła potrzebuje zmian stopniowych, długofalowych, projakościowych, trzeba skończyć z „zawracaniem” wszystkiego co parę lat. Najważniejsze jest, aby w każdej szkole wszyscy uczniowie, rodzice i nauczyciele czuli się naprawdę u siebie, aby każda szkoła miała zaangażowanego, w pełni odpowiadającego za jej rozwój gospodarza.

Twórczy i aktywni odchodzą

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji