Ale i cóż z tego, skoro – jak pisał Cat-Mackiewicz – Sosnkowski był Hamlet. Pomimo niezwykle mocnej pozycji w wojsku nie potrafił wykazać inicjatywy i zastąpić znienawidzonego przez żołnierzy gen. Sikorskiego. Nawet gdy oderwany od rzeczywistości wódz naczelny zmarnował armię we Francji czy coraz silniej uzależniał się od Churchilla. A gdy podpisany został pakt Sikorski-Majski, Sosnkowskiego stać było tylko na podanie się do dymisji.

Sosnkowski wodzem naczelnym został dopiero w lipcu 1943 roku po zamachu na Gibraltarze. Ale i wówczas – jak świetnie ukazuje to w jego pierwszej biografii z prawdziwego zdarzenia Ireneusz Wojewódzki – generał nie potrafił narzucić narodowi swojej woli. Ba, nie potrafił narzucić jej nawet swoim podwładnym! Choć był przeciwnikiem udziału Polaków w szturmie Monte Cassino i wywołaniu powstania warszawskiego, nie umiał powstrzymać swoich generałów – ani Andersa, ani „Bora” – przed tymi decyzjami. Zamiast tego – hamletyzował.

Często w dziejach narodów bywa tak, że ludzie nieodpowiedzialni dysponują wielkimi zdolnościami przywódczymi, a ludzie obdarzeni rozumem politycznym, są ich pozbawieni. Na nasze nieszczęście tak było w przypadku Polski w czasie II wojny światowej. Szkoda, naprawdę szkoda, że Józef Piłsudski nie żył jeszcze przez dziesięć lat.