Z dwóch powodów warto było wczoraj posłuchać zeznań Magdaleny Sobiesiak.
Po pierwsze Sobiesiakówna jest pierwszym świadkiem, od którego komisja się nie odbiła. Miała wprawdzie starannie przygotowane oświadczenie. Ale nieścisłości w jej zeznaniach doprowadziły do tego, że sejmowi śledczy już w pierwszej turze pytań zdemolowali całą linię obrony.
Po drugie, co ważniejsze – była to bardzo pouczająca lekcja. Temat lekcji? Rzekoma równość szans we współczesnej Polsce, równość zasad prowadzenia konkursów na prestiżowe stanowiska i uprzywilejowania przedsiębiorców korzystających z dobrych układów z władzą.
Ta wynikająca z przesłuchania lekcja stała w rażącej sprzeczności ze słowem wstępnym Magdaleny Sobiesiak. Na początku starała się ona bowiem przedstawić jako niewinna ofiara poszukująca pracy, przypadkowo zaplątana w polityczną grę.
W odróżnieniu od swojego ojca nie była agresywna. Ale uderzyła w te same tony.