Rosół: raczej zaufany wykonawca niż inicjator

Marcin Rosół jest w najtrudniejszej sytuacji ze wszystkich świadków: nie może zasłonić się niepamięcią, ale i nie może zbyt wiele powiedzieć

Publikacja: 17.02.2010 20:12

Marcin Rosół

Marcin Rosół

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Zapisy podsłuchów i inne dokumenty świadczą, że zeznający w czwartek młody działacz PO był aktywnym uczestnikiem najważniejszych zdarzeń afery. Nie tylko o niej ma ogromną wiedzę. Był u Mirosława Drzewieckiego jako ministra sportu szefem gabinetu politycznego. Wcześniej – asystentem Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny, pełnomocnikiem finansowym kampanii PO, dyrektorem jej biura parlamentarnego.

Czy swą wiedzą zechce się podzielić z komisją? Raczej weźmie winy innych na siebie w nadziei, że zostanie mu to zrekompensowane.

Rosół zeznawał już w prokuraturze i CBA, gdzie twierdził, że o akcji biura nic nie wiedział, że na spotkaniu z Magdaleną Sobiesiak w Pędzącym Króliku mówił jej nie o CBA, tylko o donosach. Z tego powodu miała zrezygnować ze starań o posadę w zarządzie Totalizatora Sportowego.

Wersja Rosoła jest dziurawa. Twierdzi, że owe donosy to pisma od Marka Przybyłowicza, byłego doradcy Totalizatora. Ale Przybyłowicz mówi "Rz", że nic nie wiedział o kandydaturze Sobiesiakówny. W dodatku Rosół spotykał się z nim w końcu 2008 r., a starania o jej o zatrudnienie zaczęły się kilka miesięcy później. Dlaczego rzekome donosy wtedy nie przeszkadzały?

Sprawa Sobiesiakówny to z jednej strony podstawa do zarzutów o przeciek, z drugiej o protekcję.

– CV [Sobiesiakówny] przekazałem panu Rosołowi i w zasadzie tą sprawą się już nie interesowałem – zeznał Drzewiecki. To dlaczego Rosół 26 czerwca 2009 r. przesłał je do Ministerstwa Skarbu jako oficjalnej kandydatki resortu sportu do zarządu TS? Ma dwie możliwości odpowiedzi: albo "wsypie" Drzewieckiego jako szefa resortu, albo przyzna, że złamał prawo, działając samowolnie.

Wiadomo, że zeznał w CBA, iż 17 sierpnia 2009 r. poinformował Drzewieckiego o złożeniu papierów konkursowych przez Sobiesiakównę. Ten miał mu powiedzieć, że to "głupi" pomysł i by poprosił ją o wycofanie się. Rosół nie poprosił od razu, lecz sam zaczął wydzwaniać do Ministerstwa Skarbu, by ją wycofać. I to też dopiero 20 sierpnia, czyli dzień po spotkaniu Drzewieckiego z Tuskiem, gdzie wiadomo, że rozmawiano o aferze. Kobieta o wycofaniu swej kandydatury dowiedziała się 24 sierpnia w Pędzącym Króliku. To był – według Mariusza Kamińskiego – moment, w którym wyciekła informacja o akcji CBA. Choć Rosół temu zaprzecza i dziś zapewne to podtrzyma.

Posłowie zapytają go też o znajomość z Sobiesiakiem (np. o pomoc w uzyskaniu zgody na wylesienie w Zieleńcu, o czym pisała "Rz"). I o firmy, których właściciele, udziałowcy lub ważni pracownicy to grono przyjaciół Rosoła. Będzie to długie przesłuchanie.

Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Wybory prezydenckie 2025 – jakiej wizji potrzebuje dziś Polska?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Tusk pogrąży Trzaskowskiego, czy pomoże mu wygrać wybory?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Po rozszalałych emocjach – smutek postkampanijny
Publicystyka
Marek Migalski: Zwycięstwo Trzaskowskiego w interesie Konfederacji
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Publicystyka
Łukasz Adamski: Polityczne kibolstwo ma sens
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont