Co zrobi szef MSZ po przegranych prawyborach? – to pytanie zadaje sobie każdy zainteresowany życiem swojej partii członek PO (jak wykazała prawyborcza frekwencja, nie jest ich zbyt wielu). Odpowiedź zna oczywiście sam zainteresowany. Ale klucz jest w ręku Donalda Tuska. Może Sikorskiego strącić w niebyt lub przeciwnie – wynieść ku górze.
Wariant pierwszy byłby uprzedzeniem ruchu samego Sikorskiego. Pretekst łatwo znaleźć – np. zaniedbania przy tworzeniu europejskiej służby dyplomatycznej. Ale odebranie MSZ nie powinno się odbyć zbyt prędko. Inaczej Sikorski mógłby zaszkodzić w kampanii prezydenckiej, a nawet sam stanąć do wyborów. W Platformie są ludzie, którzy wierzą, że konkurent Bronisława Komorowskiego jest zdolny do takiego kroku.
Wśród członków PO, i to wysokiego szczebla, powszechne jest przekonanie o obcości Sikorskiego i jego umiarkowanej lojalności wobec Projektu – czyli Platformy i jej planów stworzenia masowego ugrupowania, które przez wiele lat będzie rządzić Polską. Nieufność jest podsycana nieostrożnymi wypowiedziami ludzi, którzy poparli Sikorskiego. Już w czasie ogłoszenia wyników niektórzy z nich mówili, że 31,5 proc. głosów na ich faworyta to mocna podstawa do zbudowania własnej frakcji, a może nawet partii.
Stawiane są pytania o życiorysową motywację dalszych ruchów Sikorskiego. Nie jest już tak młody, jak chciałby się prezentować. Ma 47 lat, a za dziesięć lat – przy założeniu, w które wierzą w PO, że Komorowski będzie prezydentem dwie kadencje – będzie miał 57 lat (Aleksander Kwaśniewski został prezydentem w wieku 41 lat). Nie wszyscy w PO wierzą, że Sikorski jest dość cierpliwy, by czekać całą dekadę.
Stąd też głosy o nagrodach pocieszenia dla niego. Mowa o stanowisku wiceszefa partii lub nawet wicepremiera. Pierwsza posada jest czysto nominalna, nie ma realnego znaczenia. Druga – zważywszy, że obecnie w rządzie jest tylko jeden wicepremier, i to koalicyjny – brzmi ciekawie. Wspomniał o niej Janusz Palikot. Choć – jak twierdzą w PO – to tylko wynik jego inwencji, to takie pogłoski są na rękę premierowi, bo uspokajają Sikorskiego i wzmacniają poczucie, że i tak o wszystkim zadecyduje Tusk.